Polskie dziennikarki skazane przez Łukaszenkę
Dwa lata kolonii karnej i konfiskata sprzętu – taki surowy wyrok usłyszały wczoraj w Mińsku dwie dziennikarki polskiej stacji telewizyjnej Biełsat. – Skazane za wykonywanie swoich obowiązków dziennikarki Biełsat TV są dziennikarkami TVP. Telewizja Polska jest po stronie swoich dziennikarzy – mówi nam Mateusz Matyszkowicz (41 l.), członek zarządu TVP.
Dziennikarka Kaciaryna Andrejewa (28 l.) i operatorka Daria Czulcowa (24 l.) prowadziły 15 listopada relację on-line z protestu upamiętniającego pobitego na śmierć opozycjonistę Ramana Bandarenkę. Pokazywały interwencje funkcjonariuszy OMON i zatrzymania demonstrantów, relację nadawały z mieszkania na 13. piętrze pobliskiego bloku.
Po rozpędzeniu manifestacji zostały zatrzymane i aresztowane pod zarzutem „działań naruszających porządek publiczny”.
Według 22-letniej prokurator Aliny
Kasjanczyk dziennikarki Biełsatu „kierowały demonstracją i doprowadziły do paraliżu komunikacji miejskiej”. Zażądała za to dla nich dwóch lat więzienia. Tymczasem mińskie przedsiębiorstwo komunikacyjne wycofało się podczas procesu z powództwa cywilnego.
Nie wpłynęło to jednak na wyrok. Sędzia Natalia Buhuk (32 l.) skazała każdą z dziennikarek na dwa lata kolonii karnej, konfiskatę sprzętu, którego używały w pracy, oraz nakazała zniszczenie ich osobistych notatników. Od chwili zatrzymania kobiety przebywały w areszcie, ten okres ma być zaliczony na poczet zasądzonej kary.
Organizacje praw człowieka protestowały przeciw procesowi, a obie dziennikarki uznane zostały za więźniarki polityczne. Prezydent Andrzej Duda (49 l.) nakazał polskim dyplomatom przekazanie stronie białoruskiej „stanowczego sprzeciwu wobec represji przeciwko wolności słowa i prawom obywatelskim oraz wezwania do ich zaprzestania i amnestii” – poinformował prezydencki minister Krzysztof Szczerski.