Acze po zamordowanym aku SYMBOLICZNE POŻEGNANIE 5-LETNIEGO MAURYCEGO
MIEJSCE ZBRODNI POŻEGNANIE PORZUCONE ZABAWKI
wą. Chłopiec zmarł na stole operacyjnym w poznańskim szpitalu. Zbysław C. został złapany przez przypadkowe osoby, które znalazły się na miejscu zbrodni. Mężczyzna zabił dziecko dosłownie przed stek papieru z odręcznie napisaną notatką: „Przepraszam za wszystko, wszyscy jesteście bestiami”.
Mężczyzna podejrzany o zabójstwo syna ze szczególnym okrucieństwem ścigany jest listem gończym. Po tym, jak poderżnął Olusiowi gardło, uciekł do lasu. Zna się na rzeczy. To wysportowany żołnierz, który od dawna interesuje się sztuką przetrwania w trudnych warunkach. Doskonale zna też lasy otawejściem do kamienicy, w której mieszka. Mimo, że do tej pory był spokojny i raczej mało komunikatywny, tego dnia zaczepiał ludzi na ulicy, a nawet im groził. Zbysław C. – jak ustaliła prokuratura – leczył się neurologicznie. Zbrodni nikt nie potrafi zrozumieć. W niedzielę poznaniacy zebrali się na placu Wolności, żeby symbolicznie uczcić pamięć zamordowanego dziecka. Była minuta ciszy czające Trójmiasto, w których wielokrotnie zaszywał się na kilka dni. Potrafi z byle czego zbudować kryjówkę, ma ze sobą survivalowy plecak i jest uzbrojony w nóż. Śledczy są pewni, że dobrowolnie nie odda się w ręce sprawiedliwości i będzie robił wszystko, by go nie schwytano.
Bandyty szuka ponad 1000 policjantów, żandarmów wojskowych, strażników leśnych i strażaków, w pościgu wykorzystywane są droi baloniki puszczane do nieba. Ułożono też wielkie serce ze zniczy i maskotek. Wszyscy mieli w oczach łzy… Zbysław C. jest w areszcie, na szpitalnym oddziale. Grozi mu dożywocie. ny i śmigłowiec, a nurkowie przeszukują pobliskie zbiorniki wodne. Tymczasem Grzegorz Borys jawi się jako kochający mąż i ojciec, który nie mógłby skrzywdzić własnego synka. – Olek chodził do naszego przedszkola od trzeciego roku życia. Rodzice byli zaangażowani w jego wychowanie. Odbierali go mama i tata, albo dziadkowie. Nie było nic takiego, co by wskazywało na to, że w tej rodzinie może dojść do takiego dramatu – zapewnia dyrektor placówki. – Bawił się z tym dzieckiem na placu zabaw, grał z nim w piłkę. Jestem pewna, że bardzo go kochał. Nigdy bym go o coś takiego nie podejrzewała. Nie wiem, co się takiego stało, że zrobił to, co zrobił – mówi jedna z sąsiadek mężczyzny. Niestety, po Olusiu (†6 l.) zostały tylko porozrzucane zabawki…