Koalicja przetrwa do końca kadencji
„Super Express”: – Kiedy Sejm wreszcie ratyfikuje Fundusz Odbudowy? Waldemar Buda: – Na pewno odbędzie się to w marcu. Cała procedura jest dość długa, bo muszą wziąć w niej udział jeszcze Senat i prezydent. Chcemy się wywiązać z terminu, który proponowaliśmy Komisji, że najpóźniej w kwietniu będziemy już gotowi z całym procesem ratyfikacyjnym. – Ale ruszacie z nim dopiero teraz. Nie za późno?
– Żeby Plan Odbudowy mógł wejść w życie w poszczególnych krajach, potrzebna jest ratyfikacja we wszystkich państwach Unii. A procedurę przeszło dopiero osiem czy dziewięć. Później przez dwa miesiące Komisja zatwierdza plany, więc pieniądze w formie zaliczek mogą popłynąć najszybciej w lipcu. – I jest pan pewny, że ten Fundusz Odbudowy zostanie przez Sejm przyjęty?
– Nie mam najmniejszych wątpliwości. Przeciwnych w całym parlamencie może być kilku czy kilkunastu parlamentarzystów. Cała reszta gremialnie zagłosuje „za”, bo trudno tutaj być przeciw. Ja rozumiem jakieś stanowiska indywidualne, podejście ideologiczne naszych koalicjantów. Ale ono nic nie zmienia, bo absolutna większość parlamentu będzie „za”. – Jak – jako wiceminister funduszy i polityki regionalnej – może pan w tak trudnej sytuacji rozumieć ideologiczne podejście koalicjanta?
– Środki są potrzebne polskiej gospodarce, bo mamy wiele segmentów, które mocno ucierpiały w związku z COVID-19. My podchodzimy do tego bardzo pragmatycznie. Natomiast są środowiska, które ten Fundusz Odbudowy ubierają w jakąś historyczną decyzję, która wpłynie na kolejne lata i będzie rzutowała na nasze relacje z Unią Europejską.
– Rzeczywiście są takie środowiska, a ich przedstawicielem jest premier Morawiecki, który wynegocjowanie Funduszu nazywał jednym z największych sukcesów i zwiastunem złotej ery polskiej gospodarki.
– Nie… my o tym mówimy, ale w bardzo pragmatycznym kontekście. To są faktycznie ogromne, wynegocjowane pieniądze, ale my to traktujemy jako środki i zamierzamy je dobrze wydatkować. Z gospodarczego punktu widzenia są rewolucyjne i mogą przynieść wiele dobrego. Natomiast nie dokładamy do tego żadnej ideologii, że to cokolwiek zmienia w układzie europejskim i w relacjach z Unią i między poszczególnymi państwami. – Ale państwa koalicjant emocje eskaluje, używa mocnych słów, oskarża premiera o sprzedaż suwerenności. Jak pan może akceptować takie stanowisko Solidarnej Polski i Zbigniewa Ziobry?
– Te środki trafią gdzieś przecież w Polskę, w regiony… Każdy parlamentarzysta, łącznie z koalicjantami, został skądś wybrany i jest takie oczekiwanie, żeby te środki trafiły również do tych okręgów. W Krajowym Planie Odbudowy są także środki na cyfryzację służb podległych również Ministerstwu Sprawiedliwości. Wielokrotność korzyści, która tam się przejawia, powinna przemawiać właśnie za takim pragmatycznym podejściem (…), widzimy, z czego wynika postawa naszych koalicjantów, ale widzimy też, czym to się skończyło. Janusz Kowalski nie jest już w rządzie. A po drugie wszystkie sondaże pokazują, że poparcie dla naszych koalicjantów jest na śladowym poziomie. Ta retoryka się nie przyjęła.
– I naprawdę panu nie przeszkadza, że jest pan w jednym rządzie z ludźmi, którzy premiera oskarżają niemal o zdradę stanu? – Ale to jest pewna ekspresja, estetyka, forma wyrażenia siebie (…), nie będziemy reagować na to równie emocjonalnie. Chcemy w tej sytuacji zachować się racjonalnie. Nawet jeśli takie słowa padają, to wiemy, że one są nieuzasadnione. Robimy swoje (…). Da się współpracować pomimo różnicy zdań (…). Fundusz Odbudowy zostanie przyjęty i Solidarna Polska będzie to musiała jakoś przegryźć. – Jest pan pewny, że koalicja Zjednoczonej Prawicy przetrwa do wyborów w 2023 r.? – Takie pytanie jest obarczone dużym ryzykiem nietrafienia odpowiedzi. W polityce w perspektywie dwóch lat może się zmienić bardzo dużo. Ale ja osobiście uważam, że tak. Tu nie ma alternatywnego rozwiązania. Mamy podzieloną opozycję bez żadnego przywódcy, nie ma tam z kim pracować. Więc dla naszych koalicjantów PIS jest wyborem domyślnym, realnym i jedynym możliwym. Mogą wpływać na życie Polaków włącznie z nami. Dlatego sądzę, że ostatecznie wygra pragmatyzm.