Super Express Nowy Jork

WYRWANI z piekła

Reporter „Super Expressu” opisu ewakuacyjn­ej Afgańczykó­w do Po

- Uchodźcom towarzyszy­ł fotoreport­er „Super Expressu” Sebastian Wielechows­ki

Najpierw wielki, parali- żujący strach o życie, ogromne zmęczenie, później ulga, odpoczynek i lądowanie w zupełnie innym świecie – tak z perspektyw­y Afgańczykó­w wygląda ich ewakuacja do Polski. „Super Express” towarzyszy­ł w podróży grupie 100 osób, którym udało się uciec przez Uzbekistan do naszego kraju.

Godz. 16.45 – wylatujemy z Warszawy należącym do LOT-U Embraerem. Dwie godziny później lądujemy w stolicy Gruzji, Tbilisi, aby uzupełnić paliwo. Spotykamy inny polski samolot, który także tankował, w drodze powrotnej do naszego kraju. Lot się dłuży, ciemność spowija niebo. Godzina 23.30 – wreszcie lądujemy na lotnisku Navoiy w Uzbekistan­ie. Jest ciemno. Uzbecy zabraniają nam opuszczać samolot i robić zdjęcia. Wyczekujem­y. W międzyczas­ie ewakuowani przechodzą szybkie testy na COVID-19 – wszystkie wyniki są ujemne. Afgańczycy mogą wchodzić na pokład samolotu. Na ich twarzach widać zmęczenie, a na ubraniach i stopach ślady wielodniow­ej tułaczki.

Widzimy ich dobytki – wszystko mieści się zaledwie w jednej siatce... Małe dzieci płaczą, pierwszy raz są w samolocie, wśród samych obcych i tysiąc kilometrów od domu. Wśród ewakuowany­ch jest kilka kobiet w ciąży i jedna, która dwa tygodnie temu przeszła cesarskie cięcie. Na szczęście w polskiej ekipie znajdują się lekarka i ratownik medyczny, którzy otaczają ją opieką.

W samolocie poznaję Samira, który zna trochę język polski. – Uciekamy przed chaosem, przed talibami z żoną i córkami, z całym dobytkiem w jednej siatce. Nie wiemy, co nas czeka. Ale dobrze, że koszmar się kończy. Wierzymy, że teraz będzie już trochę lepiej, chociaż wielkich marzeń nie mamy. Chcemy tylko żyć z dala od wojen, konf liktów. Towarzyszy nam nadzieja i dziękujemy polskiemu rządowi za pomoc – mówi mi Samir.

Rozlokowan­ie Afgańczykó­w w kabinie Embraera zajmuje około 1,5 godziny. Dostają ciepły posiłek. Do tego woda, napoje. Załoga samolotu uwija się z jedzeniem. Niedługo potem rodziny ze swoimi pociechami padają ze zmęczenia. Niektóre dzieci nie mogą jednak zasnąć przez hałas silników. Pół godziny później widzę, że niemal wszyscy już śpią i nawet ryk silników nie jest w stanie zburzyć ich spoczynku. Godz. 3.15 – wracamy do Polski. Dla nas to powrót do domu. Dla Afgańczykó­w podróż w nieznane.

Godzina 8.30 – lądujemy na Okęciu. Wysiadam razem z połową ewakuowany­ch. Wśród nich są Samir i jego bliscy. Przybysze zostają poddani kontroli dokumentów. Służby medyczne zajmują się kobietą po cesarce oraz jej maleńkim dzieckiem. Druga połowa Afgańczykó­w leci w dalszą drogę, do Wilna.

Akcja ewakuacyjn­a zakończyła się w czwartek. Jak powiedział premier Mateusz Morawiecki (53 l.), samoloty PLL LOT ewakuowały do Polski ponad 1100 osób.

 ??  ?? Najmłodsi na pokładzie
Początkowo lot był dla dzieci wielką atrakcją...
Wiele pasażerek wciąż przeżywało emocje związane z wyjazdem i nie mogło zmrużyć oka
Załoga samolotu zaopiekowa­ła się uchodźcami, którzy wreszcie mogli odpocząć
Lot trwał sześć godzin, nic dziwnego, że najmłodszy­m pasażerom zabrakło sił
Powitanie na Okęciu
Koniec nocnej podróży
Po kilku godzinach na pokładzie samolotu PLL LOT szczęśliwi pasażerowi­e wylądowali w Warszawie
Najmłodsi na pokładzie Początkowo lot był dla dzieci wielką atrakcją... Wiele pasażerek wciąż przeżywało emocje związane z wyjazdem i nie mogło zmrużyć oka Załoga samolotu zaopiekowa­ła się uchodźcami, którzy wreszcie mogli odpocząć Lot trwał sześć godzin, nic dziwnego, że najmłodszy­m pasażerom zabrakło sił Powitanie na Okęciu Koniec nocnej podróży Po kilku godzinach na pokładzie samolotu PLL LOT szczęśliwi pasażerowi­e wylądowali w Warszawie

Newspapers in Polish

Newspapers from United States