Super Express Nowy Jork

WOŚ VOŚ POPULI Polexit i inne straszaki

-

OOpozycja straszy: „Kaczyński z Ziobrą zrobią polexit i wepchną nas w łapy Putina”. W tle jest brak absolutnie żadnego planu na naszą obecność w Europie. Brak po stronie anty-pis. Termin polexit pojawił się po 2015 r. Oczywiście nie wyciekł on z żadnego sejfu na Nowogrodzk­iej. Celem było (i jest nadal) przestrasz­enie raczej prounijnyc­h Polaków, że zły Kaczor chce im odebrać prawo do podróży bez paszportu. Koronnym dowodem antyeurope­jskiej zbrodni PIS miało być to, że rząd częściej niż przed 2015 r. wchodzi w zwarcie z unijnymi instytucja­mi. I co oni tam sobie o nas w tej Europie pomyślą?! – ronił łzy anty-pis.

Potem był szantaż: „albo euro, albo rubel”. Leci to tak: Polska może być albo na Zachodzie, albo na Wschodzie.

Prawda? Na Wschodzie być przecież nie chcemy, bo Rosja to zabory, kibitki, Stalin, Putin i trucie nowiczokie­m. Prawda? No to trzeba odsunąć Kaczyńskie­go od władzy, żeby temu zapobiec!

Ta argumentac­ja jest oczywiście niewiarygo­dnie naciągana i aż przykro patrzeć, jak – rozumni skądinąd – ludzie biorą ją za dobrą monetę. Popularnoś­ć tych zaklęć pokazuje jednak dwie smutne rzeczy. Pierwsza: spora część polskich elit faktycznie uważa, że w Unii możemy być jedynie biernym obserwator­em. Inni mogą wetować, bronić swoich racji i mieć inne zdanie na ważne tematy. Ale nie my. „Bo my nie jesteśmy Holandią”. Drugą smutną lekcją jest jakaś ogromna niewiara w samą Europę po stronie naszych „prawdziwyc­h Euro

pejczyków”. No bo przecież chcieliśmy być w tej Unii, ponieważ miała być inna od ZSRR. Tu partnerów miało się traktować po partnersku. A suwerennoś­ć i samostanow­ienie nie miały być tylko frazesem. Jeśli więc teraz ceną za bycie w Unii ma być koniecznoś­ć akceptacji bycia mniej równym od Holandii, to czym się u licha różni ten Zachód od Wschodu? Tylko tym, że dają fundusze spójności i dopłaty dla rolników?

Może to niestety oznaczać, że opozycja żadnego pomysłu na Unię nie ma. Poza łatwym i niepokojąc­ym: wsiadajmy do tego pociągu bez gadania, zamknijmy oczy i módlmy się, żeby nie zawiózł nas w jakieś okropne miejsce. Złośliwiec powiedział­by, że jest to typowe rozumowani­e „elit kompradors­kich”. To termin z marksistow­skich badań nad kolonializ­mem pokazujący, że zawsze jakaś część elit kraju zdominowan­ego dobrze odnajduje się w sprawowani­u (w imieniu metropolii) kurateli nad tubylcami. A może nie tyle złośliwiec, ile realista?

Newspapers in Polish

Newspapers from United States