Przybyłko i Frankowski chcą do kadry Sousy
Opóźniony start MLS może utrudnić im grę w polskich barwach
Zróżnych przyczyn liga MLS wystartuje w tym roku dopiero w połowie kwietnia. To oznacza, że najprawdopodobniej żaden z grających w niej Polaków nie pojedzie na marcowe zgrupowanie kadry Polski przed pierwszymi meczami el. do MŚ. Taka sytuacja irytuje Przemysława Frankowskiego i Kacpra Przybyłkę, ale obaj deklarują, że są gotowi pomóc reprezentacji, jeśli tylko Paulo Sousa da im szansę.
Z uwagi na zimowe negocjacje włodarzy MLS z MLSPA (związkiem zawodowym piłkarzy) dotyczące m.in. minimalnych gaży dla piłkarzy, limitów wynagrodzenia dla klubów oraz zasad dla graczy chcących uzyskać status wolnego zawodnika, a także z uwagi na wciąż szalejącą w niektórych stanach pandemię koronawirusa 26. sezon MLS nie rozpocznie się pod koniec lutego (jak w 2020 r.), tylko 17 kwietnia. Wcześniej rozegrane zostaną tylko finał o mistrzostwo Kanady (pomiędzy Toronto FC i Forge FC) oraz dwumecze 1/16 Ligi Mistrzów CONCACAF (z udziałem m.in. Philadelphii Union Kacpra Przybyłki).
To wszystko sprawi, że dla niektórych przerwa w MLS potrwa aż ponad pięć miesięcy. Dla przykładu Przemysław Frankowski swój ostatni mecz o punkty w barwach Chicago Fire, którzy nie uzyskali awansu do play-off, rozegrał 8 listopada 2020 r. (porażka u siebie z NYC FC 3:4). – Mimo tak długiej pauzy okres przygotowawczy przepracowałem bardzo solidnie. – przyznał popularny „Frankie”. – Podczas pobytu w Polsce trenowałem indywidualnie według wskazówek naszych trenerów na obiekcie Chrobrego Głogów.
Po powrocie do Chicago znów podjąłem treningi najpierw sam, a potem z drużyną. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu.
W podobnym tonie wypowiada się Przybyłko, którego Philadelphia Union okazała się być najlepszą ekipą w sezonie zasadniczym (47 pkt w 23 meczach). W play-off Union ulegli jednak u siebie New England Revolution 0:2, m.in. za sprawą Adama Buksy, który strzelił jedną z bramek. – Po tej porażce zrobiłem sobie tylko dwa tygodnie wolnego. Żona spodziewa się dziecka, więc chciałem być w wysokiej formie jeszcze przed sezonem, żeby w momencie rozwiązania dostać kilka dni na to, aby być z nią i maluszkiem. Przez ostatnie kilka tygodni pracowałem indywidualnie z trenerem od przygotowania fizycznego, a od tygodnia–dwóch spotykamy się w grupie ok. 15 zawodników i zasuwamy, aż miło. – zdradził najskuteczniejszy gracz Union w ostatnich dwóch sezonach (23 gole).
Frankowskiego, którego żona także spodziewa się dziecka (termin ma na 22 marca, zaledwie jedenaście dni po Kindze Przybyłko), jeszcze podczas pobytu w Polsce spotkała spora niespodzianka. Zbigniew Boniek podziękował za pracę Jerzemu Brzęczkowi i mianował na stanowisko selekcjonera Portugalczyka Paula Sousę. – Nagłe zwolnienie Jerzego Brzęczka było dla mnie szokiem. Przykro, bo była w tym też i wina zawodników. Ale życie toczy się dalej. Życzę trenerowi Brzęczkowi wszystkiego dobrego. A ja się skupiam już na nowym etapie, mam nadzieję bardzo pozytywnym rozdziale kadry. – podsumował skrzydłowy Chicago Fire.
O nowym szkoleniowcu w samych superlatywach wypowiadał się także Przybyłko, który mimo bycia w czołówce polskich napastników na świecie, jeśli chodzi o skuteczność w ciągu ostatnich dwóch lat, wciąż nie może się doczekać powołania do pierwszej reprezentacji. – Trenera Sousę pamiętam z Dortmundu, gdzie świetnie sobie radził jako piłkarz, wygrywając z Borussią m.in. Ligę Mistrzów. Zaraz po jego nominacji zadzwonił do mnie fizjoterapeuta z moich czasów w Arminii Bielefeld i pogratulował mi jego wyboru. Myślę, że to dobry trener, którego stać na umiejętne pokierowanie naszą reprezentacją i odniesienie z nią sukcesów. – prognozuje były gracz FC Koeln.
25-letni Frankowski zdradził, że miał okazję poznać nowego szkoleniowca Polski. Był w grupie zawodników, z którą trener Sousa odbył krótką, zapoznawczą rozmowę przez Zoom. Selekcjoner przedstawił swój sztab oraz ich zadania, do których należy wszelaka pomoc kadrowiczom. Od tego czasu Frankowski jest w kontakcie z jednym z trenerów od przygotowania fizycznego. – Zadzwonił do mnie i poprosił o namiar do trenera od kondycji w Fire. Wiem, że nawiązali kontakt i że nasz człowiek wysyła jemu wszystkie badania, wskaźniki i pomiary. Dlatego wie dokładnie, z jakimi obciążeniami trenuję na co dzień. Nie wiem natomiast, czy trener Sousa zamierza oglądać nasze mecze sparingowe. – powiedział 10-krotny reprezentant Polski.
Zarówno Frankowski, jak i Przybyłko nie są zadowoleni z opóźnionego startu ligi, bo zdają sobie sprawę, że w związku z tym będzie im ciężko dostać powołanie na marcowe zgrupowanie kadry Polski przed starciami z Węgrami, Andorą i Anglią w eliminacjach do MŚ w Katarze. Będą wówczas w samym środku klubowych przygotowań do sezonu i choćby nawet powołanie przyszło, to nie wiadomo, jak ustosunkują się do tego kluby, które w ubiegłym roku – w myśl przepisów ligowych dotyczących kwarantanny – zablokowały wyjazd na kadrę Buksie. – Zobaczymy, jak to będzie. Rzecz jasna, kadra jest wciąż dla mnie priorytetem – deklaruje Frankowski.
Mocne deklaracje składa także Przybyłko. Chce zwrócić się do trenera Sousy, aby wciąż brał go pod uwagę. – Jestem w najlepszym dla napastnika wieku, od ponad dwóch sezonów utrzymuję się w świetnej formie strzeleckiej, w wyrównanej i wymagającej lidze. Trenerze, liczę na to, że nie będzie tak jak u Brzęczka, gdzie kilka razy docierało do mnie, że jestem bliski powołania, które jednak nie przyszło. Zapracowałem na tę upragnioną i zasłużoną szansę. Należę do ścisłej czołówki polskich napastników. Mam na swoim koncie ponad 30 gier w polskich młodzieżowych drużynach U15–U21. Teraz czas na kadrę A – mówi 27-letni Przybyłko.