Radykalne feministki narażają nas wszystkich na śmierć
To nie jest dobry miesiąc dla polskiej demokracji – mówi polityk Prawa i Sprawiedliwości
„Super Express”: – Jak pan ocenia zachowanie policjantów podczas protestów na warszawskich ulicach?
Jarosław Sellin: – To nie jest dobry miesiąc dla polskiej demokracji. Radykalne ideologicznie feministki organizują nielegalne manifestacje na ulicach polskich miast, narażając nas wszystkich na śmierć… – ...to nie są tylko feministki, bo na ulice Polski wyszło kilkaset tysięcy osób. Feministkami nie są też chyba starsi i młodsi mężczyźni, a także bardzo młode dziewczyny, o których trudno powiedzieć, że już są zradykalizowane.
– Organizatorami tych manifestacji są radykalne feministki. To prawda, że przyłączają się do nich inni, niekoniecznie zrzeszeni w feministycznych organizacjach. Nie powie mi pani jednak, że główny postulat lansowany przez te feministki o tym, że aborcja ma być na życzenie, jest popierany przez wszystkie kobiety w Polsce. 80 proc. Polaków, w tym kobiet, go nie popiera. Także to jest mniejszość, która lansuje postulat niepopierany przez większość. Poza tym te panie nie rozumieją, czym jest demokracja, bo wypowiadają na ulicach wojnę, mówią: „to jest wojna”. Atakują fizycznie policjantów, dziennikarzy mediów publicznych i duchownych. Ze zrozumieniem demokracji jest ciężko u tych organizatorek, bo one mówią, że chcą obalić rząd kryterium ulicznym, a nie demokratycznymi wyborami. Pani Lempart dwa razy w wyborach uczestniczyła – przegrała z kretesem. I w wyborach do parlamentu, i na prezydenta Wrocławia. Postanowiła więc nadrobić te nieumiejętności polityczne kryterium ulicznym i tak zdobyć władzę.
– Zarówno Marta Lempart, jak i Klementyna Suchanow chcą aborcji na życzenie, ale ostatnio sugerowały, że na razie odsuwają ten postulat, żeby uspokoić sytuację…
– ...to nieprawda.
– Była o tym mowa na konferencji prasowej.
– To proszę zobaczyć, jak został potraktowany Schetyna, który właśnie o tym powiedział…
– ...jest politykiem, a politycy podlegają ocenie wyborców. Pytałam o agresję policji względem posłów, a pan mówi, że to policja jest atakowana przez manifestantów.
– Pani Lempart ubliża wulgarnymi słowy policjantom i pluje na nich, żąda ujawnienia nazwiska. To jest forma przemocy. Mało tego – pytała policjanta, czy ma pistolet w kontekście rozprawienia się z Jarosławem Kaczyńskim. To jest liderka tych protestów!
– Odpowie pan na pytanie dotyczące zachowania policji względem posłanki Nowackiej?
– Policja działa zgodnie i w granicach prawa. Ma trudne zadanie, bo te panie organizują protesty o charakterze niezwykle agresywnym, łącznie z atakowaniem w pierwszych tygodniach kościołów i wdzieraniem się na msze święte. Wulgarne transparenty, wulgarne okrzyki, niszczenie zabytków…
– Panie ministrze, czy mam kolejny raz powtórzyć pytanie?
– Pani Nowacka zdecydowała się wraz z innymi paniami blokować Trasę Łazienkowską. Kiedy policja zdecydowała się ją odblokować, doszło do tego przykrego incydentu. On jest teraz wyjaśniany, pani marszałek Witek, która powinna interesować się losem wszystkich posłów, też o te wyjaśnienia poprosiła. I te wyjaśnienia będą.
– Pana zdaniem funkcjonariusz policji działał zgodnie z prawem?
– To będzie wyjaśniane przez samą policję. Ale proszę pamiętać, że policjanci to są też funkcjonariusze publiczni. Tak jak posłowie. Agresja wobec nich i nieprzestrzeganie ich poleceń to jest przeszkadzanie w pracy funkcjonariusza publicznego. Poseł ma prawo do wykonywania swoich obowiązków tak, jak je rozumie i jak jest opisane w prawie. I tak samo policjant. I nikt nie ma prawa mu przeszkadzać.
– To nie jest tak, że policjant w każdej sytuacji, bez podania stopnia, nazwiska i przyczyny może mnie, pana czy naszego czytelnika wylegitymować.
– Mamy obostrzenia, które mówią, że nie można się zbierać w miejscach publicznych w więcej niż pięć osób. Te wszystkie tysięczne manifestacje dają upoważnienie policjantom do apeli o niełamanie prawa. A jeśli nie, to legitymować, spisywać i wlepiać mandaty. To jest prawo policji. – Jeśli jest do tego podstawa prawna. A przyzna pan, że do tej pory obowiązywały rozporządzenia, które nie mogą ograniczać wolności i praw obywatelskich. – Obostrzenia na podstawie specjalnych ustaw covidowych…
– …obowiązują od soboty.
– ...są także wydawane przez rząd rozporządzenia. To obowiązuje, a organizatorki protestów od miesiąca łamią prawo (…) apeluję do ich odpowiedzialności, bo wiedzą, że tego typu zgromadzenia są przyczyną rozpowszechniania się wirusa, zagrażają życiu i zdrowiu obywateli. To jest kompletna nieodpowiedzialność wobec nas wszystkich.
– Może powinni państwo w rządzie ustalić, jak jest, bo minister zdrowia mówił, że z powodu protestów nie odnotowano większej liczby zakażeń.
– Nie jesteśmy w stanie ocenić precyzyjnie, z jakiego powodu koronawirus się rozpowszechnia. Na pewno jest tak, że jeśli ludzie są w tłumie, nie trzymają wobec siebie dystansu i narażają policjantów, szturmując na nich, to są sytuacje, w których koronawirus się rozpowszechnia. Ale oczywiście nie jesteśmy w stanie ocenić, czy te manifestacje spowodowały przyrost dziennych zakażeń.
Mamy obostrzenia, które mówią, że nie można się zbierać w miejscach publicznych w więcej niż pięć osób. Te wszystkie tysięczne manifestacje dają upoważnienie policjantom do apeli o niełamanie prawa. A jeśli nie, to legitymować, spisywać i wlepiać mandaty. To jest prawo policji