Lepiej mieć Ziobrę wewnątrz niż na zewnątrz
Ryszard Czarnecki w „Expressie Biedrzyckiej”:
„Super Express”: – Piłka – jak twierdzi rzeczniczka PIS – jest po stronie Solidarnej Polski. Będzie gol?
Ryszard Czarnecki: – Tak. Można powiedzieć, że jesteśmy w trakcie asysty, czyli tego momentu tuż przed golem. Jestem przekonany, że ten mecz wkrótce się zakończy (…), tu jest jak z małżeństwem, pewne przesilenie musi nastąpić: wte albo wewte. Rozwód, najlepiej grzeczny i łagodny, albo nowa formuła pożycia. Zdecydowanie idziemy w tę drugą stronę. Trzy koalicyjne partie nie będą wynosiły różnic zdań na zewnątrz. Choć oczywiście one są. Premier Gowin – który być może do rządu powróci i myślę, że dobrze by było, gdyby powrócił jako wicepremier, bo to by koalicję wzmacniało – będzie trochę bardziej centrowy niż PIS, a Solidarna Polska będzie bardziej na prawo. To się nie zmieni. Ale chodzi o to, żeby ta orkiestra grała razem, nawet jeśli to będą czasem różne melodie.
– Wygląda na to, że teraz to będzie bardziej małżeństwo z rozsądku niż z miłości.
– Mówi się, że małżeństwa z rozsądku trwają najdłużej. Polityka to jest obszar, gdzie nie uczucia powinny dominować, tylko rozsądek. Tak, my jesteśmy wzajemnie sobie potrzebni. Chcemy rządzić dobrze, efektywnie i bez kłótni. Stąd to przesilenie, które według mnie było konieczne. – Między wami a Solidarną Polską padło mnóstwo mocnych i emocjonalnych słów, nie obawia się pan, że koalicja będzie teraz trwać od kryzysu do kryzysu? To ma sens? – Uważam, że ma. Czasem w takiej szczerej rozmowie trzeba sobie powiedzieć wszystko, co boli, denerwuje, wkurza, drażni i leży na wątrobie.
Wtedy atmosfera może się oczyścić. Przyznaję, że było to robione publicznie, ale ludzie wiedzą, że różne takie wypowiedzi są elementem negocjacji, tworzenia pewnej presji.
– Nadal są jeszcze jakieś palące kwestie do wyjaśnienia?
– Został uczyniony duży krok naprzód, jest nadzieja na dobry finał, podpiszemy nową umowę koalicyjną, także ws. rekonstrukcji rządu i zmian personalnych. To kwestia parudziesięciu godzin, żeby dopiąć wszystko do końca. – Jest pan wśród tych, którzy uważają, że byłoby najlepiej, aby na czele rządu stanął Jarosław Kaczyński?
– Widzę w tym logikę. Prezes podejmuje strategiczne decyzje. Jeśli wszyscy trzej liderzy znajdą się w rządzie, to rząd będzie wzmocniony, będzie miał zdecydowanie większy autorytet (…), prezes Kaczyński byłby świetnym premierem. Choć mogę sobie wyobrazić sytuację, w której premierem pozostanie Mateusz Morawiecki, a Jarosław Kaczyński będzie w rządzie odgrywał rolę kluczową.
– Czyli będzie wicepremierem i nadzorcą trzech ministerstw, w tym sprawiedliwości? – To się okaże. Ale wicepremier bez teki to nie jest dobre rozwiązanie. On powinien mieć konkretne kompetencje i realny wpływ. Jeśli już prezes wejdzie do rządu, to z bardzo silną formalną pozycją. – Spodziewał się pan, że Zbigniew Ziobro tak ostro zagra?
– (…) przenoszenie sporów na zewnątrz przez kogokolwiek jest złe. Parę miesięcy temu nie mniejszy numer wyciął Jarosław Gowin z terminem wyborów prezydenckich (…), w interesie Zbigniewa Ziobry jest to, żeby zachowywać się w sposób koncyliacyjny, a w naszym interesie jest to, żeby Ziobro był na pokładzie rządowego okrętu. Lepiej jest go mieć wewnątrz niż na zewnątrz. Nawet jeśli padły złe słowa i były zachowania, które można oceniać krytycznie.