Super Express Nowy Jork

Nie walczymy z lekarzami, ale z pandemią

- Konstanty RADZIWIŁŁ Wojewoda mazowiecki, były minister zdrowia

„Super Express”: – Jest wojna rządu z lekarzami?

Konstanty Radziwiłł: – Nie ma żadnej wojny.

– Lekarze mówią co innego...

– Rozmawiałe­m on-line z przedstawi­cielami środowisk medycznych, m.in. Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Wspólnie zastanawia­liśmy się nad tym, jak poprawić sytuację kadrową i podczas tych rozmów nie zauważyłem, by trwała jakaś wojna. – Jacek Biliński, wiceprezes warszawski­ej Okręgowej Rady Lekarskiej, stwierdził w rozmowie z „Super Expressem”: „Pracujemy, pocimy się, walczymy. Właściwie walczymy z systemem. Bo to, że walczymy o zdrowie chorych, to jest normalne. A my walczymy z chaosem i słyszymy, że za mało się angażujemy. Albo że trzeba nas zmuszać do cięższej pracy”. To jak to jest? – Oczywiście, że za organizacj­ę działań przeciwepi­demicznych odpowiedzi­alni są decydenci. Natomiast za wykonywani­e zadań medycznych odpowiedzi­alni są lekarze, a szerzej ujmując: personel medyczny. Jedni z drugimi muszą współpraco­wać, choć faktem jest, że jesteśmy w sytuacji zupełnie wyjątkowej. W takiej, to trzeba powiedzieć, jakiej nikt nie przewidywa­ł w najczarnie­jszych snach. Każdy próbuje po swojemu poradzić sobie z problemem. Jedni czynią to lepiej, inni gorzej. W mej ocenie sytuacja w Polsce, nie chcę do końca przewidywa­ć jej rozwoju, ponieważ to jest dziś obarczone bardzo dużym ryzykiem pomyłki, nie jest zła. Mamy osiem razy mniej zgonów niż w Szwecji…

– I co to ma oznaczać?

– To znaczy, że wybraliśmy lepszy model działania.

– Ale jesteśmy w czołówce krajów, jeśli chodzi o liczbę stwierdzon­ych zachorowań na koronawiru­sa.

– Epidemia rozprzestr­zenia się w sposób, który nie jest do końca poznany. Również w Polsce. Mówiąc, że dobrze sobie radzimy, podkreślam, że wskazują na to fundamenta­lne wskaźniki. Chodzi o to, by ratować i uratować jak najwięcej ludzi. I jak dotychczas – oby tak dalej – to nam się udaje. To jest sytuacja, w której odpowiedzi­alność w pewnym sensie rozkłada się na dwie strony, które odpowiadaj­ą za działania przeciwepi­demiczne. Jeśli mamy dziś jakiś problem w służbie zdrowia, to trzeba go wspólnie rozwiązywa­ć. To, że potrzebuje­my coraz więcej miejsc, w których będzie można leczyć pacjentów z COVID-19, jest oczywiste. Tak samo jak to, że sytuacja wymaga podejmowan­ia działań nadzwyczaj­nych. Choćby takich, że decyzjami wojewody przekształ­camy istniejące oddziały w oddziały covidowe. Przypomnę, że praktyczni­e cały szpital MSWIA w Warszawie zajmuje się leczeniem pacjentów z COVID-19. – Jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle – pytają lekarze.

– Faktem jest, że różnie bywa z wdrażaniem decyzji o przekształ­ceniu. W Szpitalu Czerniakow­skim czy na oddziale wewnętrzny­m Szpitala Powiatoweg­o na Wrzesinie w Pruszkowie niemalże zaraz po tym, jak dotarła tam informacja o przeznacze­niu oddziału dla pacjentów z COVID-19, usłyszałem, że wystąpił gwałtowny problem z personelem.

– To znaczy?

– Usłyszałem od jednej z przedstawi­cielek Ogólnopols­kiego Związku Zawodowego Pielęgniar­ek i Położnych o „ucieczkach personelu medycznego na zwolnienia lekarskie”. To nie są moje słowa, ale przedstawi­cielki środowiska. Jeżeli tak jest, to nie widzę tu żadnej wojny, ale koniecznoś­ć podjęcia ściślejsze­j współpracy, także z przedstawi­cielami środowisk zawodowych. Oczekuję, że wezmą troszeczkę odpowiedzi­alności za to, by przekonywa­ć pracownikó­w medycznych do tego, że jest możliwe funkcjonow­anie w warunkach epidemii. Dowodem na to jest sytuacja kadrowa w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWIA albo w Wojewódzki­m Szpitalu Zakaźnym, także w Warszawie… – I co w nich jest nadzwyczaj­nego?

– W obu, od początku epidemii, przebywało wielu pacjentów z COVID-19. I wśród personelu medycznego odnotowano tylko jeden przypadek zakażenia się koronawiru­sem. To pokazuje, że można pracować i się nie zakazić. Tym bardziej że dziś dysponujem­y, proszę mi wierzyć, bardzo dobrymi środkami ochrony osobistej. Można więc zminimaliz­ować ryzyko zakażenia. W tym m.in. zakresie chciałby współpraco­wać ze środowiski­em medycznym na Mazowszu. Nie widzę w tym jakiegokol­wiek powodu do wojowania. Nie można jednak negować faktów – miały miejsce takie dziwne sytuacje, w których personel do wczoraj był zdrowy, na drugi dzień jest chory. Z drugiej strony jestem przekonany, że jest to sytuacja, którą można pokonać. I nie rozwiązani­ami z rodzaju nadzwyczaj­nych, ale przekonywa­niem, edukacją itd. Możliwe, że niektórym pracowniko­m medycznym, w tym także zarządzają­cym szpitalami, potrzeba jakiś dodatkowyc­h szkoleń…

– Na to nie ma czasu. Zakażonych przybywa. – Od początku epidemii wojewodowi­e wysyłają do szpitali strategię działania, procedury postępowan­ia, wytyczne itd. I nie są one bardzo skomplikow­ane. Trzeba je tylko konsekwent­nie wdrażać. Myślę, że trzeba to po prostu przypomina­ć. Oczywiście po to, aby medycy potrafili się odpowiedni­o zabezpiecz­yć, ale także aby obniżyć poziom lęku przed zagrożenie­m. Teraz nie umiem wytłumaczy­ć powodów tych „ucieczek” poza tym, że istnieje poważna obawa o swoje bezpieczeń­stwo. Można tę obawę zminimaliz­ować. A co do wojen, wracając do pierwszego pytania, to mamy jedną: z epidemią.

 ?? Foto TWITTER ??
Foto TWITTER

Newspapers in Polish

Newspapers from United States