ALKOHOL znów pogrążył Żewłakowa
To nie pierwsza wpadka byłego piłkarza. Po aferze samolotowej wyleciał z kadry
Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo jest mi wstyd – kaja się Michał Żewłakow (44 l.) po swoim pijackim rajdzie po ulicach Warszawy. 102-krotny reprezentant Polski prosi o wybaczenie, ale plama na jego wizerunku zostanie już na zawsze. Tym bardziej że nie jest to pierwsza alkoholowa afera z byłym kapitanem kadry w roli głównej.
O haniebnym zachowaniu Żewłakowa pisaliśmy we wczorajszym wydaniu „Super Expressu”. Kompletnie pijany gwiazdor w nocy z ubiegłego poniedziałku na wtorek roztrzaskał swoje luksusowe BMW X5, wjeżdżając w tył stojącego na światłach autobusu. Były piłkarz w wydychanym powietrzu miał 1,7 promila alkoholu.
Teraz błaga o wybaczenie, ale to właśnie inna afera alkoholowa zakończyła jego długą reprezentacyjną karierę. Jesienią 2010 r. Żewłakow i jego bliski przyjaciel Artur Boruc wylecieli z hukiem z kadry po podróży z Kanady, gdzie Biało-czerwoni grali towarzyski mecz z Ekwadorem. Selekcjoner Franciszek Smuda zrobił im awanturę, gdy zobaczył, że na pokładzie samolotu raczą się winem. Potem twierdził, że zachowywali się skandalicznie i wulgarnie, podrywając stewardesy. Żewłakow i Boruc przyznali się do picia wina, ale twierdzili, że Smuda wywołał całą aferę, żeby pozbyć się ich z kadry. Oni sami nie mieli sobie nic do zarzucenia.
– Nie podrywaliśmy stewardes. Na pewno nie piliśmy wina z buteleczek, jak głosi legenda. Może nie były to ekskluzywne kieliszki, tylko plastikowe, ale jednak kieliszki. Normalna sprawa, dorośli ludzie wracający samolotem, będący po pracy – przekonywał Żewłakow w rozmowie z „Polską. The Times”. – Owszem, chodziliśmy po pokładzie, bo nie da się usiedzieć w jednym miejscu przez osiem godzin lotu. Zapewniam, że do żadnych gorszących scen jednak tam nie doszło – dodał wtedy Żewłakow, który rozegrał potem już tylko jeden mecz w reprezentacji – pożegnalny z Grecją.
„Wczoraj w nocy wsiadłem za kierownicę po wypiciu alkoholu i spowodowałem kolizję, w której szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla mojego braku odpowiedzialności i wyobraźni. Przepraszam wszystkich za moje zachowanie, szczególnie najbliższych oraz tych, którzy poczuli się zawiedzeni i rozczarowani moją postawą.
Mam świadomość, że jako były kapitan reprezentacji Polski i wielokrotny takreprezentant kraju, a że osoba wciąż aktywna w środowisku piłkarskim, powinienem da być nie tylko źródłem dumy dla kibiców, ale także wzorem piłkarzy, przede wszystkim tych najmłodszych. (…) Rozumiem teraz, że konsekwencje mojego karygodnego zachowania mogły być znacznie gorsze. Dlatego nie pozostaje raz mi nic innego jak jeszcze prosić o wybaczenie oraz szansę na naprawę szkód, jakie poczyniłem. (...) w najbliższym czasie aktywnie włączę się w działania społeczne na rzecz propagowania trzeźwości kierowców oraz pomocy ofiarom wypadków drogowych. Wiem, że nie cofnie to czasu, ale być może pozwoli choć w części zadośćuczynić mojej głupocie oraz uchronić innych od błędu, który popełniłem. Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo jest mi wstyd”.