Legendarny napastnik kadry Grzegorz Lato o nowym selekcjonerze reprezentacji Polski Dobrze,że Probierz niejest JAKMUMIA
Michał Probierz (51 l.) ma za sobą dwa mecze w roli selekcjonera reprezentacji Polski. W debiucie wygrał z Wyspami Owczymi (2:0), ale potem była koszmarna wtopa z Mołdawią (1:1). Legenda polskiego futbolu Grzegorz Lato (73 l.) dzieli się z nami wrażeniami z pierwszych występów kadry pod wodzą tego szkoleniowca.
„Super Express”: – Co pan powie o ostatnim występie kadry z Mołdawią?
Grzegorz Lato: – Komentarz jest krótki: jestem tak samo zawiedziony, jak miliony kibiców reprezentacji. Mamy pozamiatane w tym momencie. Czesi – poza meczem z nami – mają przecież w zanadrzu spotkanie z Mołdawią. I nie wyobrażam sobie, że go nie wygrają. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że się męczyli z Wyspami Owczymi.
– Chyba że my ich „ zgasimy mentalnie”, wygrywając z nimi w Warszawie… Widzi pan na to szansę?
– Niespecjalnie. Czesi nam nie leżą – to po pierwsze. Po drugie – no słabo gramy, wszyscy widzieli… Wiem, że chłopcy przylecieli do kraju dopiero w sobotę, w przeddzień meczu, więc być może zakłóciło to nieco zaplanowany tryb przygotowań: regeneracji, odpoczynku, rozruchu przedmeczowego. Ale nawet mimo tych przeciwności zakładałem, że Mołdawian pokonamy. A oni – zwłaszcza w pierwszej połowie, którą najchętniej bym przemilczał – po prostu byli od nas lepsi. Agresywnie grali, krótko kryli, doskakiwali. Zależało im!
– A nam nie?
– Czy ja wiem? Może chłopaki – mimo wyniku w Kiszyniowie – mentalnie źle podeszli do meczu? „Mołdawia, gramy u siebie, jakoś to będzie”. No i „ jakoś było” – na remis.
– Drugiej połowy też się musimy wstydzić, jak pierwszej?
– Po przerwie to był już inny mecz, z naszą przewagą. Ale w piłkę gra się na bramki, a nie na przewagi. Co z tego, że pięćdziesiąt lat temu na Wembley Anglia nas gniotła, skoro prała głową w mur? A nam wtedy wystarczył jeden wypad, jeden gol… Mamy dziś swoje problemy. Ogromne.
– Gdzie?
– W tych eliminacjach kiepsko bywało z obroną – a raczej z odpowiedzialnością za grę obronną. Jakieś podania w poprzek boiska, jakieś straty, groźne sytuacje dla rywali po stałych fragmentach gry…
– Patryk Peda nie będzie lekarstwem na naszą bez(o)bronność?
– To pytanie nie na ten moment. Za wcześnie. Trudno mi po dwóch meczach oceniać tego chłopaka. Zresztą nie tylko z defensywą jest kiepsko.
– A z czym jeszcze?
– Z atakiem. Z nieskutecznością.
– No tak, „Lewego” nie było...
– Pewnie by coś strzelił z tych okazji, które stworzyliśmy. Ale Robert Lewandowski ma dziś 35 lat i kto wie, co mu chodzi po głowie w sprawie przyszłości w kadrze. Zresztą nie tylko jemu: pewnie jest jeszcze paru innych, którzy się nad reprezentacyjną przyszłością zastanawiają. Trzeba myśleć, jak ich zastąpić.
– Widzi pan kandydata na następcę Lewandowskiego?
– Nie. Nikt mi nie wpadł w oko. Zresztą generalnie jakoś nie było tu „wygranych” tego dwumeczu.
– A Milik jak irytował nieskutecznością, tak irytuje dalej?
– Chłopak ma sytuacje, dochodzi do nich, ale nie trafia… Musi się przełamać, bo szkoda rezygnować z jego talentu.
– Wierzy pan w misję Michała Probierza?
– Wierzę. Dajmy mu tylko czas.
– Jest lepszy w swych wyborach i działaniach niż Fernando Santos?
– Nie ma porównania. Przede wszystkim za jego sprawą chyba jest lepsza atmosfera w drużynie. A na tym można zacząć coś budować. No i żyje meczem.
– Esteci piłkarscy powiedzą, że trener nie powinien biegać wzdłuż linii, krzyczeć i machać rękami…
– Eee tam. To ma siedzieć na ławce jak mumia, jak to było w przypadku Santosa? Czasem, żeby pobudzić chłopaków, trzeba takiej dawki energii zza linii.
– Ale Kazimierz Górski jednak był raczej stonowany w swych reakcjach!
– Ale żyli jego współpracownicy: Andrzej Strejlau, Jacek Gmoch. Widzieliśmy, że biegają do linii, że mają nam coś do przekazania.
– Parę dni temu obchodziliśmy 50. rocznicę „zwycięskiego remisu” na Wembley. Żyje pan wciąż tym meczem?
– Fajne wspomnienia. Ale najwyższa pora, by 70-letnich dziadków już odłożyć na półkę (śmiech). Niech w końcu młodzi coś zrobią. Czas na zbudowanie drużyny na eliminacje mistrzostw świata jest krótki, a zadanie bardzo trudne. Ale może
Probierzowi się uda?