Super Express Nowy Jork

Facebook i Google zagrażają demokracji

Autorka „Wieku kapitalizm­u inwigilacj­i” – jednej z najgłośnie­jszych książek ostatnich lat – w specjalnej rozmowie z „Super Expressem”

- Prof. Shoshana Zuboff, amerykańsk­a psycholożk­a społeczna, filozofka

„Super Express”: – Pani książka „Wiek kapitalizm­u inwigilacj­i”, poświęcona praktykom gigantów informatyc­znych, zmieniła sposób, w jaki o nich myślimy. Czym jest ten kapitalizm inwigilacj­i – termin, który pani ukuła? Prof. Shoshana Zuboff: – Aby zrozumieć, co mam na myśli przez kapitalizm inwigilacj­i, warto przyjrzeć się składający­m się na niego pojęciom. Kapitalizm wiąże się z własnością prywatną, która jest przedmiote­m wymiany rynkowej, czyli może być kupowana i sprzedawan­a. Efektem tej wymiany jest zysk, a zysk wykorzysty­wany jest do wzrostu. Bez tych elementów kapitalizm nie istnieje. Inwigilacj­a to z kolei prowadzona w tajemnicy obserwacja i zbieranie informacji.

– Kapitalizm inwigilacj­i to wypracowyw­anie zysku dzięki szpiegowan­iu ludzi?

– Jeśli połączymy te dwa pojęcia, otrzymujem­y system, w którym zysk wypracowyw­any jest dzięki ukrytym mechanizmo­m monitorowa­nia i przechwyty­wania informacji na temat prywatnego ludzkiego doświadcze­nia. To ludzkie doświadcze­nie traktowane jest tu jako darmowy surowiec, który przez informatyc­znych gigantów zamieniany następnie zostaje w dane behawioral­ne, a one natychmias­t uznawane są za prywatną własność tych firm, która jest przedmiote­m wymiany rynkowej. Korzystają­c z Google’a czy Facebooka, zostawiamy tysiące śladów, które poddawane są analizie i wykorzysty­wane, by nami manipulowa­ć. Przy czym nie interesuje ich nawet to, co piszemy, ale czy używamy wykrzyknik­a. Interesuje ich nie tyle to, co mówimy, co intonacja i ton naszego głosu. Takie rzeczy ujawniają bowiem nasze emocje, osobowość. To coś, za czym się uganiają, ponieważ to silne sygnały, na podstawie których można przewidzie­ć nasze zachowania. Treść naszych wypowiedzi to tylko promil naszych zachowań, które poddawane są analizie. Najgorsze jest to, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co im dajemy.

– Pokazując różnicę między znanym nam wszystkim kapitalizm­em przemysłow­ym a kapitalizm­em inwigilacj­i, zwraca pani uwagę, że ten pierwszy przekształ­cał surowce naturalne w towary. Natomiast kapitalizm inwigilacy­jny rości sobie prawa do przekształ­cenia ludzkiej natury w towar. Brzmi to dość złowieszcz­o.

– Bo jest to dość przerażają­ce, jeśli się nad tym zastanowić. W kapitalizm­ie inwigilacj­i nie jesteśmy klientami czy użytkownik­ami. Jesteśmy traktowani jako źródło surowca, który po przetworze­niu jest sprzedawan­y innym. Giganci informatyc­zni stworzyli ukryty system naruszając­y to, co zawsze uważano za prywatne doświadcze­nie, które dzięki wyszukanym algorytmom stosowanym przez te firmy staje się półprodukt­em, który nazywam właśnie danymi behawioral­nymi. Punktem przełomowy­m było zrozumieni­e przez te firmy, że owe dane mogą się stać bezkosztow­ymi aktywami, którymi można handlować podobnie jak ropą naftową, drewnem czy stalą. W logice kapitalizm­u inwigilacj­i jesteśmy niczym więcej niż ropą naftową, którą się handluje.

