To nie wybryk ame To może być jej prz
Www.usa.se.pl Republikański kongresmen, który w kłamstwach zawstydził samego Donalda Trumpa. Niemal
w bazie swoich pracowników. Nie dziwi więc, że kłamie także w sprawie swojego wykształcenia. Niesamowite jest to, że kłamie także w nieistotnych sprawach. Stwierdził np., że był bardzo utalentowanym siatkarzem w drużynie prestiżowej uczelni i że w czasie gry nabawił się kontuzji obu kolan. Oczywiście nie tylko nie grał w siatkówkę, lecz nawet nie uczęszczał na tę uczelnię.
– I ten siatkarski element swojej zmyślonej biografii akurat ukradł od kogoś innego…
– Tak, okazało się, że to historia z życia jego byłego szefa, którą sobie po prostu przywłaszczył. Niesamowite jest też to, że jego kłamstwa nie bywają niewinne, ale stają się wręcz obrzydliwe. Tak było np. wtedy, kiedy w klubie gejowskim w Orlando na Florydzie doszło do strzelaniny. Santos opowiadał, że wśród ofiar byli pracownicy jego firmy. Tymczasem nie ma żadnych dowodów, że tych ludzi zatrudniał. Gdy wyszło to na jaw, stwierdził, że owszem, nie pracowali dla niego, ale planował ich zatrudnić.
– Ktoś mógłby stwierdzić, że politycy lubią ubarwiać swoje biografie i nie ma w tym nic dziwnego.
– Owszem, coś takiego jest elementem folkloru politycznego i wielu polityków przyłapywano na ubarwianiu ich biografii, by zwiększyć swoje szanse wyborcze. Żaden jednak nie robił tego na taką skalę jak Santos. On kłamie w zasadzie we wszystkim. Zmyślił nawet swoje korzenie żydowskie i przekonywał, że jego rodzina pochodzi z Ukrainy, choć to nieprawda. Prawdą jest natomiast to, że wszyscy jego konkurenci wyborczy w okręgu, z którego startował, mieli pochodzenie żydowskie. Najwyraźniej stwierdził, że nie chce być gorszy. I oczywiście nie da się tego pochwalać, ale jeszcze jakoś można zrozumieć z kampanijnego punktu widzenia. Ale czemu miała służyć opowieść o karierze siatkarskiej, której nie miał, i to w szkole, do której nie chodził? Tego już zupełnie nie rozumiem.
– Do tego dochodzi fakt, że w sumie nie bardzo wiadomo, jak on się naprawdę nazywa, bo występował przez lata pod różnymi nazwiskami. Jego zdemaskowane kłamstwa można mnożyć. Partia Republikańska nie będzie chciała się go pozbyć?
– Rzeczywiście, można usłyszeć głosy z lokalnej Partii Republikańskiej, że sieć kłamstw, którą Santos utkał, jest niedopuszczalna i powinien zrezygnować. Stanowiska jednak nie straci, choć Kongres większością dwóch trzecich głosów mógłby pozbawić go mandatu. Wówczas jednak odbyłyby się wybory uzupełniające, które nie są w interesie republikanów.
– Santos zdobył mandat w okręgu wyborczym, na który składają się bogate przedmieścia Nowego Jorku, zdominowanym do tej pory przez demokratów. I to niewątpliwie sukces polityczny Santosa, że udało mu się wyrwać tam mandat. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że republikanie mają w Izbie Reprezentantów tylko minimalną przewagę, to nie mogą sobie pozwolić na utratę nawet jednego głosu. Dlatego kierownictwo Partii Republikańskiej nie będzie naciskało na to, żeby Santosa pozbawić mandatu.
– Postać Santosa i jego kłamstwa są na swój sposób śmieszne i są pożywką dla amerykańskiej satyry politycznej, ale pokazują też wiele poważniejszych patologii amerykańskiej polityki. I choć rzeczywiście Ameryka o Santosie usłyszała dopiero po publikacji „New York Timesa”, to jeszcze przed wyborami o podejrzeniach wokół Santosa pisała lokalna gazeta.
– I, co ciekawe, gazeta o wyraźnie prorepublikańskich sympatiach.
– Tak, do tego stopnia republikańska, że redaktor naczelny sam był wcześniej kandydatem do Kongresu z tego okręgu z ramienia Partii Republikańskiej. Ta gazeta ostrzegała przed Santosem i mimo swoich sympatii politycznych poparła kandydata Partii Demokratycznej. Ta historia powinna więc też prowokować do dyskusji o jakości lokalnych mediów w Ameryce i do zainteresowania się sprawami lokalnymi. Informacje o podejrzeniach pod adresem Santosa się nie przebiły. Nie zainteresował się nią wtedy nawet „New York Times”, który oprócz tego, że jest nobliwą ogólnoamerykańską gazetą, jest przecież także lokalnym dziennikiem. Inny aspekt tej sprawy to kwestia weryfikacji kandydatur w ramach poszczególnych partii.
– Rzeczywiście, to też dziwne, że republikanie przepuścili taką kandydaturę.
Można sobie wyobrazić Kongres, w którym zasiada nie jeden taki George Santos, ale kilkudziesięciu podobnych do niego patologicznych kłamców