Bóg jest wszędzie, miejsce na oddziale intensywnej terapii – nie
Rząd wprowadził nowe obostrzenia. Czy wdrożone restrykcje przerwą łańcuch zakażeń?
„Super Express”: – Wczoraj rząd wprowadził nowe obostrzenia, które będą obowiązywały do 9 kwietnia. Czy wdrożone restrykcje wystarczą, aby zapanować nad epidemią?
Marcin Jachimiak: – Niestety działania prowadzone przez rząd są zabawą w pudrowanie trupa, a nie faktyczną strategią…
– Dlaczego?
– Wprowadzamy lockdown omijający kluczowe miejsca. Po czym ze względu na słuszne niezadowolenie społeczne, luzujemy restrykcje, by za mniej więcej 2–3 miesiące mieć kolejną falę zachorowań. Gdzie tu sens, logika oraz działania poparte badaniami naukowymi? Po raz kolejny zamykamy sklepy RTV/AGD, drobne działalności rzemieślnicze, salony fryzjerskie i kosmetyczne, które stanowią niewielki procent spośród miejsc zakażania się i w których łatwiej utrzymać reżim sanitarny. Za to pozostawiamy wielką trójkę odpowiedzialną za 90 proc. zachorowań. – Jakie miejsca pana zdaniem odpowiadają za 90 proc. zachorowań, o których pan mówi?
– Mam na myśli: sklepy spożywcze, kościoły i placówki medyczne.
– Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy
– Podobnie jak miliony Polaków usłyszałem wczoraj o ograniczeniach liczby osób w zależności od metrażu, ale ja nie jestem politykiem, tylko realistą, naukowcem. Podobnie jak czytelnicy robię zakupy i co widzę? Maski na czołach, brodach, kichanie na produkty, lizanie palców, żeby rozdzielić torebki, i ludzi, którzy w kolejkach o mało nie wejdą sobie na plecy. Czy wyobrażacie sobie państwo, że w prowincjonalnym kościele lokalny policjant zainterweniuje, bo na mszy wielkanocnej będzie przekroczony limit osób? – Trudno to sobie wyobrazić.
– No właśnie, on będzie w mszy uczestniczył. tej
– Pozostając przy temacie kościołów. Być może powinny być jednak zamknięte? Jeśli już zamykamy wszystko, to bądźmy konsekwentni.
– Owszem. Kościoły są kluczowym miejsce zakażeń, w której mamy największą grupę ryzyka. Bóg jest wszędzie, miejsce na oddziale intensywnej terapii – nie.
– Co pan proponuje?
– Powtarzam po raz kolejny. Nie lockdown, a prawidłowo noszone maski, dezynfekcja rąk, zmiana nawyków, dystans i przede wszystkim obostrzenia dotyczące trzech miejsc: superi hipermarkety, kościoły i placówki medyczne to klucz do poprawy sytuacji. Oczywiście drugą stroną medalu musi być pomoc systemowi ochrony zdrowia, który totalnie leży.
– Czy wzorem innych krajów Polska powinna wprowadzić zakaz przemieszczania się?
– Niestety trudno będzie zaapelować do ludzkiego rozsądku, choć sam nie jestem zwolennikiem nakazów i zakazów. Wątpię, by prośby i apele zmieniły podejście Polaków. Pomimo restrykcji i tak spotkają się na święta,
i tak pójdą na mszę, i tak pojadą, a cenę ich zachowania zapłacimy za 3–4 miesiące w kolejnej fali.
– Czego zabrakło w obostrzeniach, o których mówili wczoraj przedstawiciele rządu?
– Przede wszystkim logiki, zamykamy miejsca mniejszego ryzyka, zostawiamy większego, nie przykładamy wagi do najważniejszych spraw, czyli masek, dezynfekcji i dystansu, wciąż obostrzenia wprowadzone przez rząd nie mają podstawy prawnej i są nielegalne. Wciąż nie ma w telewizji kampanii zdrowotnych mówiących o tym, jak poprawić odporność, jak nosić prawidłowo maskę, jak zachować higienę, po co zachowywać dystans, jakich zachowań unikać. Nie ma wsparcia dla osób 65 plus choćby takiego, by opiekunowie z WOT robili im zakupy. Po raz kolejny niszczymy tylko gospodarkę, a co za tym idzie – ochronę zdrowia. Ochrona zdrowia jest niedofinansowana, teraz wymaga więcej pieniędzy i więcej ludzi. Jest finansowana z podatków, lockdown powoduje spadek wpływów z podatków, w efekcie system ochrony zdrowia dostaje jeszcze mniej kasy. Tak się nie da funkcjonować. Dwa razy za mało lekarzy, trzy razy za mało pięlegniarek, trzy razy za mało karetek, brak wsparcia, brak personelu, brak zawodów pomocniczych. Efektem jest ponad 100 000 nadnormatywnych zgonów. Tym trzeba się zająć.