WYRWANI z piekła
Reporter „Super Expressu” opisu ewakuacyjnej Afgańczyków do Po
Najpierw wielki, parali- żujący strach o życie, ogromne zmęczenie, później ulga, odpoczynek i lądowanie w zupełnie innym świecie – tak z perspektywy Afgańczyków wygląda ich ewakuacja do Polski. „Super Express” towarzyszył w podróży grupie 100 osób, którym udało się uciec przez Uzbekistan do naszego kraju.
Godz. 16.45 – wylatujemy z Warszawy należącym do LOT-U Embraerem. Dwie godziny później lądujemy w stolicy Gruzji, Tbilisi, aby uzupełnić paliwo. Spotykamy inny polski samolot, który także tankował, w drodze powrotnej do naszego kraju. Lot się dłuży, ciemność spowija niebo. Godzina 23.30 – wreszcie lądujemy na lotnisku Navoiy w Uzbekistanie. Jest ciemno. Uzbecy zabraniają nam opuszczać samolot i robić zdjęcia. Wyczekujemy. W międzyczasie ewakuowani przechodzą szybkie testy na COVID-19 – wszystkie wyniki są ujemne. Afgańczycy mogą wchodzić na pokład samolotu. Na ich twarzach widać zmęczenie, a na ubraniach i stopach ślady wielodniowej tułaczki.
Widzimy ich dobytki – wszystko mieści się zaledwie w jednej siatce... Małe dzieci płaczą, pierwszy raz są w samolocie, wśród samych obcych i tysiąc kilometrów od domu. Wśród ewakuowanych jest kilka kobiet w ciąży i jedna, która dwa tygodnie temu przeszła cesarskie cięcie. Na szczęście w polskiej ekipie znajdują się lekarka i ratownik medyczny, którzy otaczają ją opieką.
W samolocie poznaję Samira, który zna trochę język polski. – Uciekamy przed chaosem, przed talibami z żoną i córkami, z całym dobytkiem w jednej siatce. Nie wiemy, co nas czeka. Ale dobrze, że koszmar się kończy. Wierzymy, że teraz będzie już trochę lepiej, chociaż wielkich marzeń nie mamy. Chcemy tylko żyć z dala od wojen, konf liktów. Towarzyszy nam nadzieja i dziękujemy polskiemu rządowi za pomoc – mówi mi Samir.
Rozlokowanie Afgańczyków w kabinie Embraera zajmuje około 1,5 godziny. Dostają ciepły posiłek. Do tego woda, napoje. Załoga samolotu uwija się z jedzeniem. Niedługo potem rodziny ze swoimi pociechami padają ze zmęczenia. Niektóre dzieci nie mogą jednak zasnąć przez hałas silników. Pół godziny później widzę, że niemal wszyscy już śpią i nawet ryk silników nie jest w stanie zburzyć ich spoczynku. Godz. 3.15 – wracamy do Polski. Dla nas to powrót do domu. Dla Afgańczyków podróż w nieznane.
Godzina 8.30 – lądujemy na Okęciu. Wysiadam razem z połową ewakuowanych. Wśród nich są Samir i jego bliscy. Przybysze zostają poddani kontroli dokumentów. Służby medyczne zajmują się kobietą po cesarce oraz jej maleńkim dzieckiem. Druga połowa Afgańczyków leci w dalszą drogę, do Wilna.
Akcja ewakuacyjna zakończyła się w czwartek. Jak powiedział premier Mateusz Morawiecki (53 l.), samoloty PLL LOT ewakuowały do Polski ponad 1100 osób.