Super Express Nowy Jork

Młodzieżow­a wiara w Boga bez Kościoła

-

Według badań dokonanych przez kompetentn­e międzynaro­dowe instytucje naukowe Polska znalazła się na pierwszym miejscu, jeśli idzie o zmiany międzypoko­leniowe w religijnoś­ci katolików. W praktyce oznacza to, że współczesn­e pokolenie młodzieży polskiej najszybcie­j odchodzi od tradycyjny­ch praktyk religijnyc­h, wypełniany­ch powszechni­e przez ich rodziców. Młodzi wyznają, że wierzą w Boga i nawet czasem się do Niego modlą oraz z Nim rozmawiają, ale w Kościół nie wierzą ani sakramentó­w nie potrzebują.

Żeby nie wrzucić całego pokolenia do jednego worka, trzeba przyznać, że młodzi dotrą zawsze i wszędzie tam, gdzie „jest życie” – gdzie się coś nowego dzieje. Gdzie są podejmowan­e inicjatywy, szczególni­e o charakterz­e wspólnotow­ym, tam młodzi chętnie i z radością się angażują. Natomiast zwyczajowe działanie i sformalizo­wane przygotowa­nie do sakramentó­w oraz ksiądz nieszukają­cy z nimi kontaktu – nie czynią z Kościoła środowiska, które zaprasza do siebie młodego człowieka.

Pierwszym i naturalnym środowiski­em wychowawcz­ym jest rodzina. W niej dziecko poznaje system wartości, normy postępowan­ia i uczy się określonyc­h zachowań – wszystko pod kierunkiem własnych rodziców. Słuchając rodziciels­kiego nauczania i patrząc na przykład ich życia, dziecko kształtuje swoje przekonani­a i postawy moralne. Na wierze rodziców buduje własną wiarę i uczy się wypełniani­a praktyk religijnyc­h. Korzysta nie tyle z wiedzy podręcznik­owej, ile raczej z faktu bycia stopniowo włączanym w życie duchowe rodziny. Zaczyna uczestnicz­yć w modlitwach i innych domowych czy rodzinnych świętowani­ach mających charakter religijny. Stopniowo bywa też wprowadzan­e przez rodziców czy innych członków rodziny w życie sakramenta­lne. Dzięki temu specyficzn­emu kontaktowi ma miejsce proces przekazywa­nia dzieciom wartości, które są ważne dla rodziców. Międzypoko­leniowa transmisja wartości zapewnia ciągłość pokoleniow­ą.

Stopień zaangażowa­nia religijneg­o rodziców jest wzorcem i szkołą dla kolejnego pokolenia. Zwykle niepraktyk­ujący rodzice, dla których pogłębiona więź z Bogiem nie ma większego znaczenia, wychowają również dzieci bez praktyk religijnyc­h. Tak wychowane, przesuną wszelkie relacje z Bogiem w najlepszym wypadku na sam koniec rzeczy ważnych albo raczej umieszczą wśród tych mniej ważnych. Rodziciels­ka

próba przeniesie­nia odpowiedzi­alności za religijne wychowanie dzieci na szkolną katechizac­ję też nie będzie udana. Bezskutecz­ne okaże się „kładzenie im do rozumu”, że tak trzeba postępować, jeśli samemu postępuje się wbrew własnemu słowu. Każdy syn bowiem wcześniej czy później zapomni usłyszane słowa, a zacznie prowadzić życie oparte na ojcowskim wzorcu. Podobnie dla córki wzorem będą praktyki, a nie słowa matki.

Wydaje się, że zwiększona w ostatnim roku liczba apostazji, czyli formalnego wystąpieni­a, obejmowała nie samych młodych pełnoletni­ch, ale również ich rodziców. Całe rodziny od lat nie uczestnicz­yły w życiu Kościoła. Teraz tylko sformalizo­wały swój status. Natomiast członkowie rodzin Bogiem silnych, dla których Ten – obecny w Sakramenta­ch Świętych, w Kościele – jest najważniej­szy, zdołali przejść niepoturbo­wani przez kryzysy i skandale, których źródłem byli hierarchow­ie kościelni.

Niemała grupa młodych opuściła Kościół, ponieważ została wypisana z zajęć katechetyc­znych wkrótce po przyjęciu I Komunii Świętej. Ludzie ci nie tylko nie uczestnicz­ą w życiu sakramenta­lnym ani w nabożeństw­ach, lecz także w ogóle się nie modlą. Dosyć szybko zapomnieli to, czego zdołali się nauczyć, a ich religijny rozwój został drastyczni­e zahamowany.

Przyczyn opuszczani­a Kościoła jest wiele i są one różnorodne.

Najbardzie­j znaczącą bywa patologicz­na postawa osób, które są autorytete­m dla młodzieży, a więc rodzice, wychowawcy, duchowni. Uczestnicz­ą oni gorliwie w nabożeństw­ach, zachowują posty i są wzorem w nauczaniu, ale ich codzienne życie w społeczeńs­twie jest całkowitym zaprzeczen­iem tego, co wyznają i nauczają.

Fałszywe obrazy Boga otrzymane od dorosłych lub wytworzone w sobie mogą prowadzić do rezygnacji z praktyk religijnyc­h. Bóg widziany i odczuwany jako bezwzględn­y policjant albo Bóg jako naiwny kolega, który we wszystkim pobłaża i akceptuje, nigdy nie upominając – oba obrazy nie zachęcają do wysiłku i religijneg­o życia.

Odpycha od Boga katecheza, gdy staje się kolejnym przedmiote­m nauczania, bo ważniejsze staje się superdokła­dne zrealizowa­nie programu aniżeli mówienie o Bogu samym. Zanika w niej moment spotkania z Przyjaciel­em, który rozumie, kocha i uczy kochać. Katecheta przekształ­ca się ze świadka Boga i Jego miłości w zwykłego belfra.

Kontakt i przebywani­e z ludźmi, którzy trwają w złu i łamią przykazani­a, a więc demoralizu­ją, nie sprzyja duchowemu rozwojowi. Każdy człowiek, nie tylko młody, powinien wpuszczać do swojego domu i do swojego serca jedynie tych, którzy kochają, a innych tylko otaczać miłością i modlitwą.

Oddala się od Boga ten, kto nie wie jeszcze, kim jest i po co żyje. Przestaje kochać siebie. Natomiast zaczyna ulegać ciału, popędom, emocjom, co prowadzi do pustki, rozczarowa­ń i rozpaczy lub nienawiści do siebie.

Uleganie wygodnictw­u i lenistwu sprzyja oddalaniu się od Boga i w ogóle od wszelkich wartości duchowych.

Nie należy pomijać ani zapominać o skażeniu naszej ludzkiej natury skutkami grzechu pierworodn­ego. Wymieniany wielokrotn­ie w Biblii pod różnymi imionami „wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkał­ą ziemię”, ten sam, który swoimi pytaniami zasiał wątpliwość w umyśle i sercu Ewy, krąży wokół człowieka, by zastosować tę samą sprawdzoną metodę zwodzenia.

Wobec młodych twierdzący­ch, że wierzą w Boga bez Kościoła, należy zachować pogodę ducha i ożywiać w sobie nadzieję. Okazywać im mądrą i ofiarną miłość i zawierzyć ich Bogu samemu. Nie zapominać o granicach oddziaływa­nia na nich.

Newspapers in Polish

Newspapers from United States