Następnym razem wskoczy na podium
To, co najlepsze, dopiero przed polską alpejką
Dwunasta w kombinacji, ósma w slalomie równoległym i wreszcie szósta w gigancie – tuż przed 27. urodzinami. Znakomite występy Maryny Gąsienicy-Daniel w alpejskich MŚ w Cortinie to miód na serce Andrzeja Kozaka (70 l.), prezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego.
W latach 80. Andrzej Kozak jako trener kadry alpejek doprowadził siostry Dorotę i Małgorzatę Tlałkówny na światowy szczyt. Obie kilkakrotnie stawały na podium Pucharu Świata w slalomie, a Dorota wygrała nawet pucharowy slalom w grudniu 1984 r.
– Myślałem, że nie doczekam się, iż polskie narciarstwo alpejskie wyjdzie z dołka, zanim walnę w kalendarz – mówi „Super Expressowi” z czarno-białym humorem trener i prezes. – A tymczasem Maryna pobiła już polski rekord. W historii mistrzostw świata do czołowej szóstki z polskich zawodników wszedł tylko jeden chłop, „Ałuś” Bachleda, i żadna baba. Co jest główną zaletą narciarki klubu Śmig Zakopane?
– Nogami jeździ technicznie na poziomie absolutnej czołówki światowej – uważa Andrzej Kozak. – Jest pracowita i konsekwentna, a to podstawa sukcesu. Chyba mądrze wybrali wraz z trenerem specjalizację w gigancie. Ona lubi szybko jeździć, czuje narty i daje im jechać. Potrafiła się odrodzić po kontuzji, przez którą nie startowała przez cały poprzedni sezon. Natomiast popełnia dwa błędy techniczne w górnej części ciała. Wie o nich i sądzę, że z czasem je wyeliminuje.
Były trener kadry i były wiceprezes PZN podkreśla, że od kilku lat kadra alpejska ma dobre zaplecze materialne: – PZN wywalczył w Ministerstwie Sportu stabilne finansowanie kadry alpejek. Od sześciu lat Maryna jest prowadzona profesjonalnie. Widać dobrą pracę trenera i stabilne warunki przygotowań.
Czy doczekamy się jej miejsca na podium w wielkich imprezach? Prezes Kozak jest dobrej myśli: – Dziewczyna jeździ teraz na poziomie miejsc 6–10 na świecie. A z takiego pułapu można nawet wygrać w Pucharze Świata – stwierdza.