Jestem obywatelem świata
I burzliwym życiorysie
Był nazywany polskim Paulem Anką, a jego interpretację „Konika na biegunach” zna kilka pokoleń Polaków. Od 1969 r. mieszka w Stanach, choć od kilku lat dzieli życie między USA a Polskę. Michał Hochman (76 l.) opowiedział nam o swojej muzycznej pasji i największym przeboju, burzliwym życiorysie oraz planach na nadchodzące święta.
„Super Express”: – Jak ważne są dla ciebie święta Bożego Narodzenia? Michał Hochman: – Okres świąteczny jest dla mnie niezwykle melancholijny i daje mi dużo do myślenia, jak ten czas szybko zwiewa kartki z kalendarza. Święta zawsze obchodziłem radośnie wśród rodziny i przyjaciół, ale niestety rodziców już nie ma na świecie, a większość moich przyjaciół mieszka w Polsce. Dobrze, że są social media, możemy się widzieć i rozmawiać ze sobą, i celebrować ten czas mimo dystansu. Mam nadzieję, że nowy rok 2021 będzie wspaniały, czego życzę z całego serca wszystkim Czytelnikom „Super Expressu” i wszystkim obywatelom świata. W moim repertuarze mam piosenkę pod tytułem „Mój Lublin”, którą napisał dla mnie Adam Abramek do słów Igora Jaszczuka, jest dla mnie niezwykle magicznym utworem, zwłaszcza w okresie świątecznym. – Jednak najbardziej znana piosenka, która kojarzy się z twoim nazwiskiem, to słynny utwór pod tytułem „Konik na biegunach”, jak doszło do jej powstania?
– Po dostaniu się na studia na Wydziale Geografii UMCS w 1962 r. byłem na studenckim obozie piosenkarskim, który prowadzili Krzysztof Komeda z Jerzym Abratowskim i Jackiem Zylberem. Ćwiczyliśmy różny repertuar, wspólnie
Muzyk z radością koncertuje w ukochanym Lublinie. Podczas jednego z występów razem z jego zespołem wystąpił Andrzej Zieliński
m.in. z Urszulą Sipińską, Zdzisławą Sośnicką i Teresą Tutinas. Nie miałem polskiego repertuaru, bo śpiewałem w języku angielskim. Najmocniej zapisała mi się w pamięci piosenka krakowskiego kabaretu Cyrulik pod tytułem „Konik na biegunach” autorstwa Jacka Dybka z muzyką do tekstu Franka Serwatki. Kiedy ją usłyszałem, zaproponowałem, że zaśpiewam ją inaczej niż kabaretowo. Zgodzili się i od tego momentu „Konik na biegunach” w moim wykonaniu niezmiennie znajduje się w czołówce polskich przebojów. Po raz pierwszy na szerszym forum zaśpiewałem tę piosenkę w „Mikrofonie dla wszystkich”, odpowiedniku dzisiejszego konkursu „Mam talent”. Zaraz po radiowym odtworzeniu tego programu słuchacze z całej Polski prosili o słowa tej piosenki, nadanie „Konika….” na antenie, o powielenie go na pocztówkach dźwiękowych i śpiewanie na koncertach. Nagraliśmy więc ten przebój w Radiu Lublin. Nagraliśmy go na żywo i bez żadnych montowań. I udało się. Bez „Konika na biegunach” nie mogła się odbyć żadna polska prywatka. W Lublinie stał się hitem słynnych bali sylwestrowych w Liceum nr 5 przy ul. Lipowej. Wszędzie, gdzie tylko to możliwe, grało się go, śpiewało i słuchało. Trzy lata później nagrałem „Konika” dla radio
wej Trójki z warszawskim zespołem Kawalerowie, co do dzisiaj jest grane w różnych rozgłośniach radiowych, a w zeszłym miesiącu w Radio Pogoda była najczęściej granym utworem. W latach 90. zainspirowałem Urszulę podczas jej pobytu w USA do nagrania „Konika”.
