Diablo zostaje W PIEKLE
Krzysztof Włodarczyk (40 l.) siedzi już ponad miesiąc w areszcie. Wczoraj o 9 rano odbyło się posiedzenie sądu penitencjarnego, na którym rozpatrywano sprawę słynnego boksera. Były mistrz świata apelował o zmianę wykonania reszty kary na dozór elektroniczny. Nie udało się.
Włodarczyk trafił do aresztu na warszawskim Służewcu 8 stycznia. Powód? Złamanie sądowego zakazu poruszania się pojazdami mechanicznymi. Początkowo miał spędzić za kratami 5 mies., ale po wpłaceniu grzywny kara została skrócona do 3 mies. i 20 dni. Na wolność mógłby zatem wyjść 28 kwietnia.
Promotor pięściarza Andrzej Wasilewski (49 l.) zapewniał, że zrobi wszystko, by „Diablo” mógł resztę kary odbywać w dozorze elektronicznym, z bransoletką na nodze. – Wydaje nam się, że są ku temu przesłanki – mówił nam kilkanaście dni temu. W czwartek sąd penitencjarny zdecydował jednak, że Włodarczyk nie wyjdzie na wolność. Rozprawa ze względu na pandemię koronawirusa odbyła się za pośrednictwem internetu. – Sędzia zaznaczył, że docenia, że Krzysiek stawił się do aresztu, docenia jego wzorową postawę i to tyle. Nie pomogła także pozytywna opinia dyrektora zakładu karnego. Z pełną pokorą, bo nie jestem sędzią, a tylko skromnym prawnikiem, ale w emocjach na gorąco pojawia się pytanie, czy cele kary w tym przypadku nie zostały już spełnione? – nie kryje rozczarowania po decyzji sądu Wasilewski. – Krzysiek dostał już nauczkę. Dla niego to potężne przeżycie, nigdy nie miał przecież takich kłopotów. Dla człowieka, który nigdy nie siedział w zamknięciu, to bardzo trudny czas. Jeśli będzie taka możliwość, to napiszemy zażalenie lub odwołanie na postanowienie sądu – dodał Wasilewski.
Szef Knockout Promotions zdradził również, że Włodarczyk po decyzji sądu był w bardzo złym nastroju. – Liczył na to, że wyjdzie wcześniej, że ta kara będzie mogła być z bransoletką na nodze. Zrozumiał swój błąd, ale teraz jest załamany – zakończył Wasilewski.