Chciałabym zagrać w deblu ze Świątek!
Amerykańska tenisistka Danielle Collins (28 l.):
Wdrugiej rundzie rozegranego w lutym turnieju WTA w Adelajdzie Danielle Collins (28 l.) wyrzuciła za burtę liderkę światowego rankingu Ashley Barty. Następnego dnia amerykańska tenisistka, która w życiu prywatnym zmaga się z nieuleczalną chorobą autoimmunologiczną, skreczowała w starciu z Igą Świątek. – Chcę cieszyć się grą w tenisa jak najdłużej i... zagrać w debla ze Świątek! – wyznała 27-letnia mieszkanka Florydy.
Tomasz Moczerniuk: –Danielle, jak to się stało, że dowiedziałaś się o swojej chorobie? Danielle Collins: – Kiedy miałam 24 lata, nagle – w ciągu jednego roku – zaczęłam miewać rozmaite problemy zdrowotne. Najbardziej dokuczliwe były kontuzje stawów w nadgarstku i kolanie. Najpierw myślałam, że przejdzie, bo przecież jestem młodą, aktywną, zawodową tenisistką, ale kiedy ból stawał się nie do zniesienia, zaczęłam się badać i szukać porad u specjalistów. Kiedy nikt nie potrafił postawić mi diagnozy, a objawy nie przechodziły, zaczęłam się poważnie martwić. Dopiero w połowie 2019 r. stwierdzono u mnie reumatoidalne zapalenie stawów – chorobę autoimmunologiczną, która objawia się trwającym kilka lub nawet kilkanaście dni bólem stawów. Na początku ciężko było mi zaakceptować to, że moje stawy powoli i nieodwracalnie się rozpadają. Ale z czasem trochę mi ulżyło, bo przynajmniej wiem, z czym muszę się zmierzyć. Na RA (rheumatoid arthritis –przyp. TM) cierpi także moja babcia oraz mój tata, więc pewnie to ma też jakieś podłoże genetyczne.
– Jak sobie radzisz z symptomami dzisiaj?
– Przede wszystkim zdałam sobie sprawę z tego, że jeśli chcę dalej grać w tenisa, to muszę się nauczyć z tym żyć. Poddałam się gruntownym zmianom w stylu życia, z czego najważniejsze były te w mojej diecie. Poprzez testy na alergię dowiedziałam się, że nie trawię nabiału oraz glutenu. Wyeliminowanie tych dwóch rzeczy sprawiło, że jestem w stanie utrzymać markery stanów zapalnych na niskim poziomie. Ponadto stale monituję symptomy i odpowiednio dozuję lekarstwa. Kiedy jestem poza domem, szalenie ważne są dla mnie akupunktura, masaże, kąpiele w lodowatej wodzie czy też w gorącej z domieszką gorzkiej soli.
Wreszcie wprowadziłam, w porozumieniu ze swoim sztabem, ograniczenia treningowe. Wcześniej lubiłam się przepracować na treningach, ale przypłacałam to bólem. Teraz nie przekraczam odpowiedniej liczby uderzeń, stale mierzę tętno i posiłkuję się odżywkami. Modyfikujemy także plan podróży interkontynentalne, które – nawet jeśli się nie ma choroby autoimmunologicznej – również odbijają się na zdrowiu.
– W 2018 r. o swojej przewlekłej chorobie poinformowała także była nr 1 na świecie Caroline Wozniacki. Wiem, że spotkałyście się, aby porozmawiać na ten temat, wymienić spostrzeżenia. Wspieracie się nawzajem? – Istnieje ponad 100 różnych chorób autoimmunologicznych i to jest niebywałe, że ona cierpi akurat na to samo schorzenie co ja. Dla wielu ludzi to był szok, bo przecież przez lata było o niej głośno i osiągała na korcie i nie tylko
– dla przykładu podam jej udział w maratonie w Nowym Jorku w 2014 r., kiedy przebiegła tę trasę poniżej trzech i pół godziny – wspaniałe rezultaty. Miałam okazję porozmawiać z nią zaraz po mojej diagnozie. Bardzo mi wówczas pomogła. Tym bardziej jestem jej wdzięczna, że znałyśmy się tylko z szatni i kortu.
Obecnie nie utrzymujemy stałego kontaktu,