Zadźgał Karolinę BO GO RZUCIŁA
ERYK S. (22 l.) ZADAŁ BYŁEJ DZIEWCZYNIE PONAD DWADZIEŚCIA CIOSÓW NOŻEM
Dopiero miała wkroczyć w dorosłość. Snuła plany, marzenia, stawiała sobie cele. Karolina P. (16 l.) z niewielkiego Dzierzgowa pod Łowiczem (woj. łódzkie) nie miała jednak szans na ich realizację. Na swojej drodze spotkała starszego o 6 lat Eryka S., w którym początkowo szaleńczo się zakochała. Z czasem jednak rozsądek wziął górę. Młody mężczyzna nadużywał narkotyków, więc nastolatka go rzuciła. Niestety, przypłaciła to własnym życiem. Została zadźgana przez byłego chłopaka na podwórku przed swoim domem.
Lato 2019 roku było niezwykle gorące. Tak, jak miłość, która wówczas wypełniła serca młodziutkiej mieszkanki Dzierzgowa i jej adoratora z sąsiedniej wioski. W wakacje niemal każdy dzień spędzali razem. Spotykali się głównie u niego w domu, Eryk rzadko przyjeżdżał do swojej dziewczyny.
Po pierwszym, silnym zauroczeniu, Karolina zaczęła jednak przeglądać na oczy. Skarżyła się rodzinie, że mężczyzna jest zaborczy, natarczywy, ma wobec niej obsesję. Dowiedziała się, że bierze narkotyki, dlatego tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego postanowiła zerwać tę znajomość.
Nie przypuszczała zapewne wówczas, że człowiek, którego niedawno pokochała, zamieni jej życie w piekło. Były chłopak zaczął do niej regularnie wydzwaniać i grozić śmiercią. Wysyłał wiadomo
ści sms, w których zapowiadał, że zrobi jej krzywdę. „Dopadnę cię, a potem pożałujesz” – pisał. Pod dom podrzucił list z pogróżkami, zostawił też pod drzwiami siekierę. Niestety, ani nastolatka, ani jej bliscy nie zawiadomili o tych zdarzeniach policji.
W tak nerwowej atmosferze minęło ponad dziesięć miesięcy od ich rozstania, aż nadszedł 18 lipca 2020 roku. Eryk S. od dłuższego czasu nalegał na spotkanie z Karoliną, ona jednak konsekwentnie odmawiała. Tego dnia też chciał się z nią zobaczyć. W końcu przyszedł na jej posesję. Zastał ją, gdy akurat kosiła trawę w ogrodzie. Zaczęli rozmawiać. Początkowo spokoj
Do potwornej jatki doszło w niewielkiej miejscowości pod Siedlcami (woj. mazowieckie). Dwaj bracia podczas wspólnego obiadu pokłócili się o… zupę pieczarkową z proszku. Awantura pomiędzy nimi przerodziła się w krwawą zemstę, gdy 62-letni Wiesław L. poczuł się przy posiłku oszukany przez swojego młodszego brata Eugeniusza (†54 l.). Zadał mu wtedy śmiertelny cios nożem w brzuch. Ofiara nożownika wykrwawiła się na miejscu. Bratobójca stanął przed sądem.
Bracia Wiesław (62 l.) i młodszy o osiem lat Eugeniusz L. wiedli spokojne życie na skraju wsi Wiśniewo (woj. mazowieckie). Byli kawalerami, zajmowali stary drewniany dom po rodzicach. Nikomu nie wadzili, byli grzeczni i usłużni, nie stronili jednak od mocnych trunków. Gdy popili, nie wchodzili nikomu w drogę, ale kładli się spać, zaś rankiem co najwyżej szukali klina na kaca. Mieszkańcy wsi wyciągali czasem do braci pomocną dłoń, zatrudniali do dorywczych prac, albo pożyczyli kilka groszy na „wieczne oddanie”. Mężczyźni co prawda nie bali się ciężkiej roboty, ale gdy tylko napili się wódki, pracę zaraz porzucali.
Bracia zawsze byli razem: we dwóch pracowali, jeździli do miasta czy zasiadali przy kuchennym stole do posiłków. Starszy z nich był bardziej gospodarny i garnął się do pichcenia różnych potraw. Ale gdy w kieszeni była pustka, ratowali się zupkami w proszku. Tragicznego lipcowego popołudnia 2014 r. mężczyźni wracali z pracy do domu. Na zakończenie roboty wypili trochę i doskwierał im głód, zaszli więc do wiejskiego sklepu i kupili zupkę pieczarkową w proszku.
W domu, podczas gdy Wiesław przyrządzał strawę z torebki, głodny Eugeniusz kręcił się niecierpliwie po kuchni. Starszy z braci wlał wreszcie zupę do miski, ale musiał wyjść za potrzebą. Eugeniusz nie poczekał jednak na brata, chwycił łyżkę i czym prędzej zaczął zajadać pachnącą pieczarkami zupę. Wiesław wrócił z wychodka, stanął w drzwiach i patrzył ze zgrozą, jak brat uwija się nad miską. Na jego widok łasuch oblizał się tylko i powiedział, że nie mógł się powstrzymać, bo głód był silniejszy od niego. Obiecał jednak, że jak tylko zje, to pobiegnie do sklepu po