Wirus zepsuł paradę
Nowojorczycy są zgodni – koronawirus zepsuł legendarną paradę Macy’s z okazji Święta Dziękczynienia. Z powodu epidemii nie dało się jej obejrzeć na żywo, a ci, którzy spróbowali, byli mocno rozczarowani. Znacznie lepiej wypadła w telewizji, ale dla wielu to nie to samo.
To była najgorsza parada w Święto Dziękczynienia w Nowym Jorku. Tak ocenili tegoroczne show głównie ci, którzy przyszli oglądać je na żywo. Zamiast dwuipółkilometrowej trasy gigantyczne balony i platformy przebyły raptem długość jednej przecznicy przed kultowym domem handlowym na Herald Square. Trasę szczelnie otaczały ponadto barierki ustawione przez NYPD. – Lepiej było zostać w domu i oglądać to w telewizji – mówili ci nowojorczycy, którzy pojawili się na Manhattanie.
Taki właśnie był główny zamysł. Z powodu epidemii parada odbyła się na wpół wirtualnie, a część atrakcji i występów nagrano wcześniej. Nawet nagrania przejazdu balonów – największej atrakcji parady – telewizja NBC, która transmitowała wydarzenie, wyciągnęła z archiwów. Na żywo pokazano „Gwiazdy” Macy, balon „Miłość leci do nieba” autorstwa współczesnego japońskiego artysty Yayoi Kasuyma, balon filmowego „Boss Baby” i „Czerwonego Tytana” z popularnego serialu internetowego „Ryan’s World”. Zabrakło też występów gwiazd na żywo. Dolly Parton, Darlene Love i Patti Labelle zostały nagrane wcześniej.
Wykonawców, którzy z powodu koronawirusa występowali w maskach, wyśmiewali użytkownicy Twittera. – Ci wykonawcy machający na tych platformach, jakby mieli fizyczną publiczność, są powodem, dla którego mam problemy z zaufaniem. Do kogo machacie? – zastanawiał się w tweecie Diddy Combs.
Doroczną paradę oglądało jeszcze rok temu 3,5 mln widzów.