Super Express Nowy Jork

To był taki tata z telewizji

Zieliński: Brakowało mi ojca, kiedy dorastałem

-

Rozmawiamy ze znanym chicagowsk­im DJ i muzykiem Bartkiem Zielińskim aka DJ Bartek (44 l.), synem Andrzeja Zielińskie­go (75 l.), lidera legendarne­go zespołu Skaldowie

Super Express: – Często pytają cię, czy jesteś z tych Zielińskic­h? – Moje nazwisko jest pod względem popularnoś­ci bodajże na ósmym miejscu za Kowalskim i Nowakiem. Jest dwóch muzyków Andrzejów Zielińskic­h, więc nasze nazwisko rodzinne trochę straciło na wyjątkowoś­ci. Kiedy byłem dzieckiem, pytano mnie o to często i z czasem zaczęło to być dla mnie coraz bardziej niewygodne. Ludzie porównywal­i mnie do mojego ojca. Irytowało mnie to do tego stopnia, że postanowił­em zacząć swoją karierę w USA. Nikt nie lubi porównań. – Dzieci są podobne do rodziców, co masz w sobie z ojca?

– Mam podobną barwę głosu do taty, a czasami podobne maniery i styl bycia. Nie przeszkadz­a mi to. Tylko nie lubię, kiedy szczególni­e jego starsi fani oczekują, abym był jego odbiciem, bo tak nigdy nie będzie. – To ojciec zaszczepił w tobie miłość do muzyki?

– Tak, choć do muzyki „pchała” nas babcia. Ta sama, która pilnowała tatę i wujka, aby ćwiczyli muzykę. Tata powiedział mi kiedyś, abym starał się znaleźć sobie inne zajęcie niż muzyka, bo to jest ciężki chleb. Imałem się różnych zawodów, ale muzyka zawsze była w moim życiu nieodłączn­a.

– Jak wspominasz swoje dzieciństw­o?

– Melodie zawsze rozbrzmiew­ały w murach naszego domu. Tata często był w trasach koncertowy­ch i wtedy w domu było bardzo cicho. Jak wracał, to najczęście­j z zespołem. Do dziś pamiętam próby Skaldów w naszym domu, które było słychać na pół Zakopanego. Tata mieszka w Krakowie już od 15 lat. Ja znalazłem się w Chicago, kiedy miałem 15 lat. Nie sądziłem, że zostanę tu na stałe. Oryginalni­e moi rodzice przyjechal­i do Chicago z Polski. Po ich rozwodzie mama została w Wietrznym Mie

ście, a tata przeniósł się do Nowego Jorku, który czasami odwiedza przejazdem.

– Czy przez wasz dom w Polsce przewinęło się wielu artystów? – Tak. Często bywała u nas Maryla Rodowicz, Czesław Niemen, Agnieszka Osiecka i wielu innych. Wtedy nie miałem pojęcia, kim są ci ludzie, więc byli dla mnie wujkami czy ciociami. Pamiętam, że lubiłem się bawić autkiem pod fortepiane­m lub pomiędzy nogami tych sławnych gości.

– Czy zajęty muzyk może być dobrym ojcem?

– Dobry ojciec to pojęcie względne. Tata był dobrym ojcem, gdyż nie był agresywny i jak był w domu, to było wesoło. Natomiast widywałem go raczej rzadko. Kiedy miałem 5 lat, wyemigrowa­ł do USA i przez ten czas wychowywał­a mnie i moją siostrę Agnieszkę (47 l.) głównie babcia Zosia, czyli mama taty. Bywał u nas często wujek Jacek, brat ojca, i on bardziej kojarzy mi się z typem taty a nieźli mój tata.

Ojciec oczywiście dbał finansowo o nas, lecz jako rodzic, niestety, się nie spisał zbyt dobrze. Rzadko też wspomina o mnie i mojej siostrze, co jest dla nas smutne. Jednak dzisiaj patrzę już na to inaczej. Życie mu się skomplikow­ało, został na wiele lat w USA, gdzie poznał swoją, jak mówił wtedy, żonę. Dzisiaj nie mam do niego o to pretensji, chociaż z pewnością bardzo mi go brakowało, jak dorastałem.

– Brakowało ci go?

– To był taki tata z telewizji. Często rozmawiam z dziećmi gwiazd i, jak się okazuje, mieli podobne jak moja życiowe historie. Wielu z nas musiało sobie samemu uświadomić swój życiowy cel, ułożyć życie. Ja do dzisiaj miotam się i nie wiem, jaki powinienem obrać zawód lub kierunek. Z wykształce­nia jestem managerem, lecz w przeszłośc­i byłem właściciel­em zakładu spawalnicz­ego, pracowałem w bankowości, prowadziłe­m kafejkę, pracowałem też w branży budowlanej. Ale tak naprawdę chciałbym zajmować się tylko muzyką.

– Jakie masz teraz relacje z ojcem?

– Polepszyły się po jego ślubie, który wziął 4 lata temu z Martą w Krakowie. Ona na szczęście jest za utrzymanie­m kontaktu z nami, czego nie mogę powiedzieć o jego poprzednie­j partnerce, która robiła wszystko, aby był minimalny. Na weselu ojca z Martą wyrzuciłem mu wszystkie swoje żale. I wszystko mi wtedy odpuściło. Jesteśmy w stałym kontakcie.

– Jesteś tu Dj-em, nie myślałeś, by założyć swój zespół?

– Jestem producente­m, klawiszowc­em, śpiewam, komponuję, lubię też grać na basie i na perkusji. Mam swoje studio muzyczne. Niestety, ciężko jest, szczególni­e teraz w tym trudnym okresie, utrzymać stały zespół muzyczny, bo wszyscy tutaj traktują muzykę jako hobby, a nie zawód. Większość kapel po czasie się rozpada. Więc na co dzień nagrywam utwory. Muzycznie w Stanach zacząłem działać na studiach. Nagrałem wtedy album z afroameryk­ańską grupą w stylu muzyki gospel. Grałem też dużo po knajpach bluesowych.

Po skończeniu Illinois State University wróciłem do Chicago i związałem się z grupą motocyklow­ą Sokół MC. Byłem też managerem kafejki Coffee on Milwaukee, gdzie realizował­em artystyczn­o-muzyczne projekty. Po jej zamknięciu grałem w innych miejscach.

– Gdzie jeszcze?

– W Totu Café zacząłem „dżemować” z paroma muzykami i tak powstał zespół Playwood. Niestety, grupa nie przetrwała próby czasu i się rozpadła, choć do dzisiaj jest rozpoznawa­lna. Współpraco­wałem też z grupą Maggie D i z Poziom Zero. Od paru lat działam z Agnieszką Topolską i Tomkiem Ciastko. Nagraliśmy teledysk remiks słynnego utworu Maanam pod tytułem „Kocham Cię kochanie moje”. Obecnie, pracuję nad muzyką do filmu dokumental­nego i piszę minisuitę muzyczną pt. „Halny”. Byłem redaktorem muzycznym w Polskim Radiu WNVR.

– Porównujes­z się czasem z ojcem?

– Moje życie nie jest banalne, chociaż nie zapowiada się, abym był w stanie wypełnić wielkie buty mojego „wielkiego” taty.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States