Prokurator chce więzienia Znany dziennikarz odpowiada przed sądem za jazdę po pijaku dla Durczoka
Kompletnie pijany przejechał swoim samochodem pół Polski, a pod Piotrkowem Trybunalskim (woj. łódzkie) spowodował kolizję z innym autem. Teraz Kamil Durczok (53 l.), znany dziennikarz, może za to słono zapłacić. Prokuratura żąda dla niego dwóch lat i sześciu miesięcy bezwzględnego więzienia.
Proces Durczoka rozpoczął się pod koniec stycznia w piotrkowskim sądzie. Prezenter odpowiada w nim za wydarzenia, które rozegrały się 26 lipca 2019 r. Tego dnia jechał swoim BMW 6 z Władysławowa nad morzem na swój rodzinny Śląsk. W okolicach Piotrkowa Trybunalskiego jego auto najechało na pachołek oddzielający jezdnię.
Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, dziennikarz wydmuchał aż 2,8 promila alkoholu. Durczok usłyszał zarzut spowodowania kolizji pod wpływem alkoholu, ale też sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Przyznał się tylko do pierwszego z tych zarzutów.
Wczoraj odbyła się druga i zarazem ostatnia rozprawa, na której Durczok się nie zjawił. Prokuratura zażądała podczas niej wymierzenia byłemu gwiazdorowi kary dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia, orzeczenia zakazu prowadzenia samochodów na siedem lat i wpłaty 50 tys. zł dla ofiar wypadków. – Oskarżony swoim zachowaniem naruszył szereg zasad w ruchu drogowym – grzmiała prokurator Anna Mosór.
Obrońca Łukasz Isenko zaapelował o orzeczenie kary wolnościowej. Sąd uprzedził o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu ze sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy na znacznie łagodniejsze sprowadzenie zagrożenia w ruchu. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 30 marca.