Trump jest niebezpieczny dla świata
Zwolennicy odchodzącego prezydenta USA przerazili świat szturmem na Kongres
Prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych
„Super Express”: – Jedni mówią o puczu, drudzy o próbie zamachu stanu, kolejni o prawach amerykańskiej demokracji, w której niezadowoleni obywatele biorą sprawy w swoje ręce. Z czym mieliśmy do czynienia na Kapitolu?
Dr Małgorzata Bonikowska: – Na pewno mamy do czynienia z rzeczą niezwykłą, która wynika z głębokiej frustracji części amerykańskiego społeczeństwa, która nie zniknie dzisiaj. Pewne jest, że Joe Biden przejmuje stery amerykańskiej polityki, ale te podziały w społeczeństwie zostają. Co więcej, mamy głębokie pęknięcie i bardzo, bardzo silne frustracje ludzi. To jest rzecz, z którą Joe Biden będzie musiał się zmierzyć. I nie ma prostej odpowiedzi jak się w ogóle teraz zachować, żeby próbować uspokoić te nastroje i jakoś scalić Amerykę. Pamiętajmy o jednym.
– O czym?
– Zwolennicy Trumpa to ok. 80 mln Amerykanów. I jego prezydentura wcale ich do niego nie zniechęciła, mają do niego duże zaufanie. Cały czas uważają go za człowieka, który jest przeciwny znienawidzonym waszyngtońskim elitom. Uważają go za człowieka, który jest teraz w pewnym sensie ofiarą układu i spisku. Teorie spiskowe rozpowszechniają się bardzo szybko, a z czymś takim jest niezwykle trudno walczyć. Oni nie wierzą w to wszystko, co słyszą w mainstreamowych mediach od ludzi wykształconych. Kompletnie nie wierzą. Mamy więc kryzys zaufania i kryzys prezydentury w ogóle. Bo Joe Biden to już nie jest prezydent Amerykanów, to jest prezydent części Amerykanów. A Trump nadal nie rezygnuje z narracji, że mu te wybory ukradziono. Ci ludzie wyszli na ulice także dlatego, że ich lider im to w pewnym sensie podpowiedział. Wyszli w dobrej wierze. To nie są chuligani, to są ludzie absolutnie przekonani o tym, że amerykańska demokracja źle działa. Ogromnie trudna sprawa dla Bidena. I myślę, że dla nas też. Bo niestabilna Ameryka to jest bardzo duży problem dla całego świata. – Czy Trump jest dziś człowiekiem realnie niebezpiecznym dla świata?
– Myślę, że tak. Dlatego że jego ego jest tak duże, że nie pozwala mu uznać porażki. To jest bardzo duży problem w sytuacji, w której mamy do czynienia z prezydentem USA. To, że on nie chce czegoś uznać, to jest jego prywatna sprawa, ale jaki ma to wpływ na jego zwolenników, to – jak widać – jest sprawa ważna nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, lecz także dla całego świata. To jest problem do tego stopnia, że Amerykanie – łącznie z Partią Republikańską – rozważają różne scenariusze na wypadek, gdyby trzeba było użyć 25. poprawki, czyli odsunięcia prezydenta od władzy.
– Trump zadeklarował, że nie uznaje wyników wyborów, ale 20 stycznia odda władzę.
– Nie bardzo można sobie wyobrazić cokolwiek innego, bo system amerykański nie przewiduje sytuacji, w której ustępujący prezydent by władzy nie oddał. Nie ma w ogóle scenariusza na taką sytuację, ona się nigdy nie wydarzyła. To jednak, że odda władzę, nie oznacza, że uznaje rezultat wyborów. To powoduje, że jego zwolennicy go słuchają, wierzą mu, ufają znacznie bardziej niż Bidenowi. To może doprowadzić do jeszcze niejednego smutnego wydarzenia. Pamiętajmy: Niemcy po I wojnie światowej żyli w przekonaniu, że zostali oszukani, że nigdy nie przegrali wojny. 20 lat później dało to wybuch II wojny światowej. Głęboka frustracja bardzo radykalnej części społeczeństwa powoduje, że jest ona gotowa walczyć o swoje. Bo nie ma nic do stracenia.
– A to w fatalnej sytuacji stawia Joego Bidena.
– Najważniejsza dzisiaj rzecz dla jego prezydentury to nie obrażać się na tych ludzi, nie odwracać się od nich plecami, tylko znaleźć jakiś sposób na dotarcie do nich ze swoją narracją. I odkręcenie tego przekonania, że w Waszyngtonie rządzi jakiś spisek możnych.
– Czeka nas rewolucja?
– I w USA, i w Europie obserwujemy bardzo silne antyelitystyczne ruchy. I nie ma nic do zaproponowania w zamian. To oczywiście może prowadzić do anarchii, do aktów przemocy. Przecież mamy do czynienia ze śmiercią ludzi w USA, to są poważne rzeczy. Trump przecież nie znika ani ze sceny politycznej, ani medialnej. Pytanie, co jeszcze zrobi.