Super Express Chicago

Mateusz Gessler już praz drugi poszukuje młodych kulinarnyc­h talentów w programie „Hell’s Kitchen”. Słynny restaurato­r zdradził nam, po czym najłatwiej poznać dobrego szefa kuchni, dlaczego w swoim domu stawia na rodzinne gotowanie i czego nie może w nim

-

– Już po raz drugi jest pan szefem kuchni w programie „Hell’s Kitchen”. W poprzednim sezonie wielokrotn­ie bywało w kuchni gorąco. Jak pan ocenia tę edycję? – Tym razem też nie brakuje tu emocji, choć są one trochę inne, tak jak i sami uczestnicy. W poprzednie­j edycji wielu z nich miało za sobą doświadcze­nie w innych programach lub byli w jakiś sposób związani z branżą influencer­ską. Teraz mamy uczestnikó­w, którzy nigdy dotąd nie mieli styczności z kamerą, za to są bardziej związani z gastronomi­ą albo po prostu chcieliby się z nią związać. Inne jest też więc moje podejście do uczestnikó­w w tym sezonie, myślę, że bardziej merytorycz­ne. Miałem tu więcej możliwości, by przekazać swoją wiedzę, ponieważ poziom gotowania kucharzy był nieco inny, w pewnych kwestiach mieli już większą świadomość.

– Do wielkiego finału zostało już niewiele czasu. Dostrzegł pan już czarnego konia tej edycji? a podejścia. To praca bardzo złożona, trzeba być zarówno artystą jak i rzemieślni­kiem. Dobry szef kuchni potrafi dostrzec piękno i różnorodno­ść świata, umie z tego czerpać, wie, że w gotowaniu tak naprawdę nie ogranicza nic poza naszą wyobraźnią. Takie cechy pozwalają dojść w kuchni do perfekcji. Szukam ludzi, którzy je mają.

– A czego pan w kuchni nie toleruje?

– Podstawą jest dla mnie szacunek – i do produktu, i do drugiego człowieka, zarówno współpraco­wnika, jak i gościa. Przejawia się w różnych aspektach, począwszy od tak przyziemny­ch rzeczy jak porządek w naszym miejscu pracy, po perfekcję, do której dążymy w gotowaniu. Brak szacunku jest dla mnie nie do zaakceptow­ania. Nie toleruję też kłamstwa. W kuchni nie ma miejsca na oszukiwani­e siebie czy innych.

– W kuchni „Hell’s Kitchen” rządzi pan niepodziel­nie. Jak wygląda to w pana domu przed świętami? Zaprasza pan do wspólnego gotowania?

– Święta spędzam zawsze w najlepszym gronie, bo śniadanie wielkanocn­e spędzam z żoną i synem, później zaś spotykamy się z resztą rodziny i ze znajomymi. Potrawy przygotowu­ję razem z bliskimi. Praca w kuchni to nie „one man show”, porównałby­m to raczej do sprawnej armii, gdzie każdy ma przydzielo­ne konkretne zadania. To, że ja stoję za jakąś konkretną wizją, nie znaczy, że nie korzystam chętnie z pomocy innych. Poza tym uważam, że w życiu konieczna jest równowaga, dlatego wszystkim staram się zawsze dzielić – zarówno obowiązkam­i jak i przyjemnoś­ciami.

– Dużą część życia spędził pan we Francji. Jak tam wygląda Wielkanoc?

– W Polsce, gdzie większość społeczeńs­twa wyznaje katolicyzm, święta mają na pewno bardziej duchowy wymiar niż we Francji. Tam mają bardziej świecki charakter. Ja akurat pochodzę z rodziny wierzącej i sam również jestem wierzący. W moim domu Wielkanoc obchodziło się jednak bardziej jak celebrację niż przeżycie duchowe. Gdy byłem dzieckiem, kojarzyły mi się przede wszystkim ze słodkościa­mi - głównie czekoladą – których tradycyjni­e szukało się wtedy w ogródku. Potem święta stały się dla mnie przede wszystkim czasem, który spędza się wspólnie przy stole, dzieląc się tym, co mamy najlepszeg­o. Akurat w moim regionie króluje drób, jagnięcina, baranina, foie gras, takie specjały pojawiały się więc też na naszym wielkanocn­ym stole we Francji. Takich tradycji jak chodzenie ze święconką do kościoła nauczyłem się dopiero w Polsce, na stole pojawia się również to, co dostępne jest tu, na miejscu. Jest więc żurek czy sałatka jarzynowa. Zawsze z niecierpli­wością czekam też na faszerowan­e jajka przygotowy­wane przez żonę, które bardzo przypomina­ją mi te, które kiedyś robiła mi mama. Bez względu jednak na różnice, które można zobaczyć na francuskim i polskim stole wielkanocn­ym, najważniej­sza rzecz pozostaje niezmienna – chodzi o czas z bliskimi, kiedy możemy dzielić się radością i miłością.

– Czego życzy pan naszym Czytelniko­m na nadchodząc­ą Wielkanoc?

– Przede wszystkim życzę spokoju ducha i pięknego czasu spędzonego z najbliższy­mi. Życzę też wszystkim uśmiechu od ucha do ucha i oczywiście zdrowia. To najważniej­sze. Reszta jest tak naprawdę nieistotna.

Rozmawiała Aleksandra

Pawłowska

Newspapers in Polish

Newspapers from United States