„Mistrzunio” znów w grze
tystykami zamyka usta wszystkim krytykom. Dostaje mu się za różne rzeczy. W takich sytuacjach przypominają się słowa trenera Jana Urbana, który mówił, że jak napastnik jest skuteczny, to dla niego nie ma znaczenia, co on robi na boisku. 15 goli to wyśmienity wynik. Oczywiście trzeba na niego zwrócić większą uwagę, ale najbardziej obawiałbym się pewnego duetu.
– Kogo masz na myśli?
– Mówię o duecie Pekhart – Mladenović. W mojej ocenie Serb ma najlepszą lewą nogę i dośrodkowanie w ekstraklasie, a Czech potrafi z jego wrzutek skorzystać. Legia zmieniła system i wydaje mi się, że to wymarzony układ dla „Mladena”, bo może sobie hasać do woli po lewej stronie, wiedząc, że jest zabezpieczony z tyłu. Nie musi tak myśleć o obronie.
– Wspomniany duet to najlepsi gracze mistrza?
– Bardzo cenię Luquinhasa. Moim zdaniem to najlepszy piłkarz Legii. Brazylijczyk ma umiejętności, choć w tym sezonie brakuje mu liczb. Jest bardzo „nieprzyjemnym” piłkarzem dla przeciwnika, bo trudno go zatrzymać. Krótko prowadzi piłkę przy nodze, ma dobry balans ciała, czym szybko gubi rywala. Jeśli szuka dryblingu, to jest bardzo niebezpieczny. Nie lubię grać przeciwko niemu. – Jak na tle mistrza scharakteryzowałbyś Wisłę?
– Mamy solidny skład, ustabilizowaną jedenastkę. To nasza siła.
Dopiero co skończył 44 lata, ale wciąż jest głodny boksu. Były pretendent do tytułu mistrza świata Rafał Jackiewicz wraca na ring i już 26 lutego skrzyżuje rękawice z Łukaszem Staniochem (26 l.) na gali Babilon Boxing Show. Pojedynek został zakontraktowany na dystansie ośmiu rund w umownym limicie do 77 kg. „Mistrzunio”, jak sam na siebie lubi mówić Jackiewicz, w sierpniu ubiegłego roku znów zaskoczył, pokonując w Niemczech faworyzowanego Rico Muellera, ale wynik tamtej potyczki został zmieniony, co wywołało wielki skandal w świecie boksu zawodowego. Stanioch z kolei w swoim ostatnim występie na gali Polsat Boxing Night 9 po dobrej walce pokonał dwa do remisu Przemysława Gorgonia, rewanżując się za porażkę sprzed lat z ringów amatorskich.
Każdy może zadecydować o losie meczu. W tym sezonie na pewno na plus zasługują Alan Uryga czy Mateusz Szwoch, który ma trzy gole i sześć asyst. Jestem przekonany, że nasz bramkarz Krzysztof Kamiński doskonale poradziłby sobie w każdej drużynie z czołówki. – Cztery wygrane z rzędu pozwoliły wam złapać oddech?
– Uważam, że stać nas na miejsce w pierwszej ósemce i do tego będziemy dążyć. Poprawiliśmy grę w obronie, bo przecież w czterech meczach straciliśmy tylko jedną bramkę. Mnie jako obrońcę to bardzo cieszy. Ale i w ataku jest poprawa, bo stwarzamy sytuacje. Osiem goli w tych wygranych spotkaniach to przyzwoity dorobek. Wcześniej zarzucano nam toporny styl. Teraz to się zmieniło.
– Będziesz dzwonił do kapitana Artura Jędrzejczyka, żeby szykował się na walkę?
– Mogę się do „Jędzy” nie dodzwonić (śmiech). Mam bardzo dobre wspomnienia z nim związane, bo zawsze było wesoło. Człowiek nie mógł się nudzić w jego towarzystwie. Sztuką byłoby być przy nim smutnym. Dobrze, że w klubie są wciąż takie osoby jak „Jędza” czy Artur Boruc, z którymi kibice mogą się identyfikować. To piłkarze, którzy także są bliscy fanom Legii.
GALA BABILON BOXING SHOW NA KANAŁACH GRUPY POLSAT