– Rok 2018 był dla ciebie szczególny. – Tak, podczas koncertu transmitowanego w Radio Lublin i Olsztyn w 2018 r. prezydent Lublina Krzysztof Żuk wręczył mi medal 700-lecia miasta. Nie kryłem zaskoczenia. Jestem bardzo wdzięczny, że miasto mnie w ten sposób wyróżniło. Jestem z tego dumny. Chwalę się tym, pokazuję medal w Warszawie, Nowym Jorku. Lublin jest moim ukochanym miastem z dzieciństwa. Spędziłem tam najpiękniejsze lata swego życia. Nie wiem, jak można go nie kochać. Tęsknię bardzo i często tam przyjeżdżam. Za komuny nie mogłem tego robić i miałem wtedy piękne sny o mieście, z detalami.
– Jaki jest twój najnowszy utwór? – Ma tytuł „Moja Wędrówka” do słów Andrzeja Sikorowskiego i muzyki Adama Abramka. Utwór porusza bardzo aktualny ostatnio temat emigracji i imigracji. Ludzie na całym świecie przemieszczają się w poszukiwaniu pracy, lepszych warunków życia, bezpieczeństwa, wolności czy wiedzy. To, jak reagujemy na to wielokulturowe zjawisko społeczne, określa nas jako ludzi. Nagrana w folkowym klimacie „Moja Wędrówka” jest informacją przeznaczoną głównie dla młodego pokolenia.
– Masz bogaty życiorys, którym warto się dzielić...
– Urodziłem się na Syberii w 1946 r., kiedy miałem dwa lata, wróciliśmy do Polski. Dzieciństwo i młodość spędziłem w kraju nad Wisłą. U szczytu swojej artystycznej kariery zostałem wraz z rodziną zmuszony do wyjazdu w 1968 r. Przez Wiedeń dotarłem do USA, gdzie od początku budowałem swoje życie. Mieszkam i tworzę w Nowym Jorku w zaadaptowanej kosmopolitycznej amerykańskiej kulturze. Po ukończeniu studiów magisterskich na kierunku planowania i ochrony środowiska na Uniwersytecie Pensylwanii i po zakończeniu kariery zawodowej wróciłem do swojej muzycznej pasji życiowej.
– Dzielisz swój czas między Polskę a USA?
– Tak w „Mojej Wędrówce”, mając „na walizce setki nalepek”, śpiewam, że może naszą ojczyzną jest świat. Premiera tej piosenki odbyła się na rynku w Krakowie z okazji Dnia Niepodległości
11 listopada 2019 r. z udziałem chóralnym zagranicznych studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz 6000-tysięcznej publiczności.
– Założyłeś rodzinę w USA?
– Jestem w związku z Larisską od prawie 21 lat. Pochodzi z Gliwic i przybyła do USA z rodziną tak jak my po Marcu 1968 r. Moja ówczesna dziewczyna miała do mnie przylecieć, ale jej nie dali paszportu. Lata mijały i wszystko poszło w zapomnienie. Moja aklimatyzacja w Stanach trwała przez ok. 5 lat, nie było za wesoło, żyjąc w świadomości, że nigdy nie będę mógł wrócić do swojej ojczyzny. Cieszyłem się, jak mogłem, kiedy spotykałem się w moim domu w New Jersey z artystami z Polski, którzy przyjeżdżali na występy do USA. Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy po raz pierwszy poleciałem do Polski po 16 latach, a 2 lata później koledzy zorganizowali mi parę wspomnieniowych koncertów w Lublinie pt. „Powrót do Domu”. Od tego czasu moje powroty do Polski stały się częstsze. Od 2015 r. po kupnie mieszkania w Warszawie spędzamy tam dużo czasu i wróciliśmy do Polski na „pół etatu”. Czujemy się tam doskonale, mamy wielu przyjaciół i bliskie nam sercu miejsca. Doceniamy bardzo USA, naszą nową ojczyznę, która przyjęła nas tutaj, dała szansę na zorganizowanie nowego życia w tym obcym świecie. Ta nowa ojczyzna dała nam poczucie pełnego bezpieczeństwa.
– Czujesz się Polakiem czy Amerykaninem?
– W Polsce czuję się Polakiem, w Stanach Amerykaninem, a podczas podróży obywatelem świata.