DEMONY I WSPÓLNA CELEBRACJA
Wiele stuleci po średniowieczu wypełnione zmienioną treścią
Zaduszki, z duchownymi handlującymi modlitwami po trzy centy za duszę i jałmużną przeznaczoną dla biedaków, odbywały się w okolicy jesiennego przesilenia, w dniu, w którym przenikają się światy żywych i zmarłych. Byty zawieszone między żywymi a zaświatami, te, które nigdy nie żyły, zdolne były wstąpić w ciało człowieka, dręczyć go i zabić. Kategoria występująca pod jedną nazwą „demon” wywodząca się z pradawnych, przedchrześcijańskich wierzeń, zrobiła niebotyczną karierę w XX i XXI w. Demony pojawiają się w setkach filmów. Egzorcyści zawsze podkreślają w nich, że np. dręczący rodzinę „duch” może niestety być czymś gorszym.
Niektóre tradycje, np. meksykański Dzień Zmarłych, wywodzący się z nieco makabrycznych rytuałów kultur prekolumbijskich, głównie Azteków i Majów, nadal jest kolorowym i hałaśliwym świętem. Połączony z miejscowymi zwyczajami dbania o przodków, stał się barwną fiestą odbywającą się na grobach. Nie chodzi tu tylko o oddanie czci zmarłym, ale o to, żeby pobyć razem i wspólnie ten czas celebrować. Bo w to, że naprawdę przybywają do nich duchy krewnych, Meksykanie wierzą bez wątpienia.
Natomiast anglosaski Halloween, mimo podobieństwa idei obcowania z duchami-duszami oraz tego, że również odbywa się nocą z 31 października na 1 listopada, nie ma nic wspólnego ani z chrześcijaństwem, ani z oryginalnymi prastarymi rytuałami zadusznymi, które Kościół przejął przemocą i przeinaczył. To święto ma odrębne korzenie. Wywodzi się z mającej zaledwie ok. 80 lat neopogańskiej religii Wicca, pełnej symboli i reguł, z czarownicami i złymi duchami.