To nie kryzys. To wojna!
Wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej Jarosław Biliński:
„Super Express”: – Jacek Sasin zarzuca części personelu medycznego brak zaangażowania. Co pan na to?
Jarosław Biliński: – Nie wiem, czy bardziej rezonuje we mnie smutek, czy rozgoryczenie. Pracujemy, pocimy się, walczymy. I właściwie walczymy z systemem. Bo to, że walczymy o zdrowie chorych, to jest normalne. A my walczymy z chaosem i słyszymy, że za mało się angażujemy. Albo że trzeba nas zmuszać do cięższej pracy (…). Zastanawiam się, do kogo te słowa są skierowane, bo 99,9 proc. lekarzy pracuje po godzinach z pacjentami z COVID, wręcz sami organizują sobie pracę. Kłócimy się na odprawach, kto ma skleić pleksę sekretarkom, bo wiemy, że nie możemy liczyć na żadną pomoc z góry. Wytyczne zmieniają się o północy – dyrektorzy i ordynatorzy nie mają łatwego zadania, żeby się do nich dopasowywać. Więc ja widzę w środowisku wściekłość na człowieka, który skierował takie słowa do ludzi, którzy są bohaterami. Moi koledzy codziennie się poświęcają, co dzień walczą i mierzą się z wyzwaniami, które stawia przed nimi głupia, bezmyślna polityka osób, które kompletnie się na tym nie znają lub próbują malować trawę na zielono.
– Polityka rządu ws. koronawirusa jest głupia i bezmyślna?
– Przytoczę słowa, które mną wstrząsnęły. Kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii jednego z największych warszawskich szpitali napisał, że w całym kraju nie ma już dawno miejsc dla chorych z COVID, a podawane statystyki są fikcją. Że liczba respiratorów nie ma znaczenia, bo liczy się liczba stanowisk intensywnej terapii i personelu zdolnego do leczenia najciężej chorych. Pisze, że te stanowiska się skończyły, że tydzień temu w szpitalu MSW do miejsc respiratorowych była kolejka 12 chorych z COVID. W piątek dostał pismo od ministra zdrowia, że od czwartku ma w szpitalu uruchomić 38 miejsc Covid-owych. Gdzie ma ewakuować chorych, którzy w tej chwili zajmują te miejsca?! Minister nie powiedział. Nie mógł, bo miejsc po prostu już nie ma (…). Zarządzenia są fikcją tworzoną po to, żeby zrobić konferencję prasową i zmazać ze swoich rąk krew ludzi, którzy na naszych oczach umierają i będą umierać z powodu braku pomocy (…).
– Z czego to wynika? Ministerstwo Zdrowia nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji czy celowo kłamie?
– Politycy władzy mają opanowywać sytuację, mówić spokojnym tonem. Mieliśmy ministra Szumowskiego, teraz Niedzielskiego, premiera… Oni mówią spokojnym głosem. Kto chce, ten uwierzy. Dopóki się nie zetknie z problemem, gdzie będzie musiał czekać w kolejce po wymaz sześć godzin. To ma na celu zasianie propagandowego spokoju. Wszyscy zdają sobie sprawę, że służba zdrowia jest niedofinansowana od 30 lat (…), jesteśmy w sytuacji wojny. To już nie jest kryzys, to jest wojna, na którą wysyła się lekarzy i personel z kijami i patykami na czołgi. I próbuje się im wmówić, że mają być mięsem armatnim. – Co jest wam dzisiaj potrzebne?
– Potrzebujemy przede wszystkim jasnych zasad i wytycznych. Gdzie my przespaliśmy pół roku od wiosny?! Dlaczego przez całe wakacje nie powstała strategia – co będzie, jeśli będzie tysiąc i 10 tys. zakażeń?
– Rząd zapewnia, że nic nie zostało przespane, że wszystko jest pod kontrolą, że powstają szpitale koordynujące.
– Proszę zobaczyć, jak wygląda przekształcanie szpitali w zakaźne. Pręty przyklejane do słupów i wieszane na nich szmaty i prześcieradła oklejane folią. W jednym ze szpitali zrobiono dziurę w krześle i podstawiono wiadro, bo nie było węzła sanitarnego. To jest przygotowanie kraju do epidemii w XXI w. Kryzys, który był w ochronie zdrowia, teraz jest po prostu wojną. Nie jesteśmy na nią przygotowani. – Czy w tej sytuacji lockdown byłby jakimś rozwiązaniem?
– Z medycznego punktu widzenia lockdown jest konieczny, przy tej liczbie zakażeń i tempie ich wzrostu pozwoli uchronić większość osób przed zgonem czy poważnymi skutkami.
– Rząd mówi, że nie ma takiej opcji.
– Ja o tym wiem. Nie ma takiej opcji przede wszystkim gospodarczej. Ale po tym chaosie ludzie nie wiedzą, co mają robić. Słyszeli, że wirusa nie ma, że jest w odwrocie, że nie należy się go bać… Są zamówienia na 90 tys. testów, robi się ich trzy razy mniej. I jeszcze raz proszę: testujmy raz w tygodniu personel medyczny. – Brak tych testów to kwestia braku organizacji czy pieniędzy?
– Jednego i drugiego. Ale przede wszystkim chodzi o to, żeby pokazać, że jest mało zakażeń. Bo cały czas słyszę, że mamy najmniejszą w całej Europie. Problem w tym, że robimy praktycznie najmniej testów na świecie (...).
– Czeka nas scenariusz Lombardii?
– Boję się tego. Modele matematyczne nie kłamią i niestety grozi nam schemat włoski. Bardzo się tego boję. Bo już wiemy, że dla wszystkich chorych nie ma miejsc.