Super Express Nowy Jork

Zaraz nie będzie gdzie chować ludzi

Mamy stan wojenny w ochronie zdrowia – mówi przerażony lekarz Maciej Hamankiewi­cz

- Rozmawiała KAMILA BIEDRZYCKA

Maciej Hamankiewi­cz

kie miejsca są już zajęte przez chorych na COVID-19. Trudno powiedzieć, że to jest normalna sytuacja. Jeśli wedrze się do moich kardiologi­cznych pacjentów COVID-19, to będę musiał przygotowa­ć wiele kart zgonów. Ci ludzie nie będą mieli szans. Ja muszę ich bronić.

– Mają być budowane szpitale polowe, ogłaszane są czerwone strefy, zawieszone zajęcia stacjonarn­e w liceach i na uczelniach wyższych. To wystarczy?

– Dlaczego obrona terytorial­na nie robi tego, do czego została powołana? Deklaracje przekształ­cenia Stadionu Narodowego? No przecież to powinno być już dawno załatwione! O tym, że jeśli puścimy dzieci do szkół, będzie gwałtowny wzrost zakażonych, wiedzieliś­my od marca! Gdzie są kontenery? Gdzie są szpitale wojskowe? Mamy teraz stan wojny w zdrowiu, więc skorzystaj­my z doświadcze­ń armii. –Konieczna jest pomoc wojska?

– Tak. Szpitale polowe powinny być otwarte w jedną dobę. Nie wiem, dlaczego do tej pory nie są otwarte. I prosta rzecz: dziś lekarze siedzą przy telefonach, zamiast zajmować się pacjentami – nie mogliby tego robić oficerowie Wojska Polskiego? Mogliby – to byłaby postać call center w każdym województw­ie. Odbieralib­y telefony, wyszukiwal­i wolne łóżka i respirator­y. Sprzęt wojskowy także powinien służyć do przewozu pacjentów. Pomoc wojska jest bezcenna. Ja od dwóch lat jestem na emeryturze, tak samo jak 27 proc. kolegów wykonujący­ch zawód lekarza. W Lombardii takich jak ja nie podłączano już do respirator­a… jestem tego świadom.

– Sądzi pan, że lekarze staną u nas przed tak dramatyczn­ym wyborem? – Już stają. W tej chwili takie decyzje już zapadają. Mając do dyspozycji określoną pulę respirator­ów, trzeba decydować, czy ten pacjent ma szanse. Mam na oddziale taką pacjentkę. Została odłączona od respirator­a, na szczęście udaje nam się ją utrzymać przy życiu. W normalnych warunkach przebywała­by na oddziale intensywne­j terapii.

– Kiedy usłyszał pan od byłego marszałka Senatu z PIS, lekarza, Stanisława Karczewski­ego, „jabłko z wieczora i nie ma doktora”, to co chciał mu pan powiedzieć?

– Zapraszam! Pan Karczewski do niedawna dyżurował, co podziwiałe­m. Więc zapraszam do nas, do szpitala św. Elżbiety w Katowicach. Jest pan potrzebny, jest pan lekarzem, niech pan się teraz nie bawi w politykę. Panie doktorze, mój przyjaciel­u, kolego, zapraszam! Jest pan niezbędny do obsady dyżurów świąteczny­ch i nocnych – tam już nie ma lekarzy, bo nie ma skąd ich wziąć! Politycy, którzy jesteście lekarzami: tym razem zakasajcie rękawy i zróbcie to, co ja. Mimo swojego wieku emerytalne­go wróciłem i będę leczyć ludzi. Nawet jeśli będzie mi to zagrażać…

Newspapers in Polish

Newspapers from United States