Idź i upomnij swojego brata
Zdarza się, że w dobrej wierze chcemy kogoś upomnieć, a tymczasem słyszymy odpychające „pilnuj swojego nosa”. Gdy wchodzimy w cudzą przestrzeń życiową z naszymi komentarzami, uwagami, zastrzeżeniami czy wręcz z upominaniem kogoś, spotkać nas może gwałtowna reakcja broniącego się człowieka, tak mocna, że zdrowo nam się może oberwać. A w sumieniu myślimy, że postępujemy zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „Idź i upomnij swojego brata”.
Temat bardzo delikatny, bo z upominaniem jest wiele delikatnych problemów, jako że dotyczą one wzajemnych międzyludzkich relacji. Nikt nie jest samotną wyspą. Relacje z innymi trzeba zawsze układać w oparciu o zdrowe zasady. Fredro żartobliwie napisał o braciach Pawle i Gawle, którzy w pewnym momencie zastosowali zasadę „wolnoć Tomku w swoim domku”. Życie wspólne stało się niemożliwym.
Są sytuacje, w których nie tylko ze spokojem sumienia, lecz także z obowiązku sumienia, a czasem nawet z przepisu prawa państwowego, jesteśmy zobowiązani do reakcji. Nie można milczeć gdy się dowiemy, iż bezbronnemu, np. dziecku, dzieje się wielka krzywda. Samo upomnienie zainteresowanej osoby tutaj nie wystarczy, ale jest wymagane działanie bardziej skuteczne, by obronić przed krzywdą. Ludzie pełniący niektóre funkcje, np. wychowawcze, są zobowiązani niejako z urzędu skutecznie zareagować.
Upomnienie kogoś bliskiego, członka wspólnoty czy grupy, do której należymy, winno mieć na celu na pewno dobro tego człowieka. Nie można ulec pokusie, by pod płaszczykiem słusznego upomnienia upokarzać brata a wywyższać siebie. Nawet wówczas bowiem, gdy zasadnym jest upomnienie, to trzeba być pewnym, że nasz bliski przyjmie i zrozumie usłyszane słowa, bo służą one jego dobru. Jeśli któregoś z tych czynników brakuje, to powiedzenie najświętszej nawet prawdy staje się całkowicie nieskuteczne i bezowocne, a wzajemne relacje ulegną radykalnemu pogorszeniu.
W zwracaniu komuś uwagi nie chodzi o udowodnienie jego winy, ale o jego dobro i szczęście.
Święty Paweł pięknie to powiedział: „Żeby człowiek mógł dojść do doskonałości i był gotów zawsze czynić dobrze”.
Zdarzyć się może, że w jakimś środowisku czy w jakiejś rodzinie osoby starsze co chwilę poprawiają najmłodsze dziecko. Skutek będzie zdołowanie dziecka na całe życie. Rodzice są pierwszymi wychowawcami i mają obowiązek obronić własne dziecko przed taką sytuacją, nawet za cenę zerwania bliskich więzi rodzinnych z krewnymi. Święty Paweł udzielał wskazówek mieszkańcom Efezu: „A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je, stosując karcenie i napominanie Pańskie”. Trzeba zauważyć, że Paweł skądś dowiedział się, iż ojcowie w Efezie prowokują do gniewu swoje dzieci, inaczej by takiej uwagi nie czynił.
Paweł Apostoł wskazał, że człowiek pragnący korzystać z uwag i upomnień dla własnego duchowego rozwoju i dla lepszego życia winien zwrócić się szukać odpowiedzi na nurtujące go tematy w Chrystusowym nauczaniu. Ono bowiem jest w całości motywowane i przeniknięte miłością ludzi i wskazywaniem dobra każdemu człowiekowi.
Wiele mogą pomóc nauki i wyjaśnienia Pisma Świętego. Kazania w czasie mszy świętej były zawsze głoszone, a pierwsze wygłosił sam Pan Jezus w Wieczerniku. Święty Justyn, w II w., wyjaśniał w liście do cesarza rzymskiego, jak jest odprawiana msza święta. Pisał m.in. „W dniu zwanym dniem Słońca odbywa się w oznaczonym miejscu zebranie wszystkich nas, zarówno z miast, jak i ze wsi. Czyta się wtedy pisma apostolskie lub prorockie, jak długo na to czas pozwala. Gdy lektor skończy, przewodniczący zabiera głos, upominając i zachęcając do naśladowania tych wzniosłych nauk”. Owo „upominanie i zachęcanie” to są głoszone kazania.
Oczywiście, większe znaczenie niż pojedyncze kazania, ma oficjalne nauczanie i upominanie przez Kościół. Przecież papież i biskupi mają nie tylko prawo, ale też obowiązek nauczać i upominać wszystkich wiernych, jak również pojedynczych ochrzczonych. Mają też władzę odłączyć kogoś ze wspólnoty wierzących, czyli z Kościoła.
I jeszcze bardzo ważne źródło, które może skutecznie upominać i kształtować duchowość człowieka. Jest nim jego własne sumienie. W katechizmie czytamy, że „Sumienie moralne jest sądem rozumu, przez który osoba ludzka rozpoznaje jakość moralną konkretnego czynu, który zamierza wykonać, którego właśnie dokonuje lub którego dokonała. Człowiek we wszystkim tym, co mówi i co czyni, powinien wiernie iść za tym, o czym wie, że jest słuszne i prawe. Właśnie przez sąd swego sumienia człowiek postrzega i rozpoznaje nakazy prawa Bożego... Sumienie jest prawem naszego ducha, ale go przewyższa; upomina nas, pozwala poznać odpowiedzialność i obowiązek, obawę i nadzieję... Jest zwiastunem Tego, który tak w świecie natury, jak i łaski, mówi do nas przez zasłonę, poucza nas i nami kieruje. Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa”.