Nie mamy bezpiecznej większości
Jan Maria Jackowski w „Expressie Biedrzyckiej”:
„Super Express”: – Lech Kołakowski nadal grozi rozłamem w PIS. Obawia się pan utraty sejmowej większości? Jan Maria Jackowski: – Nie obawiam się takiego scenariusza w najbliższym czasie, ponieważ do tej pory mamy tylko jedno odejście, czyli posła Kołakowskiego, a spekulacje dotyczyły większej grupy. Padały nawet konkretne nazwiska. Natomiast trudno mówić o tym, jaka będzie sytuacja w przyszłości. Zwracam jednak uwagę, że poseł Kołakowski jest bliskim współpracownikiem prezesa Kaczyńskiego od kilkudziesięciu lat, który w naszym środowisku ma znaczącą pozycję. Dlatego jego odejście powinno skłonić kierownictwo PIS do wewnętrznej debaty i kultury dialogu. Trzeba się zastanowić, dlaczego to odejście nastąpiło.
– Nie mam wrażenia, żeby w kierownictwie PIS była kultura dialogu.
– Pani redaktor nie ma takiego wrażenia, a wielu posłów i senatorów nie ma takiego przekonania. Trzeba pamiętać, że po ostatnich wyborach sytuacja się zmieniła. To nie jest tak, że mamy komfort rządzenia, że mamy bezpieczną większość czy kontrolę nad Senatem. I że można zarządzać partią w taki sposób, w jaki zarządzano do tej pory. Kultura dialogu jest niezbędna, jeżeli Zjednoczona Prawica chce jeszcze przez trzy lata skutecznie rządzić.
– Co by pan doradził prezesowi?
– Lech Kołakowski prosił o spotkanie z prezesem bardzo długo i nie mógł się go doczekać. Doszło do niego dopiero, kiedy zapowiedział swoje wyjście z PIS. Nagle się okazało, że pan prezes znalazł czas. To pokazuje, że lepiej prewencyjnie rozmawiać z ludźmi i być otwartym. Kwestia dostępu do szefa jest niesłychanie ważna. I po ludzku, i z politycznego punktu widzenia.
Tworzy się szczelne otoczenie prezesa, które składa się z ludzi mających swoje personalne interesy. Nie dopuszczają ważnych w naszym obozie ludzi do prezesa, więc później tak jest, że szeregowi posłowie mówią, że prezes znajduje czas, żeby z posłanką Piekarską rozmawiać przez godzinę o zwierzętach, a dla szefów ważnych komisji tego czasu nie ma.
– Z czego to wynika?
– Sądzę, że z nawyków i przyzwyczajeń. Sposobu zarządzania środowiskiem politycznym. A zmienić nawyki – czy one są dobre, czy złe – jest bardzo trudno (…) powiem tylko, że warto prowadzić dialog i spotykać się ze swoimi współpracownikami, bo wtedy ma się większą wiedzę na temat tego, co się dzieje, a po drugie rozładowuje to potencjalne napięcia czy konflikty.
– Czy w tym kontekście obawia się pan utraty większości?
– O tyle się nie obawiam, bo sądzę, że zwycięży rozsądek. Wśród posłów i senatorów, ale przede wszystkim w kierownictwie partii.