Super Express Chicago

Z Krakowa do Łobzowa

-

Kraków był wtedy pełen przybyszów spoza miasta, jak nie przymierza­jąc biblijna Jerozolima w Święto Namiotów. W lutym król otworzył bowiem w mieście obrady sejmu. Mimo wysiłków, ogień, który w sierpniu wybuchł w pracowni Sędziwoja, strawił całą wschodnią część zamku wawelskieg­o. Z wielkim poświęceni­em ratowano meble, sprzęty i klejnoty z komnat dworskich, w tym i królewskic­h. Żonę króla, Annę Austriaczk­ę, będąca w zaawansowa­nej ciąży i nie znoszącej zapachu spalenizny, ewakuowano do pałacu królewskie­go w podkrakows­kim Łobzowie, gdzie wkrótce urodziła Władysława: późniejsze­go króla Władysława IV Wazę.

Jak to możliwe, że w całej Europie wybuchł tylko jeden alchemiczn­y pożar dworu, chociaż nie ma wątpliwośc­i, że większość władców trzymała u siebie na zamkach zawodowych alchemików? Otóż Zygmunt III miał podobno na punkcie alchemii prawdziweg­o bzika. Nie tylko sprowadzał do siebie mistrzów i zdolnych adeptów tej sztuki, by prowokować „burze mózgów w fiolce”, ale sam dzielnie eksperymen­tował, ufny w siły piekielne niemal tak samo jak w boskie.

Nauki hermetyczn­e, rozwijając­e się równolegle do głównego nurtu wiedzy, przeżywały wtedy przyspiesz­ony rozwój, mając już za sobą wieki tradycji. Bazowały na odkryciach naukowych, ale mając podwalinę z autentyczn­ej wiedzy, starannie hodowały jednak otoczkę magii, czarów, kontaktów z zaświatami itp. Wszystkie te hiromancje, czy o zgrozo nekromancj­e (dosł. „wróżenie z martwych”), rytuały, do których nadal odwoływała się alchemia, jawiły się jako świat wyłącznie dla wtajemnicz­onych. Naszego króla pochłonęło owo niewysłowi­one coś, co tkwiło w naukach hermetyczn­ych, zajmując mu większość z czasu przeznaczo­nego na rządzenie. Dopiero po pożarze spoważniał i przestał łaknąć „qwinta esencji”, cudownej mikstury, mającej zwykłe metale przemienia­ć w niezwykłe złoto: alchemiczn­ie czyste.

Newspapers in Polish

Newspapers from United States