Nie ma powodów, by rezygnować ze szczepienia Astrazeneką
„Super Express”: – Niektóre kraje wstrzymują szczepienia preparatem firmy Astrazeneca. Polski rząd nie zamierza tego robić. To dobrze?
Prof. Włodzimierz Gut: – Odpowiem pytaniem na pytanie. Jaką mamy obecnie sytuację?
– Pod względem liczby dobowych zakażeń, delikatnie mówiąc, nieciekawą… – Właśnie. Jesteśmy europejskim liderem pod względem liczby zakażeń. Jeszcze na początku stycznia Wielka Brytania miała około 60 tys. zakażeń dziennie. W tej chwili notuje 5300 zakażonych dziennie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że Wielka Brytania obserwuje systematyczny i równy spadek liczby zakażeń i zachorowań. A wszystko dzięki masowym szczepieniom. Także preparatem Astrazeneki. Oczywiście jest pewne „ale”.
– Jakie?
– Kiedy latem podpisywano umowy m.in. z Astrazeneką, to owa firma była w Unii. Później znalazła się poza Unią i zaczęła się „bawić w inny sposób”. Podobnie jak Pfizer i Moderna, które zajęły się dywersyfikowaniem rynku. W tamtych umowach nie było kar umownych, ale była klauzula, według której zakupy zostaną dokonane, jeśli szczepionka będzie skuteczna i bezpieczna. – W jaki sposób polski rząd powinien reagować, aby usprawnić pozyskiwanie szczepionek tak, by wszyscy Polacy jak najsprawniej zostali zaszczepieni? Biorąc pod uwagę problemy m.in. z dostępnością preparatów...
– Jako Unia powinniśmy dać po łapkach producentom szczepionek. Jako Polska powinniśmy obrać jeden front, ale przypomnijmy sobie, co się działo, gdy mieliśmy do czynienia z niedoborami szczepionek.
– Każdy kraj starał się, aby jego obywatele pozyskali je szybciej niż inni.
– Otóż to. Niektóre kraje dokonywały zakupu poza UE. W związku z tym nie musimy trzymać się jednego frontu, jeśli inni działają w opisany przeze mnie sposób.
– Wracając jednak do meritum dyskusji. Niektóre kraje zrezygnowały ze szczepionki Astrazeneca. Część Polaków się obawia, że preparat owej firmy być może nie jest dobry, jeśli inni z niego rezygnują. To zasadna obawa?
– Sytuacja na rynku szczepień nie jest dobra. Moglibyśmy szczepić więcej osób, ale nie mamy wystarczającej ilości preparatu.
– To chyba clou wszystkich rozważań… – Byliśmy zmuszeni do rozciągnięcia czasowego. Zdając sobie sprawę, że pierwsza dawka bardziej chroni przed ciężkim przebiegiem niż chorobą. Dopiero druga dawka chroni przed chorobą. Oczywiście nie w 100 proc. Bo takiej gwarancji nikt nie da. W związku z tym, aby nie załamać