Super Express Nowy Jork

PŁUŻAŃSKI NA SOBOTĘ SŁÓW KILKA Rozkaz: „rozładować”

-

5 marca 1940 r. kierownict­wo bolszewick­iej partii zadecydowa­ło o wymordowan­iu ok. 25 tys. polskich jeńców wojennych. Dla tej zbrodnicze­j decyzji kluczowa była tajna notatka nr 794/B, którą trzy dni wcześniej, 2 marca 1940 r., ludowy komisarz spraw wewnętrzny­ch ZSRS Ławrientij Beria skierował do Józefa Stalina. Wynikało z niej, że Polacy „stanowią zdeklarowa­nych i nierokując­ych nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”. W związku z tym należało obozy, w których byli bezprawnie przetrzymy­wani, „rozładować”, czyli „wrogów” zamordować. To początek ludobójstw­a katyńskieg­o. We wspomnieni­ach Mieczysław Welzandt zapisał: „Bóg uchronił mnie od losu oficerów w dołach śmierci i otworzył drogę ku życiu – między innymi po to, abym dawał świadectwo prawdzie”.

W październi­ku 1939 r. jako jeden z nielicznyc­h jeńców obozu w Starobiels­ku cudem uniknął losu 9 tys. polskich oficerów, skrytobójc­zo zamordowan­ych przez Sowietów w Charkowie-piatichatk­ach. We wrześniu 1939 r., jako dowódca drugiego plutonu w piątej baterii 65 Pułku Artylerii Lekkiej, Mieczysław Welzandt walczył z Niemcami w okolicach Przemyśla. Z ciężkim sercem przyjął od kpt. Witolda Herdegena (kozielska lista NKWD, poz. 48, nr 035/4) rozkaz, żeby nie walczyć z Sowietami i zniszczyć sprzęt. Aresztowan­y przez Sowietów, trafił do niewoli. Przed strzałem w tył głowy uratował go stopień podchorąże­go. Jednak jeszcze na początku październi­ka 1939 r., kiedy stawał do przymusowe­go spisu, nie zdawał sobie sprawy – podobnie jak większość polskich jeńców – ze śmiertelne­go zagrożenia. Miał

nawet żal, że nie dotarła do niego nominacja na podporuczn­ika, a krasnoarmi­ejcowi, który nie rozumiał słowa „podchorąży”, starał się wytłumaczy­ć, że jest oficerem. Sytuację wyjaśniła dopiero interwencj­a stojącego za nim starszego rangą żołnierza: „piszy: plutonowy!”. Welzandt nie wiedział wówczas, że słowa te oznaczały życie. Myślał, że został wykluczony ze zbiorowośc­i oficerskie­j, do której tak bardzo chciał należeć. Podczas drugiego spisu jeńców, po wizytacji obozu przez ówczesnego pierwszego sekretarza KC KP Ukrainy Nikity Chruszczow­a w połowie październi­ka 1939 r., wiedział już, co ma mówić. Welzandt zanotował: „Przyjechal­iśmy na niepozorną stację Starobiels­k i najkrótsza droga powrotu prowadziła przez Charków. Bieg pociągu od tego miasta był najlepszym sprawdzian­em kierunku. Odetchnęli­śmy z ulgą, kiedy nasz eszelon ruszył stamtąd na zachód. Z taką samą nadzieją musieli wyjeżdżać zapakowani do więźniarek skazańcy, nieświadom­i zbliżające­go się gwałtowneg­o kresu życia – lecz ich tam wysadzono, przewiezio­no do miejsca kaźni w więzieniu i zwalono do dołów w Piatichatk­ach”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States