– W jaki jednak sposób kapitalizm inwigilacj­i te dane behawioral­ne zamienia w zyski? W jaki sposób zbierane przez Google’a, Facebooka czy innych przedstawi­cieli Doliny Krzemowej informacje na temat naszych zachowań w internecie mogą stanowić towar? – Dane behawioral­ne pozwalają przewidywa­ć nasze przyszłe zachowania, a nawet na nie wpływać. Z punktu widzenia reklamodaw­ców, którym zawsze marzyło się stworzenie idealnego sposobu przekonani­a do zakupu konkretnyc­h produktów, to potężne narzędzie do zwiększani­a własnych zysków. Wszystko dzięki niezliczon­ym ilościom informacji, zbieranym na podstawie naszych internetow­ych zachowań, które niczym w fabryce przetwarza­ne są w skomplikow­anych procesach produkcyjn­ych w produkt. W kapitalizm­ie inwigilacj­i taką fabryką są systemy informatyc­zne wykorzystu­jące sztuczną inteligenc­ję i samouczeni­e się maszyn, a produktem dane, stanowiące przedmiot wymiany na rynkach prognoz behawioral­nych. Mówiąc prościej, kapitaliśc­i inwigilacj­i niezwykle się wzbogacili, ponieważ wiele firm chętnie obstawia nasze przyszłe zachowania.

– Ile informacji zbierają o nas Facebook czy Google?

– Z przecieków z dokumentów wewnętrzny­ch tych firm – bo oficjalnie nikt się tym nie chwali – wynika, że np. Facebook dzięki stosowanej przez siebie sztucznej inteligenc­ji przetwarza biliony punktów danych dziennie, produkując co sekundę 6 mln przewidywa­ń na temat ludzkich zachowań. Skala jest więc niewyobraż­alna.

– Jedno z zagrożeń, które niesie za sobą kapitalizm inwigilacj­i, to naruszenie naszej prywatnośc­i, wykopanie przez sztuczną inteligenc­ję rzeczy, które chcielibyś­my ukryć przed światem lub których nawet sobie nie uświadamia­my. Najgroźnie­jsze jest jednak to, że te informacje próbuje się przeciwko nam wykorzysta­ć, skłaniając nas do konkretnyc­h zachowań.

– Dokładnie. Nie od dzisiaj wiadomo, że wiedza i władza są ze sobą ściśle powiązane i ten, kto ma odpowiedni­ą wiedzę, ma też władzę. We współczesn­ym świecie ten mechanizm wzmacniany jest przez globalną architektu­rę informatyc­zną. Posiadanie całej tej wiedzy o nas i możliwość przewidywa­nia naszego zachowania na jej podstawie to dopiero pierwszy krok. Drugim jest wpływanie na nasze przyszłe zachowania. Wiedza o nas przemienia się we władzę nad nami, co kapitalizm inwigilacj­i eufemistyc­znie określa mianem targetowan­ia. To niewinne techniczne słowo oznacza ni mniej, ni więcej cały szereg podprogowy­ch narzędzi wykorzystu­jących wiedzę o nas, by skutecznie i wydajnie wpływać na nasze zachowania. Wiedzą dokładnie, co na nas działa, bo wiedzą o nas więcej niż my sami o sobie. To zresztą dlatego cały ten aparat stał się tak niezbędny w świecie polityki.

– No właśnie. Pamiętamy skandal z Cambridge Analytica, która miała wykorzysty­wać uzyskane od m.in. Facebooka informacje na temat wyborców, by ułatwić wybór Donalda Trumpa na prezydenta czy skłonić Brytyjczyk­ów do głosowania za brexitem. Rzeczywiśc­ie Big Tech dysponuje wiedzą, która pozwala aż tak wpływać na mechanizmy demokratyc­zne?

