Policja realizuje polityczne dy
„Super Express”: – Nie ma ostatnio protestów, które nie wzbudziłyby kontrowersji wokół działań policji. W weekend funkcjonariusze znów użyli gazu przeciwko posłance, choć okazała legitymację poselską. Jako człowiek, który zarządzał policją, uważa pan, że policja działa nieadekwatnie? A może po prostu wszyscy wpadliśmy w niepotrzebną histerię? Gen. Adam Rapacki: – Fundamentalny problem to samo podejście polityków rządzących do protestów. O ile w czasie pierwszych protestów w ramach Strajku Kobiet policja pracowała, by zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom tych zgromadzeń, o tyle od pewnego czasu obserwujemy zmianę taktyki. Polega ona na zniechęceniu do protestów. Działania policji zmierzające do otoczenia ich uczestników, legitymowania ich i kierowania wniosków o ukaranie do sądów ewidentnie wskazują, że takie są dyspozycje polityczne wydane policji i niestety te dyspozycje realizuje.
– Gorzej, że używa przy tym też środków przymusu bezpośredniego, zwłaszcza gazu, choć można tego uniknąć, czy zatrzymuje dziennikarzy. To w standardzie demokratycznym średnio się mieści i chyba policja powinna tego unikać. – To prawda, ale w sytuacji, kiedy już mamy zgromadzenie i policję, która ma za zadanie otoczyć czy zepchnąć gdzieś zgromadzonych, pojawiają się ogromne emocje. Zarówno po stronie protestujących, jak i funkcjonariuszy. Wtedy dochodzi do incydentów, kiedy bezsensownie używa się gazu czy pałek. A już użycie pałek teleskopowych to totalne nieporozumienie i błąd policji. Tu nerwy trzeba zachować na wodzy, bo emocje mogą szybko wymknąć się spod kontroli.
– Nie jest tak, że te nerwy powinna zachować przede wszystkim policja jako instytucja, która ma monopol na przemoc? – Absolutnie! Policja ma bardzo precyzyjnie określone sytuacje, w których może użyć środków przymusu bezpośredniego i powinna być w ich zastosowaniu bardzo powściągliwa. Oczywiście, kiedy jest bardzo bliski kontakt tłumu z policją, o użyciu pałki czy gazu decydują indywidualne oceny sytuacji. Jeżeli ktoś przepycha się z policjantem, stawia opór czy w jakiś sposób łamie przepisy prawa, tam policjant podejmuje decyzje o ich zastosowaniu. W takich sytuacjach może dojść do nadużyć ze strony funkcjonariuszy. Problem polega na tym, by to później rzetelnie policja wyjaśniła. Jeśli do nadużycia doszło, trzeba za to przeprosić i wyciągnąć konsekwencje. Widzę jednak, że policja idzie w zaparte.
– Rzeczywiście, tłumaczenia bywają dość kuriozalne. Fotoreporterka zatrzymana, bo miała naruszyć nietykalność cielesną funkcjonariusza fleszem od aparatu, czy posłanka potraktowana gazem, bo jej „zachowanie zostało odebrane jako potencjalna próba przerwania utworzonego szyku”.
– Owszem, są to tłumaczenia kuriozalne. Jak zresztą niektóre działania policji. Po co zatrzymywać starszą kobietę, która uczestniczy w proteście? Po co wizyty policji u 14-letniego chłopaka, który na Facebooku podał dalej apel o udział w zgromadzeniu? Gdzie tu przestępstwo? Moi młodsi koledzy czasami zachowują się nadgorliwie i zupełnie niepotrzebnie podejmują działania.
– Pojawiają się, co z przykrością obserwuję, określenia policji jako „tituszki Kaczyńskiego” w nawiązaniu do band