Laura Łącz w szczerej rozmowie z „Super Expressem”: Nażyczenie zagrałam prostytutkę
Gwiazda „Klanu” Laura Łącz (69 l.) na swoim koncie wiele ról w filmowych i teatralnych. W jej życiu nie ma dnia, by się nudziła. Aktorka od lat z powodzeniem prowadzi agencję artystyczną i organizuje eventy. Ponadto jeździ po Polsce ze swoimi spektaklami oraz recitalami. Choć wciąż jest w świetnej formie, ostatnio syn Andrzej Chamiec (34 l.) wyręcza ją za kierownicą.
Super Express: Jest pani nie tylko wszechstronną artystką, ale i bizneswoman oraz ambasadorką strojów Niny Basco, z którą macie również relacje koleżeńskie. Czy trudno jest łączyć przyjaźń z biznesem?
Laura Łącz: – Szalenie trudno, ponieważ jestem osobą skrajnie nietowarzyską. Za dużo mam pracy i aktywności, żeby mieć czas na życie towarzyskie. Od czasu do czasu wyrwę się na jakiś event, gdzie spotykam się z koleżankami z branży, ale to również traktuję w charakterze spraw zawodowych.
Jeździ pani dużo po Polsce ze spektaklami, recitalami, a także, jako konferansjerka. Z pewnością na takie wyjazdy musi pani mieć przygotowane mnóstwo ubrań. Czy pakowanie spędza pani sen z powiek?
– Nie mam problemu z pakowaniem się. Występuję na estradzie już kilkadziesiąt lat, więc wszystko mam już nieźle opanowane. Mam ogromną garderobę. Przez lata nazbierało się wiele strojów. Wszystkie suknie są mi potrzebne, bo tych występów naprawdę jest sporo, a że utrzymuję wagę w centymetrach i kilogramach od czasów szkoły teatralnej niezmienną, to szafy mam pełne sukien i mam, w czym wybierać. Dodam, że zawdzięczam to dobrym genom. Nie stosuję żadnej diety, nie chodzę na siłownię, ani na basen, nie gimnastykuję się. Mało tego odżywiam się głównie słodyczami i wciąż mam rozmiar S. Po prostu nie mam skłonności do tycia (uśmiech).
Koleżanki pani zazdroszczą?
– Niektóre pewnie i tak, choć na ogół mam dobre kontakty z koleżankami i z żadną nigdy nie miałam konfliktów.
Do niedawna na występy jeździła pani sama, ale podobno ostatnio syn został pani kierowcą. Jak się sprawdza w tej roli?
– Mam z nim wielką wygodę. Jeśli Andrzej ma akurat czas, to chętnie mnie wiezie. Jakie ma wady i zalety, takie ma, ale kierowcą jest znakomitym. Bardzo lubi jeździć, a ostatnio ma trochę więcej czasu, więc jeździ ze mną w trasy. Niestety nie mogę mieć go na zawsze pod tym względem. Nadal często jeżdżę sama, choć nie ukrywam, że długie trasy czasem bywają męczące, więc jak tylko mogę to korzystam z uprzejmości syna.
Czy dostaje pani czasem mandaty?
– Niestety się zdarzają. Mnie rzadko, ale jednak. Synowi głównie za przekroczenie prędkości i niewłaściwe parkowanie.
Gdy zatrzymuje panią policja, to nie ma taryfy ulgowej? Pewnie czasem się trafi jakiś fan wśród mundurowych?
– Różnie bywa (uśmiech). Na szczęście seriale takie jak „07 zgłoś się” z moim udziałem są często powtarzane, więc policjanci zazwyczaj mnie kojarzą. To był ten najlepszy odcinek „Hieny” z Piotrem Fronczewskim, Szapołowską, Kamińską, Sałacką, Pacułą i ze mną jako morderczynią, złodziejką i prostytutką. Dodam, że sama sobie tę rolę wybrałam. To był jedyny raz w życiu, kiedy producent i reżyser przysłali mi scenariusze kilku odcinków i miałam szansę wybrać sobie rolę. Wybrałam taką, bo wiedziałam, że poza tym przypadkiem nikt mnie nigdy w takiej roli nie obsadzi. Zawsze grałam same liryczne panienki.
Zatem to był dobry wybór.
– Mam same piękne wspomnienia związane z tymi nagraniami. Kręciliśmy na Mazurach. To był początek mojego romansu z Krzysztofem Chamcem. Pojechaliśmy tam pierwszy raz razem. Ponieważ wieloletni operator „07 zgłoś się”
– Wiesiek Rutowicz – był jego bliskim przyjacielem, więc po kryjomu nas tam zaprosił. Tak, więc policjanci wtedy pamiętali moją rolę i mnie z tego serialu i słynną scenę, kiedy policjant mówi do mojej bohaterki „Rewizja”, a ja odpowiadam: „Jaka telewizja?” (śmiech).
Pani syn Andrzej wyłamał się z rodzinnej tradycji i nie został aktorem, ale prawnikiem. Czy ta jego umiejętność przydaje się, np. przy podpisywaniu umów?
– Tak, Andrzej często jest doradcą prawnym w mojej agencji i wykorzystuję go jak mogę, nie tylko jako kierowcę (uśmiech).
Rozmawiała Martyna Rokita