Serce mówiło zostań rozum kazał odejść
Paweł Bochniewicz o dylematach związanych z przejściem z Górnika do Heerenveen:
Paweł Bochniewicz (24 l.) zamienił Górnik Zabrze na Heerenveen. Reprezentant Polski pomógł ograć Willem II 2:0, zdobywając drugiego gola. Holendrzy zapłacili za środkowego obrońcę 1,4 mln euro, choć część tych środków trafiła do Udinese, gdzie wcześniej grał „Bochen”.
„Super Express”: – Pierwszy mecz, wygrana i ładny gol głową. Wiedziałeś, że debiut nastąpi tak szybko? Paweł Bochniewicz: – Wydawało mi się, że może nastąpić trochę później. Planowałem po zgrupowaniu kadry pozamykać sprawy w Zabrzu i ruszyć do Holandii. Ale dostałem sygnał, żeby najpierw przyjechać, zagrać, a potem wrócić na chwilę do Polski. Zadebiutowałem po ledwie dwóch treningach z Heerenveen.
– Nowy klub, język, system gry. Nie gra się chyba łatwo w takiej sytuacji?
– W Holandii wszyscy mówią po angielsku. Pani w sklepie, dyrektorzy, piłkarze. To mi pomogło. Natomiast imion kolegów z drużyny uczyłem się ze… strony transfermarkt. Starałem się je też poznać w trakcie pierwszych zajęć, ale to za krótki czas. Utrwalałem więc z internetu.
– A twoja bramka wynikała z przećwiczonych wariantów, czy to było spontaniczne pójście do przodu? – To był przećwiczony element. Na treningu przed meczem strzeliłem podobnego gola.
– Ciężko było opuścić Górnik? Zaryzykuję tezę: serce bolało, ale rozum mówił, że trzeba iść dalej...
– Dokładnie! Gdyby tylko serce decydowało, to mógłbym grać w Górniku do końca kariery. Ale chodzi o to, żeby się rozwijać.
– Heerenveen przystankiem?
– Chcę oddać klubowi całe umiejętności. Liga holenderska jest najlepiej skautowana na świecie, a większość piłkarzy nie uważa jej za miejsce docelowe. W pewnym momencie pojawiają się oferty nie do odrzucenia i dla piłkarzy, i dla holenderskich jest klubów. A czy tak będzie ze mną? Zobaczymy.
– Byłeś ostatnio na kadrze, ale nie zagrałeś ani minuty. Co wyciągnąłeś dla siebie z tego pobytu?
– Byłem tam po raz pierwszy, nie przyjechałem wygryźć ze składu Kamila Glika. Dla mnie założenie tej koszulki, choćby tylko na ławkę, było czymś niezwykle przyjemnym.
Przyszłość Arkadiusza Milika (26 l.) nadal jest niejasna. Polakowi najbliżej jest do AS Roma, a jego obecny klub chce zarobić na nim jak najwięcej. Dlatego Napoli planuje wycenić gole Polaka zdobywane w nowym zespole.
Saga transferowa dotycząca Milika trwa już od wielu tygodni. Reprezentantem Polski miały być zainteresowane najmocniejsze kluby w Europie jak Tottenham, Juventus czy Atletico Madryt. Według najnowszych doniesień włoskich mediów Milikowi najbliżej jest do AS Roma. Napoli ma zainkasować za napastnika 18 milionów euro plus bonusy. Jednym z tych bonusów ma być milion euro za każde dziesięć zdobytych bramek przez Milika dla Giallorossich. To z kolei oznacza, że każda bramka warta byłaby 100 tys. euro (450 tys. zł). Napoli mogłoby zarobić na tym maksymalnie 4 mln euro. Dla Azzurrich to ostatni moment, aby zarobić na Polaku jakiekolwiek pieniądze, bo napastnik za pół roku będzie mógł opuścić Napoli całkowicie za darmo, ze względu na kończący się kontrakt w czerwcu 2021 roku.