Walnął hat tricka i przyleciał strzelać dla
Ach, jak mu się spieszyło do ukochanej ojczyzny! Robert Lewandowski (33 l.) strzelił trzy gole w meczu Bundesligi ze Stuttgartem (4:0), a tuż po meczu czym prędzej zabrał rodzinę i prywatnym samolotem polecieli do Polski.
Polskim kibicom spadł wielki kamień z serc. Prezes PZPN Zbigniew Boniek poinformował, że kadra zagra z Anglią na Wembley (31 marca) w pełnym składzie, co jeszcze niedawno było mocno wątpliwe. W sprawę włączył się nawet premier Mateusz Morawiecki, który dwukrotnie dzwonił do kanclerz Angeli Merkel. Ostatecznie, zupełnie równolegle, niemiecki Instytut Kocha złagodził obostrzenia dla Anglii, dzięki czemu Lewandowski i Piątek mogą swobodnie wrócić po meczu do Niemiec.
„Lewy” miał więc powody do zadowolenia, dzięki czemu w sobotę mógł skupić się wyłącznie na meczu z VFB. I zagrał koncertowo! Mimo że Bayern niemal od początku grał w osłabieniu (czerwona kartka dla Daviesa), Polak już po 39 min miał na koncie hat tricka. W tym sezonie trafił już 35 razy i tylko 5 goli brakuje mu do kosmicznego rekordu Gerda Muellera z sezonu 1971/1972.
Lewandowski po meczu nie chciał długo czekać i od razu postanowił przylecieć do Polski. Ubrany w dres Bayernu, zabrał żonę Annę oraz córki Klarę i Laurę do prywatnego odrzutowca. Już krótko po godz. 20 byli w Warszawie, gdzie szybko, w towarzystwie barczystego ochroniarza, przedostali się z terminala do podstawionego busika. Wcześniej Robert podpisał kibicom koszulki oraz pozował z nimi do zdjęć. Wczoraj miał czas na odpoczynek z rodziną, ale już od dziś zaczyna się misja kadra. „Lewy” odbierze też specjalne odznaczenie od prezydenta Andrzeja Dudy – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia
Polski.
BUNDESLIGA. 26. KOLEJKA