Rząd nie mógł przewidzieć rozwoju pandemii
„Super Express”: – Pójdzie pan w Wielkanoc do kościoła?
Kamil Bortniczuk: – Ja jako osoba wierząca zrezygnuję z pójścia do kościoła, mimo że praktykuję i są Święta Wielkanocne. Aczkolwiek są osoby, które będą już zaszczepione, w tym wiele podwójną dawką, i wydaje mi się, że stosunkowo bezpiecznie będą mogły w te ważne dni w Kościele – przy zachowaniu wszystkich surowych reżimów sanitarnych – uczestniczyć we mszy. Ja jako osoba niezaszczepiona i obawiająca się o zdrowie swoich najbliższych ubolewam, ale zdecyduję się nie iść do kościoła. Apeluję do wszystkich, żeby podjęli tę decyzję we własnych sumieniach.
– A czy krytyczna sytuacja, w której się bez wątpienia znaleźliśmy, nie wymaga podejmowania decyzji rozsądnych, a nie zgodnych z sumieniem, wiarą i sercem? – To bardzo radykalna teza…
– Sytuacja jest radykalna.
– Dla wierzących to nie są sprzeczne wartości. Tym, którzy pokładają głęboką ufność w Bogu i w wierze, uczestnictwo we mszy i w sakramentach może być takim plastrem na rany, które ostatnie czasy ludziom przynoszą.
– Lekarze mówią wprost: kościoły to ogniska zakażeń. W miażdżącej większości nie pilnuje się w nich obostrzeń sanitarnych. – Podstawowe fakty są takie: nie mamy lekarstwa, więc ani my, ani nikt na świecie nie może skutecznie leczyć COVID-19. Mamy szczepienia w takiej liczbie, w jakiej mamy, szczepimy tyle, na ile producenci dostarczają nam dawek. Potrwa to jeszcze co najmniej kilka miesięcy, zanim uzyskamy odporność na zadowalającym poziomie. Wszystko albo prawie wszystko zależy od naszej odpowiedzialności, po prostu (…), ja widziałem artykuł z badaniami, które pokazują, że do największej liczby zakażeń nie dochodzi w kościołach, ale w restauracjach.
– Czyli według pana nie było potrzeby zamykania kościołów na święta.
– O tym decydują ludzie, którzy mają dostęp do znacznie większej wiedzy niż ja.
– Według prof. Wojciecha Maksymowicza stan epidemii w Polsce to „spora porażka” ministra Niedzielskiego.
– Ja od wiosny wiem, że prof. Maksymowicz bardzo chciał być ministrem zdrowia, nadal chciałby nim być…
– Ale to przecież poseł klubu PIS… krytykuje pana zdaniem wyłącznie z pobudek ambicjonalnych?
– Ja znam go przede wszystkim ze strony względów ambicjonalnych i wydaje mi się, że wiem, co mówię. Po drugie to pobudki polityczne, bo w takim okresie zdecydowanie łatwiej być w opozycji niż koalicji rządzącej. Krytykować wszystko jest stosunkowo łatwo, a nie bardzo da się sprawdzić, czy gdyby zrobić to, co radzą krytycy, to przyniosłoby to jakieś skutki. Doświadczenia krajów Unii Europejskiej pokazują, że raczej nie, bo różnice w skuteczności w walce z koronawirusem są, co do zasady, bardzo niewielkie. – Przecież w tej chwili mamy niemal najgorsze statystyki, jeśli chodzi i o skalę zakażeń i – przede wszystkim – śmiertelności.
– To nieprawda (…), być może była jedna czy dwie takie doby (…).
– Rząd nie popełnił żadnych błędów w zarządzaniu epidemią?
– Nie. Ja nie twierdzę, że rząd zrobił wszystko OK. W takiej sprawie nie da się wszystkiego zrobić OK, a przede wszystkim nie dało się i nie da się wszystkiego przewidzieć.