Prezes przemówił i nic się nie zmieni
BByły takie czasy, kiedy wywiady z Jarosławem Kaczyńskim czytało się po to, by dowiedzieć się, co planuje jego partia, jakie ma pomysły na Polskę, z kim zamierza się rozliczać, a z kim nie. Od dłuższego czasu jednak wizja rządzenia w publicznych wypowiedziach prezesa sprowadza się jednak do zwykłych frazesów i zaklęć. Za to dużo można się dowiedzieć o kadrowych namiętnościach wewnątrz obozu rządzącego.
Z ostatnich wywiadów Kaczyńskiego można się głównie dowiedzieć tego, czyje akcje obecnie rosną na Nowogrodzkiej, a kto w danej chwili popada w niełaskę. Niedawno ekscytowaliśmy się peanami prezesa na cześć prezesa Orlenu Daniela Obajtka, a wielu zastanawiało się, czy to znak, że idzie zmiana na stanowisku premiera.
Najnowsza rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim to z kolei próba zdyscyplinowania rozbisurmanionych koalicjantów, którzy, wedle słów prezesa, coraz częściej stają nie tylko w kontrze do rządu, ale też przeciwko Polsce i polskim rodzinom. Wygląda na to, że polubowne rozwiązanie problemu manifestujących swoją niezależność koalicjantów po prostu się nie powiodło. Dlatego grzech nielojalności wobec Nowogrodzkiej trzeba napiętnować publicznie i postawić grzeszników pod pręgierzem elektoratu PIS, by jasno wskazać, kto tu bruździ i próbuje doprowadzić do powrotu opozycji do władzy. Przynajmniej w przypadku Solidarnej Polski, na którą zresztą wywiad jest skierowany najbardziej, ojcowskie ostrzeżenie prezesa znalazło czujnych słuchaczy. Wyrzucony z rządu Janusz Kowalski nagle zrezygnował z konfrontacyjnego wobec PIS i Mateusza Morawieckiego języka i nie mógł się nachwalić genialnych diagnoz Kaczyńskiego. Dzień wcześniej na łamach „Super Expressu” hołd wiernopoddańczy wobec prezesa złożył inny polityk SP, Michał Woś. Ziobryści zrozumieli lekcję, położyli po sobie uszy i wycofują się na z góry upatrzone pozycje. Taktyczny odwrót nie potrwa jednak długo i zanim się obejrzymy, Ziobro i spółka wrócą do antypisowskich knowań.