ZDANIEM REDAKTORA
Zaciskanie pasa trwa
JJuż za chwileczkę, już za momencik nowy rok zapuka do naszych drzwi. Wielu Polaków zapewne marzy o tym, aby zapomnieć o upływającym 2020 r. Kiedy po latach będziemy pytali potomnych, z czym kojarzył im się 2020, bez wątpienia na jednym oddechu odpowiedzą: z koronawirusem. I mimo że 2021 r. dopiero jawi się na horyzoncie, już teraz słychać, że będzie kontrowersyjny. Na razie głównie za sprawą podwyżek. Choćby rząd bardzo się starał i naprzemiennie stosował zamiennik wyrazu podatek, to społeczeństwo pojęło, że pomiędzy słowami podatek a np. danina i opłata można śmiało postawić znak równości. Inaczej brzmi, ale określa to samo zjawisko. Być może politycy nie wiedzą, że wprowadzając kolejne daniny, fundują obywatelom dodatkowe obciążenia finansowe. Przypomnę tylko, że prezydent, premier i minister finansów w okresie wyborczym zapewniali, że podatki na nadchodzący rok nie ulegną zmianie. Mijały miesiące i scenariusz dotyczący podwyżek zaczął się zmieniać. Zamiast kolejnych danin rząd powinien wreszcie wprowadzić ułatwienia dla biznesu. Dobrym rozwiązaniem jest także tymczasowe zmniejszenie wysokości podatków. Koronakryzys sprawił, że wielu małych i średnich przedsiębiorców stanęło na skraju załamania rentowności swoich firm. Polski rząd zdaje się być ślepy na sytuację ludzi, którzy z powodu pandemii i związanych z nią skutków stracili i tracą stabilizację finansową. Można rzec, że Polacy przywykli do scenariusza, w którym co roku drożeje wszystko. Od skarpetek po prąd. Biznes może nie udźwignąć nowych danin. Co z kolei przełoży się na galopującą inflację i problemy dotyczące średnich wynagrodzeń. Ale co tam. Rząd wyciska z podatników jak z cytryny. Podwyżki i kolejne podatki to najbardziej nietrafiony pomysł, na jaki można było wpaść w okresie, gdy większość ludzi walczy o przetrwanie na rynku pracy.