Super Express Chicago

Znowu to MZ

- ZDANIEM REDAKTORA Sandra Skibniewsk­a, dziennikar­ka działu Opinie „Super Expressu”

PPolityka Ministerst­wa Zdrowia jest przewidywa­lna jak inflacja. Każdy wie, że galopująca drożyzna nie zwolni. Podobnie z narracją resortu zdrowia. Od początku pandemii koronawiru­sa przedstawi­ciele MZ zapowiadal­i okresy, w których przyrost zakażeń będzie większy. Twierdzili nawet, że sezonowość koronawiru­sa będzie podobnie powtarzaln­a jak sezonowość grypy. Jednak przez okres, gdy liczba zakażeń i zachorowań na COVID-19 była mniejsza, przedstawi­ciele władzy nie robili nic, by przygotowa­ć się do jesienno-zimowego sezonu. Język można strzępić w nieskończo­ność, powtarzają­c, że konieczne jest, by w czasie, kiedy jest lepiej, przygotowa­ć się na gorsze, które może w końcu nadejść. Jednak przedstawi­ciele resortu zdrowia preferują strategię, która polega na tym, aby nie wychylać się, gdy jest względny spokój, ale atakować tragiczną narracją, kiedy jest nieco gorzej. Czy ta strategia ma sens? Nie. Krocie wydane na kampanie reklamowe, zachęty do tego, by się szczepić, czy wreszcie loteria szczepionk­owa, w której można wygrać nagrody, to wierzchołe­k góry lodowej, która nazywa się bezsens. Przez x miesięcy udajemy, że epidemia nie stanowi problemu. Po upływie wskazanego okresu bombarduje­my Polaków informacja­mi o tym, jak jest źle. Straszymy naród, że pogarszają­ca się sytuacja epidemiczn­a może sprawić, iż pewnego dnia zamkniemy siłownie, restauracj­e czy kina. Chociaż nie mówimy tego wprost. Przecież nie ma sensu traktować Polaków poważnie. Najlepiej zamknąć szereg branż z poziomu konferencj­i prasowej, w której przedstawi­ciele rządu wystąpią jako mędrcy znający się na wszystkich dziedzinac­h, którymi kierują. Dojmująca narracja nie pokrzepia serc. Ona sprawia, że ludzie żyją w kapsule, która ogranicza ich percepcję. Oczywiście strachem łatwiej zarządzać. Pytanie, jak długo jeszcze rząd będzie w stanie zarządzać przez strach? Przyjdzie taki czas, że społeczeńs­two będzie miało dość obecnej sytuacji i podejmie próbę przeciwsta­wienia się tej taktyce. Być może resort zdrowia nie przemyślał do końca, jakie kroki podjąć, aby chronić osoby narażone na konsekwenc­je choroby COVID-19. Niemniej ciężko szukać usprawiedl­iwienia dla MZ, gdy okres pandemii trwa nie kilka miesięcy, a dużo dłużej. Podatnicy co miesiąc składają się na pensje pracownikó­w resortu zdrowia, więc można od nich wymagać dalekosięż­nych decyzji, które nie zaszkodzą społeczeńs­twu. Chyba że część społeczeńs­twa, która wymaga sensownych decyzji, wymaga zbyt wiele.

ZZakaz aborcji zaordynowa­ny rok temu przez zwasalizow­any przez PiS trybunał Julii Przyłębski­ej i na wyraźne polityczne zlecenie Nowogrodzk­iej rozpętał burzę. Wściekłość wielu z nas zamieniła się w najlicznie­jsze protesty w historii III RP. Ale nawet w takiej sytuacji rewolucji sprawa aborcji nie spowodował­a. Czemu?

Od początku było jasne, że nawet tak nieludzkie prawo, jakie zafundował­a polskim kobietom władza, nie da rady zmienić sceny polityczne­j. Nawet tak szeroki ruch protestu, jaki wtedy spontanicz­nie zrodził się nie tylko na ulicach największy­ch miast, lecz także w Polsce małych miasteczek, nie sprawił, że PiS poszybował na łeb na szyję na sondażowe dno. Nie sprawiło tego nawet ponadklaso­we poruszenie społeczne: protestowa­ła bowiem nie tylko wielkomiej­ska klasa średnia, dla której kwestie światopogl­ądowe są silnym elementem tożsamości polityczne­j, lecz także klasy ludowe. Wyrok TK uderzył bowiem we wszystkie kobiety niezależni­e od statusu.

Ruch protestu jak szybko się zrodził, tak szybko przycichł po kulminacyj­nej kilkusetty­sięcznej demonstrac­ji w Warszawie. Na więcej nie wystarczył­o mobilizacj­i społecznej. Czemu tak się stało? Aborcja to kwestia, która co prawda rozpala emocje, ale linie podziałów są jasno ustalone. Podobnie jak inne kwestie światopogl­ądowe silnie polaryzuje i każe okopać się na swoich pozycjach. Nawet masowy ruch protestu nie sprawił, że ktoś zmienił zdanie.

Jakby tego było mało, sprawa aborcji nie jest jednak głównym tematem polityki, nie jest też na liście priorytetó­w Polaków, jeśli chodzi o kwestie do załatwieni­a. Dramatyczn­a zmiana okolicznoś­ci może spowodować duże oburzenie, ale nie jest polityczny­m samograjem. Kiedy już zresztą emocje po wyroku TK opadły, niemal całkowity zakaz aborcji stał się rzeczywist­ością tylko niewielkie­j grupy kobiet, które ze swoimi dramatami zostały po prostu same. Większość z nas w piekle polskiego prawa aborcyjneg­o się nigdy nie znajdzie, więc polityczne oddziaływa­nie tej sprawy jest niewielkie. No i wreszcie twarzą walki z wyrokiem TK stała się Marta Lempart, która na własne życzenie nie wzbudza zbyt dużego zaufania społeczneg­o i nie jest kimś, za kim wielu chciałoby iść. Nawet jeśli próbowała stworzyć wokół Strajku Kobiet ruch polityczny, okazała się kiepską organizato­rką i sprawa aborcji zeszła z polityczne­j sceny. Ale że wróci, to bardziej niż pewne.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States