Przebudzenie PIS
WWygląda na to, że zmierzch PIS trzeba będzie na jakiś czas odłożyć między bajki. Po znaczącym załamaniu sondażowym, które zbiegło się w czasie z masowymi protestami przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, władza odzyskuje wigor. Czemu plotki o śmierci PIS okazały się przesadzone? Cofnijmy się do 2019 r. i wyborów parlamentarnych. Tuż przed nimi ukazało się badanie, w którym zapytano, dlaczego Polacy głosują na tę, a nie inną partię. Okazało się, że większość wyborców PIS głosuje na tę formację wyłącznie dlatego, że nie znalazła w innych ugrupowaniach niczego dla siebie. Należy też pamiętać, że spadki sondażowe PIS z początku listopada, jakkolwiek dramatyczne, w zasadzie nie budowały opozycji, a zawiedzeni formacją Jarosława Kaczyńskiego zasilali szeregi „partii niezdecydowanych”, którą wskazywała nawet 1/5 badanych.
Patrząc na wracające do stabilnych 40 proc. poparcie PIS, wiele wskazuje na to, że opozycji tych niezdecydowanych nie udało się przeciągnąć na swoją stronę. Nie znaleźli w niej żadnej propozycji dla siebie i, jak można przypuszczać, kiedy już społeczne emocje nieco opadły, PIS znów jest dla nich najmniejszym złem.
Trochę trudno im się dziwić, bo opozycja – mimo ogromnego zaangażowania po stronie protestujących kobiet – nie tylko nie zaprezentowała alternatywy dla PIS, ale nie pokazała też jakiejkolwiek świeżości i rzutkości. Na niekorzyść opozycji działa też chyba to, że dziś za opozycję dla Zjednoczonej Prawicy robią koalicjanci z Solidarnej Polski. Spór Ziobro kontra reszta prawicy jest dużo barwniejszy i dużo bardziej elektryzujący niż walka opozycji z rządem i kradnie anemicznym adwersarzom PIS cały show. Trudno więc się dziwić, że nawet zmęczeni tą formacją wyborcy nie garną się do opozycji, która coraz częściej odgrywa w dramacie polskiej władzy rolę nawet nie drugo- czy trzecioplanową, ale rolę statysty, czy jak to się ładnie w żargonie teatralnym mówi: halabardnika.