Śmierć przyszła niczym złodziej
Pogrzeb ofiar rodzinnej zbrodni w Spytkowicach
Śmierć czyha, by porwać swoje ofiary niczym złodziej. Zawsze przychodzi nie w porę, pozostawia po sobie złość, smutek i żal – mówił ksiądz podczas pogrzebu dwóch tragicznie zmarłych mieszkanek Spytkowic, wsi pod Wadowicami (woj. małopolskiej). Ich zabójca czeka na ekstradycję w niemieckim areszcie.
To jedna z bardziej makabr yc znych zbrodni w ostatnich latach. Mirosław M. (54 l.) siekierą zmasakrował własną matkę i siostrę, po czym rzucił się do ucieczki. Zatrzymano go dopiero w Niemczech.
Zakrwawione ciała miejscowej bibliotekarki i jej mamy policjanci odkryli 3 kwietnia po informacji z miejscowej szkoły, że młodsza z kobiet nie przyszła do pracy i nie odbiera telefonu. Jak się okazało, kobiety zostały zmasakrowane siekierą, otrzymując liczne uderzenia w potylicę. Ich ciała leżały na podłodze kuchni.
Według śledczych, sprawcą obu zabójstw był 54-letni Mirosław M., syn Stanisławy i brat Elżbiety. Zdaniem policji mógł uciec za zachodnią
granicę. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Przełom nastąpił 7 kwietnia. W chwili zatrzymania 54-latek spał w samochodzie na parkingu przy autostradzie w Niemczech. W zatrzymaniu podejrzanego pomógł system monitorowania dróg. Mirosław M. oczekuje teraz na ekstradycję do Polski.
W Spytkowicach odbył się pogrzeb Stanisławy M. i Elżbiety. Spoczęły w jednym grobie. – Wiadomość o ich śmierci spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Na początku było niedowierzanie, że coś takiego mogło się wydarzyć. Potem trzeba było się z tym zmierzyć – żegnał kobiety kapłan podczas mszy żałobnej.