Szefowa Ogólnopolskiego Związku ZawodowegoPielęgniarek iPołożnych,KrystynaPtok: Rząd nas oszukał!
Orekonstrukcji rządu spekuluje się od tygodni, teraz potwierdził ją premier. Donald Tusk (67 l.) zapowiedział, że zmian w składzie Rady Ministrów dokona na przełomie wiosny i lata, już po wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których ma uczestniczyć kilkoro ministrów. – Jak wygrają trzeba będzie uzupełnić rząd – mówi premier.
Pierwsze zmiany w rządzie zostaną dokonane pół roku po jego powstaniu. Decydujący nie będzie jednak klucz merytoryczny, ale… europejski. Kilkoro ministrów chciałoby swoje stanowiska i pensje wypłacane w złotych, zamienić na mandaty w PE i tysiące euro. W tym kontekście wymienia się przede wszystkim Bartłomieja Sienkiewicza (63 l.), Krzysztofa Hetmana (50 l.), Borysa Budkę (46 l.), Katarzynę Kotulę (47 l.), Paulinę Hennig-Kloskę (46 l.), ale też wiceministrów Krzysztofa Śmiszka (45 l.), czy Joannę Scheuring-Wielgus (52 l.). – Problem z premierem Tuskiem jest taki, że nigdy nie można być pewnym ostatecznego rozstrzygnięcia zanim ono nastąpi. Potrafi zmienić zdanie nawet w ostatniej chwili – słyszymy od polityka PO, który prosi o zachowanie anonimowości. Motywacja unijna jest najbardziej istotna, ale wcale nie jedyna. – Z pracą w rządzie pożegnają się ci, których uznam, jako premier, że z jakichś powodów nie wykorzystali optymalnie tych kilku miesięcy – zapowiedział Prezes Rady Ministrów. I w tym kontekście można usłyszeć o Czesławie Siekierskim (72 l.), który z umiarkowanymi sukcesami kieruje resortem rolnictwa, ale też o Dariuszu Wieczorku (57 l.), ministrze nauki, który ponoć od początku nie należał do faworytów premiera. Z naszych informacji wynika, że Donald Tusk przy okazji rekonstrukcji będzie też chciał delikatnie uszczuplić skład całego rządu. Plotki na ten temat wywołują popłoch w bardzo licznych szeregach ministrów. Im gorszy wynik KO i całej rządzącej koalicji w wyborach do Parlamentu Europejskiego tym bardziej radykalne mogą być ruchy szefa rządu.
Ponad cztery miesiące czekają pielęgniarki i położne na uchwalenie przez Sejm projektu ustawy, która wprowadzi bardziej sprawiedliwe zasady wynagradzania w ich zawodzie. Zirytowane ciągnącymi się pracami, napisały list do premiera. – Piszemy o tym, że czujemy się zlekceważone i oszukane – tłumaczy Krystyna Ptok, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej oraz szefowa związku pielęgniarek.
Aktualne zasady dotyczące płac opierają się na ustawie z 2017 r. i są – zdaniem pielęgniarek – niesprawiedliwe, gdyż dyskryminują osoby, które skończyły kiedyś licea pielęgniarskie i mają wieloletnie doświadczenie w pracy. Z kolei najwyższe zarobki otrzymują pielęgniarki po studiach, także niedoświadczone. – Obowiązująca ustawa skonfliktowała nas z pracodawcami. W sądach jest wiele pozwów od osób, które czują się pokrzywdzone. Zdarza się, że na podobnym stanowisku jedna osoba zarabia 5, a druga 7 tys. zł – tłumaczy Krystyna Ptok, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowy Pielęgniarek i Położnych.
Złożony w Sejmie projekt ustawy przewiduje bardziej sprawiedliwe sposoby wynagradzania pielęgniarek, bo przy wycenie pracownika uwzględnia poza wykształceniem, doświadczenie. Mija jednak 128 dni od pierwszego czytania projektu i 65 dni od powołania podkomisji zdrowia, która miała pracować w trybie nadzwyczajnym. Pielęgniarki obawiają się, że ustawa nie zostanie uchwalona, dlatego Krystyna Ptok napisała list do premiera Tuska. – Piszemy o tym, że czujemy się zlekceważone i oszukane – tłumaczy Krystyna Ptok.
Czy list przyspieszy sprawę? Zobaczmy. Kolejne posiedzenie podkomisji zaplanowano na czwartek.