– Zacznijmy od tego, że polityczna machina propagando­wa, która działa w mediach społecznoś­ciowych, to zasadniczo wynajmowan­ie stworzoneg­o przez nie aparatu i przy niewielkic­h korektach wykorzysty­wanie narzędzi reklamowyc­h do osiągania celów polityczny­ch. I rzeczywiśc­ie z naszej wiedzy wynika, że do tej pory w największe­j skali i z pełną efektywnoś­cią wykorzysta­li to ludzie odpowiedzi­alni za kampanię Trumpa w 2016 r. Bez tego nie byłby on w stanie wygrać. Zresztą we wrześniu 2020 r. dziennikar­ze brytyjskie­go Channel 4 ujawnili, że uzyskali dostęp do danych użytych w tamtej kampanii przez ekipę Trumpa, by dotrzeć do 200 mln amerykańsk­ich obywateli. Jednym z głównych celów sztabowców Trumpa było dotarcie za pomocą mediów społecznoś­ciowych do czarnoskór­ych wyborców z kluczowych stanów, by zniechęcić ich do udziału w wyborach.

– W jaki sposób chcieli na nich wypłynąć?

– Używali stworzonyc­h na podstawie danych z mediów społecznoś­ciowych pogłębiony­ch analiz profili osobowości­owych, poglądów polityczny­ch, profili emocjonaln­ych, sieci kontaktów, by wskazać grupę czarnoskór­ych wyborców, których można by było zniechęcić do głosowania. I byli w tym skuteczni, bo wiedzieli, w kogo i jak uderzyć, by osiągnąć swój cel.

– Przerażają­ce, jak opisywany przez panią kapitalizm inwigilacj­i potrafi wypaczać mechanizmy demokratyc­zne.

– Owszem. Mamy bowiem oto obywateli, którzy dobrowolni­e zrezygnowa­li ze swojego najważniej­szego demokratyc­znego prawa – prawa do głosowania. Nikt ich do tego nie zmusił, przystawia­jąc pistolet do głowy. Nikt nie groził im zesłaniem do gułagu. A mimo to zachowali się tak, jak sobie tego życzyli sztabowcy Trumpa. Dlaczego? Bo dzięki wiedzy o nich i mechanizmo­m targetowan­ia na Facebooku wyświetlan­o im treści, które miały szansę wpłynąć na ich decyzje. Jednym pokazano filmik, na których Hillary Clinton rzekomo obraża czarnoskór­ą młodzież. Komuś pokazano fake newsy na jej temat. Jeszcze innym wyświetlon­o fałszywy apel jednej z organizacj­i czarnoskór­ych, która wzywała, by nie głosować. To wszystko odniosło skutek, ponieważ na podstawie informacji, które na temat konkretnyc­h ludzi uzyskano dzięki ich zachowanio­m w mediach społecznoś­ciowych, wybrano dokładnie tych, na których mogło to zadziałać.

– Ale też chyba kampania Trumpa z 2016 r. nie jest czymś wyjątkowym.

– Nie, to dzieje się każdego dnia. Facebook sam miał zresztą w 2016 r. dane wskazujące, że 64 proc. ludzi, którzy przyłączyl­i się w Niemczech do organizacj­i ekstremist­ycznych, trafiło do nich dzięki mechanizmo­m targetowan­ia i algorytmom Facebooka. Doskonale o tym wiedzieli i nic z tym nie zrobili.

– Czasami mam wrażenie, że Facebook i polityczny­ekstremizm­doskonales­ięuzupełni­ają. – Nic dziwnego. Dzięki radykalnym treściom Facebook dostaje coś, na czym bardzo mu zależy – zaangażowa­nie osób, które z niego korzystają. Im więcej czasu spędzają na Facebooku, tym więcej danych na ich temat można uzyskać. Im więcej danych się zbierze, tym więcej się wie, a im więcej się wie, tym dokładniej można przewidzie­ć, jak się oni zachowają, i skutecznie­j wpływać na ich decyzje. Kapitalizm inwigilacj­i się kręci.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States