O obostrzeniach nikt z nami nie rozmawiał
Premier zapowiada twardy lockdown. Co na to koalicjant?
Radio Plus: – Premier ogłosi dziś decyzję o nowych obostrzeniach. To będzie twardy lockdown, zamknięcie gospodarki, zakaz przemieszczania się? Zbigniew Ziobro: – Nie potrafię panu odpowiedzieć na to pytanie. Nie jestem uczestnikiem tych prac i też czekam na informacje, jakie zalecenia zamierza przedstawić pan premier, który współpracuje z ekspertami epidemiologii i osobami odpowiedzialnymi za sferę związaną z bezpieczeństwem Polaków.
– Czy takie najbardziej drastyczne decyzje nie powinny być uzgadniane na poziomie rządowym i koalicyjnym?
– Rząd działa w ramach resortowego podziału kompetencji. Może mógłby wcześniej porozmawiać z Solidarną Polską i Porozumieniem pana Gowina, ale jeszcze takich rozmów nie było. Nie wiemy więc, jakie są zamiary pana premiera, jeżeli chodzi o ograniczenia, które zamierza wprowadzić. Byłoby dobrze, aby zostały ogłoszone z pewnym wyprzedzeniem.
– Czy uważa pan, że premier zdał ten najtrudniejszy egzamin, przed którym stanął w ostatnim roku? Chodzi oczywiście o walkę z pandemią, bo jak spojrzymy na dane dotyczące śmiertelności – to wygląda to dramatycznie i bardzo źle na tle całej Europy.
– Czas na podsumowanie jest przed nami. Teraz jesteśmy w trakcie działań podejmowanych w walce z pandemią i jest wielka odpowiedzialność, która spoczywa przede wszystkim na premierze. I nie jest to sytuacja łatwa. W tej chwili ubolewam nad tym, że Unia Europejska, która miała zapewnić sprawną organizację dystrybucji szczepionek, okazała się tutaj skrajnie nieudolna i zbiurokratyzowana. W rezultacie Wielka Brytania, która wyszła z Unii Europejskiej, w dużej mierze już się zaszczepiła. Podobnie Izrael i inne państwa, które są poza Unią. Natomiast Unia Europejska jest dopiero gdzieś na początkowym etapie tego procesu. To jest dowód słabości struktur unijnych, które mają ambicje zastąpić państwa narodowe. Solidarna Polska zdecydowanie się temu przeciwstawia i stosunek do UE różni nas z premierem Morawieckim. – Mówi pan o drodze do federalizacji UE i że różni was to z premierem Morawieckim. Mam rozumieć, że pana zdaniem szef rządu widziałby Polskę w takim superpaństwie?
– Mamy inną diagnozę UE i w związku z tym inny do niej stosunek. Dostrzegamy zagrożenia związane z działaniami rządzących Unią Europejską, zmierzającymi w sposób bezpardonowy do marginalizacji znaczenia państw narodowych. Docelowo chcą stworzyć państwo federacyjne na wzór USA, likwidując państwa narodowe, takie jak Polska. My się na to nie zgadzamy. Władze UE są gotowe łamać nawet traktaty europejskie, choćby przez powiązanie praworządności z budżetem. Chodzi o stworzenie mechanizmów, które nie pozwolą wypłacać środków unijnych. Nie dostajemy żadnej darowizny i prezentów od Unii, dostajemy wyrównanie tego, co daliśmy, otwierając nasz rynek. Unia nic nie chce nam dać, chce wykorzystać każda sytuację, a my musimy grać z tą Unią twardo.
– Premier ma przedstawić wkrótce Nowy Ład. To program partyjny, którego koalicjanci akceptować na razie nie muszą. Można odnieść wrażenie, że Solidarna Polska i Porozumienie są traktowani jak statyści. Kluczowy program mający wyprowadzić Polskę z kryzysu, a nie pyta się tak naprawdę koalicjantów o zdanie?
– Pyta się w tym sensie, że były z nami rozmowy. Przedstawiono nam założenia Nowego Ładu, które są od dawna postulatem Solidarnej Polski, np. w zakresie ulg podatkowych dla emerytów, rencistów, osób słabiej zarabiających.
– Potwierdza pan, że to będzie w Nowym Ładzie? Ta kwota wolna od podatku na poziomie 30 tys. zł?
– Ja mówię o tym, co postulowaliśmy, by ułatwić życie tym Polakom, którzy są już w wieku niepozwalającym na aktywne zaangażowanie zawodowe, a ich sytuacja materialna nie jest najlepsza. To są nasze propozycje, które od zawsze zgłaszaliśmy i jest szansa, że być może znajdą się w tych rozwiązaniach. Oczywiście,
żeby ten Nowy Ład mógł wejść w życie, potrzebna jest większość w Sejmie.
– Czy dobrze pan się czuje w jednym obozie politycznym z posłanką Moniką Pawłowską, która z Wiosny Roberta Biedronia przeszła do Porozumienia? Nie jest w klubie Prawa i Sprawiedliwości, ale jest w obozie Zjednoczonej Prawicy. – Nie chcę komentować decyzji personalnych partii koalicyjnych. Nasze poglądy są zasadniczo rozbieżne.
– Gdy został pan prokuratorem generalnym, sprawa Daniela Obajtka zmieniała prokuraturę. Ostatecznie w czerwcu 2017 r. śledczy z Krakowa zażądali zwrotu akt z sądu, a postępowanie zostało umorzone. Nie uważa pan, że ta decyzja powinna zostać ponownie zbadana wobec wątpliwości pojawiających się w sprawie prezesa PKN Orlen?
– Sprawa Daniela Obajtka trafiła do sądu w 2013 r., kiedy rządziły Platforma i PSL. Sąd twierdził, że nie ma żadnych podstaw, by zatrzymywać i stawiać zarzuty panu Obajtkowi i nakazał prokuraturze zwolnić pana Obajtka. Na dalszych etapach ówczesny prokurator generalny złożył kasację do Sądu Najwyższego,
Rząd działa w ramach resortowego podziału kompetencji. Może mógłby wcześniej z nami porozmawiać, ale takich rozmów nie było. Nie wiemy więc, jakie są zamiary pana premiera, jeżeli chodzi o ograniczenia
która była po myśli pełnomocników pana Obajtka. Co więcej, Sąd Najwyższy przychylił się do tego zaskarżenia i uwzględnił je, co było korzystne dla pana Obajtka.
– Jakub Żulczyk i akt oskarżenia przeciwko pisarzowi za publiczne znieważenie głowy państwa. Grozi mu do trzech lat więzienia. Pan już kilka lat temu zapowiadał zmianę tego przepisu Kodeksu karnego. Czy będzie taka zmiana? Powinna nastąpić?
– W całej klasie politycznej musimy podjąć decyzję, czy pozwalamy na to, aby w polskim Kodeksie karnym nie było zapisu, który chroni głowę państwa przed znieważeniem, zniesławieniem i wulgaryzmami. Proszę pamiętać, że tego rodzaju sprawy dzieją się na poziomie prokuratury rejonowej i nie wiedziałem nawet, że jest taka sprawa. Nie można mieć pretensji do prokuratorów szeregowych, że tę sprawę prowadzą, bo takie mamy prawo. Tu jest decyzja wszystkich, czy chcemy, aby prezydent był chroniony. Niezależnie od tego, kto będzie tym prezydentem. W krajach cywilizowanych tego typu ochrona ma miejsce.