Aleksander Doba nie zostanie pod Kilimandżaro
Zmarły w czasie ataku na szczyt Kilimandżaro polski podróżnik Aleksander Doba (†75 l.) ma zostać pochowany w Polsce. Ciało Aleksandra Doby zostanie sprowadzone w zamkniętej trumnie. Na prośbę rodziny zajmują się tym ubezpieczyciel i polska ambasada. Być może stanie się to już w najbliższych dniach. Podróżnik spocznie w rodzinnych stronach.
Rodzina bardzo chce, żeby ciało Aleksandra Doby jak najszybciej trafiło do Polski. – Przyleci do kraju w trumnie – zdradza Łukasz Nowak, prezes Klubu Podróżniczego Soliści, przyjaciel światowej sławy podróżnika.
Teraz ciało jest w szpitalu w Moshi w Tanzanii. Rozstrzyga się, czy będzie sekcja zwłok. Jeśli nie zostanie przeprowadzona, to ciało Doby szybciej znajdzie się w kraju.
Żona podróżnika, Gabriela Doba, bardzo przeżywa jego śmierć. Zawsze z cierpliwością traktowała jego pasję, choć realizacja zamierzeń podróżnika oznaczała wielodniową rozłąkę i niepewność, jaki los go spotka. – Żył tak, jak chciał – te słowa przekazała za pośrednictwem Łukasza Nowaka. Poprosiła też, by pozwolić jej w spokoju przeżywać żałobę.
Łukasz Nowak podkreśla, jak bardzo podróżnik cieszył się na wyprawę do Afryki. Wszedł na szczyt i dopiero tam stracił przytomność. – Zmarł w chwili wyjątkowego uniesienia – zapewnia Nowak. Nieprzytomnego na rękach znosili przewodnicy. – To była bardzo trudna akcja, stromo, wąsko – opisuje Nowak.
Dopiero po dojściu do pierwszego obozu Polaka położono na dwukołowym wózku, a jeszcze niżej można było skorzystać z polowej karetki.
Doba jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk z Afryki do Ameryki Pd. Pięć lat temu został Podróżnikiem Roku magazynu „National Geographic”.