ZARAŻAŁA RADOŚCIĄ
NAZYWANO JĄ „KOBIETĄ ZE SŁOŃCEM W GŁOSIE”. CHOĆ WŁAŚNIE MIJA 41 LAT OD JEJ TRAGICZNEJ ŚMIERCI, JEJ PEŁNE OPTYMIZMU PIOSENKI NIE PRZESTAJĄ ZACHWYCAĆ KOLEJNYCH POKOLEŃ
Była piękna, delikatna, a jej przeboje niosły ludziom przede wszystkim radość. Takie piosenki jak „Tyle słońca w całym mieście, „Najtrudniejszy pierwszy krok”, czy „Żeby szczęśliwym być” w latach 70. śpiewali wszyscy. Taka też była prywatnie – pogodna, serdeczna dla wszystkich, a przy tym skromna. – Jej szczera radość była zaraźliwa – wspominała przyjaciółkę Halina Frąckowiak.
Być może nie byłoby jednak tych wszystkich przebojów, gdyby nie miłość, którą spotkała we właściwym momencie życia. Choć muzykalna była od dziecka (na fortepianie grała już w wieku czterech lat), to przełomem w jej muzycznej drodze okazał się moment, gdy jej głosem zachwycił się Jarosław Kukulski. Gdy zaprosił ją do swojego zespołu Waganci, podobno pozostali członkowie grupy z początku nie byli Anną zbyt zachwyceni. – Zobaczycie, że za pięć lat to będzie gwiazda pierwszej wielkości – zapowiadał wtedy Kukulski. I nie pomylił się. Rok później para wzięła ślub, a pięć lat później powitali na świecie córkę Natalię.
Anna Jantar była wtedy na szczycie. Współpracowała też z największymi, m.in. z Perfectem czy Budką Suflera, z którą nagrała przebój „Nic nie może wiecznie trwać”, który niestety okazał się wstrząsająco proroczy. Kilka miesięcy później, 14 marca 1980 r., wracając z trasy koncertowej w Stanach Zjednoczonych, zginęła w katastrofie samolotu Ił62 „Mikołaj Kopernik”. Tragiczna śmierć uwielbianej przez Polaków artystki, w dodatku w wieku zaledwie 30 lat, wstrząsnęła Polakami.
– Najgorsze byłoby to, gdyby skutkiem śmierci Ani miało się stać uśmiercenie jej jako piosenkarki – miał później wyznać jej mąż. Tak się jednak nie stało. Podczas pogrzebu na Powązkach piosenkarkę żegnało aż 40 tys. osób, a jej piosenki słuchane i śpiewane są do dziś. Doczekały się też wielu remiksów, w tym także w wykonaniu jej córki Natalii.