ZALEWSKI SETA DO ŚNIADANIA
Obajtek, czyli symbol
BBitwa o Obajtka jest tak zażarta, bowiem prezes Orlenu to ktoś więcej niż prezes Orlenu. Jest ucieleśnieniem politycznej filozofii PIS i dlatego opozycja tak zaciekle go atakuje, zaś partia rządząca tak zażarcie go broni. Gdyby istniało coś takiego jak Akademia PIS, w której szkoliliby się przyszli liderzy partii, to casus Obajtek byłby tam omawiany jako modelowy przykład podejścia prawicy do spółek Skarbu Państwa. Na czym to podejście polega? Z grubsza, dla liberalnej opozycji duże firmy państwowe to molochy, z którymi nie bardzo wiadomo, co robić. Z jednej strony stoją na straży strategicznych interesów państwa, z drugiej liberalne autorytety wzdrygają się na myśl o tym, że państwowe spółki aktywnie grają na rynku, a nawet ten rynek dominują, bowiem godzi to w kapitalistyczne ideały. Rodzi to defensywną strategię tych spółek, które ograniczają swe cele i działania, bo państwowy kapitalizm jest z definicji zły i nieskuteczny. Inne podejście prezentuje w tej kwestii PIS. Dla Jarosława Kaczyńskiego
i jego środowiska wielkie spółki Skarbu Państwa to instrumenty państwowej polityki. Państwo realizuje poprzez nie swoje cele, podobnie jak poprzez ministerstwa czy rządowe agencje. Z jednej strony taki koncern zarabia, dostarczając do budżetu pieniądze potrzebne do realizacji różnych programów, z drugiej wypełnia ciałem rozmaite koncepcje natury geopolitycznej i strategicznej – jak np. integracja krajów Trójmorza czy zagwarantowanie energetycznego bezpieczeństwa Polsce. Taki Orlen to na szachownicy Kaczyńskiego figura mocniejsza niż MSZ. To jednak założenie teoretyczne. Żeby ta figura była naprawdę mocna, potrzebni są jeszcze menedżerowie, którzy potrafią realizować ambitne zamierzenia. W PIS wcale wielu takich nie ma. Kogoś takiego Kaczyński znalazł w osobie Obajtka. Prezes Orlenu uosabia to, jak państwowy biznes można z sukcesem wykorzystać w polityce. Jest personalnym symbolem etatystycznej filozofii PIS. A symboli się nie poświęca.