Polska opozycja musi roz
„Super Express”: – „Kapitał w XXI w.” oraz „Kapitał i ideologia” to dwie potężne – dosłownie i w przenośni – pańskie książki, które poświęcił pan badaniu nierówności. Wkrótce w Polsce ukaże się też skrócona ich wersja pt. „Krótka historia równości”. Uważa je pan za kluczowy problem współczesnego świata. Dlaczego?
Thomas Piketty: – Obecny system ekonomiczny, który ukształtował się w latach 80. XX w. i od upadku komunizmu święci triumfy na całym świecie, nie działa, jeśli chodzi o walkę z nierównościami. Od kilku dekad obserwujemy, że one się pogłębiają. W jednych regionach świata bardziej, w drugich mniej, ale wszędzie ten trend jest widoczny i tworzy liczne problemy. Koncentracja kapitału, która stoi za wzrostem nierówności, to problem gospodarczy, społeczny i polityczny. Ale nie zawsze tak było. Razem z moimi współpracownikami zebraliśmy liczne dane historyczne dotyczące nierówności na przestrzeni wieków. Wynika z nich – i to optymistyczny wniosek – że nie brakowało okresów, kiedy z nierównościami udawało się skutecznie walczyć. Więcej, ruch na rzecz zwiększania równości towarzyszył nam od dawna i przyniósł wymierne efekty.
– Jakie?
– Głębokie zmiany społeczne trwające od rewolucji francuskiej przyniosły nam równiejszy dostęp do edukacji, powszechne prawa wyborcze, więcej równości dochodowej i majątkowej. Co najważniejsze, te wszystkie zmiany w kierunku większej równości przyczyniły się do ogólnego wzrostu dobrobytu. Wszystkie dane wskazują, że najwięcej dobrobytu pojawiało się w tych krajach, które ograniczały nierówności choćby za pomocą podatków progresywnych.
– I w Stanach Zjednoczonych doskonale zadziałały. W okresie od czasów Roosevelta do lat 80. XX w. bogactwo Amerykanów rosło bardzo szybko. Funkcjonowały tam wtedy nie tylko podatki progresywne, lecz także bardzo wysoka stawka dla najbogatszych, która w tym okresie wynosiła średnio 82 proc. Doprowadziło to do bardzo dużej redukcji nierówności dochodowych w USA, co w połączeniu z dużą presją edukacją sprzyjało wzrostowi gospodarczemu i ogólnemu bogaceniu się Amerykanów.
– Dziś takie twierdzenia nadal uznawane są za herezję.
– Bo bardzo szybko zapomnieliśmy o historii. Dlatego uważam, że to niezwykle ważne, by ją badać i obalać mity, które w trwającej epoce turbokapitalizmu stworzono lub reaktywowano. Po upadku komunizmu zaczęto wierzyć, że jedyną lekcją, jaką można wyciągnąć z XX w., jeśli chodzi o kwestie społeczne i ekonomiczne, jest to, że walka na rzecz większej równości zbankrutowała wraz upadkiem modelu radzieckiego. Owszem, komu
Piketty przekonuje, że każda walka o większą równość wymagała politycznej mobilizacji. Jak choćby walka o prawa pracownicze nistyczny eksperyment zakończył się kompletną katastrofą, ale ZSRR nie był jedynym państwem w XX w., które tworzyło systemy równościowe. Powojenne państwo dobrobytu budowane konsekwentnie w krajach Zachodu okazało się wielkim sukcesem w kwestii redukcji głębokich nierówności społecznych, które odziedziczyliśmy po XIX w. Mało kto chce dziś o tym pamiętać. – I wylaliśmy dziecko z kąpielą. W Polsce doświadczyliśmy tego bardzo boleśnie, kiedy upadły komunizm zastąpiono kapitalistyczną wolną amerykanką. Uznano bowiem, że zachodni dobrobyt, którego pragnęliśmy, stworzyła niewidzialna ręka rynku, a nie – co było prawdą – państwa dobrobytu.
– No właśnie. To przekonanie stało się globalnym wyznaniem wiary. Wiele problemów społecznych, politycznych i ekonomicznych wynika z faktu, że uwierzyliśmy, iż deregulacja rynków, prywatyzacja i konkurencja rozwiążą wszystkie dylematy. Historia uczy nas, że to nieprawda.
– Jeśli zadamy sobie trud, by porównać różne społeczeństwa na przestrzeni dziejów, zobaczymy bardzo różny poziom nierówności, którego nie da się wytłumaczyć „przyczynami naturalnymi”. Poziom nierówno
ści wynika wprost z politycznych decyzji i ideologii, które stoją za politycznymi wyborami. Różnice w poziomie nierówności zależą od zbudowanych w danym państwie instytucji, systemów prawnych, fiskalnych i edukacyjnych.
– To, jak głębokie nierówności mamy, wynika z wyboru?
– Walka z nierównościami ma wymiar polityczny i udała się wyłącznie dzięki politycznej mobilizacji. Znoszenie przywilejów klasowych czy niewolnictwa, które rozpoczęło się pod koniec XVIII w., nie dokonało się samo. Ruch robotniczy, walka o prawa wyborcze, podatki progresywne, ubezpieczenia społeczne, ruch praw człowieka, dekolonizacja – wszystkie te elementy, które na przestrzeni ostatnich 230 lat prowadziły do większej równości społecznej i ekonomicznej, były walką polityczną z systemami politycznymi, które konserwowały nierówności.
– Polityka to także kwestia wyborów, których dokonujemy jako społeczeństwo. Od czasów neoliberalnej rewolucji żyjemy jednak w świecie, który przekonuje, że, cytując Margaret Thatcher, „nie ma alternatywy” dla zwijającego się państwa, koncentracji kapitału i pogłębiających się nierówności. - Dokładnie tak. Do tego przekonania przyczynił się upadek komunizmu. Utwierdziło nas to w przekonaniu , że alternatywy nie ma, a to sprawia, że nie zadajemy sobie trudu, by wymyślić inny, bardziej sprawiedliwy system ekonomiczny, który byłby odpowiedzią na współczesne problemy i wyzwania. Mówiąc, że nie ma alternatywy dla obecnego systemu, i przekonując, że kapitalizm może istnieć tylko w swojej wersji turbo, która towarzyszy nam od 40 lat, zapomina się, że kapitalizm może mieć różne oblicza i na przestrzeni dziejów też podlegał ewolucji. I bywał także sprawiedliwszy, kiedy gospodarka była dużo silniej regulowana przez państwo, podatki były dużo bardziej progresywne niż dziś, a pra
Obecny system ekonomiczny, który ukształtował się w latach 80. XX w.nie działa, jeśli chodzi o walkę z nierównościami. Od kilku dekad one się pogłębiają
Walka z nierównościami ma wymiar polityczny i udała się wyłącznie dzięki politycznej mobilizacji. Znoszenie przywilejów klasowych czy niewolnictwa nie dokonało się samo